Skandal wokół systemu VAR i firmy Mediapro cz.2
Trwa debata na temat sobotniego skandalu z systemem VAR i transmisją z meczu Athleticu z Valencią. Firma Mediapro wydała oficjalne oświadczenie w tej sprawie, a głos zabrał także prezes La Ligi Javier Tebas.
Po lewej linia spalonego wyrysowana na podstawie algorytmu Mediapro i pokazana w transmisji na żywo, a po prawej wyemitowana przez tę firmę 40 minut później linia wyrysowana przez faktyczny VAR. (fot. własne)
Przypomnijmy całą sytuację: we wspomnianym spotkaniu jedyna bramka padła w 27. minucie po akcji, która rozpoczęła się od podania do Maxiego Gómeza za linię obrony. System VAR bramkę uznał, ale dopiero po 7 minutach w transmisji pokazano ujęcie z narysowaną linią. Problem był taki, że nie pochodziła ona z systemu VAR zakontraktowanego przez Federację, a z programu firmy Mediapro, producenta sygnału i realizatora meczów La Ligi, który obsługiwał VAR w poprzednim sezonie. Wynikało z niego, że Gómez był na pozycji spalonej, a gol został uznany nieprawidłowo. Dopiero w 56. minucie pokazano linię narysowaną przez faktyczny VAR, z której wynika, że atakujący Valencii był w linii z obrońcą. Federacja w sobotę wieczorem wydała komunikat, w którym stwierdziła, że doszło do manipulacji i potencjalnego przestępstwa, a sprawą zajmą się odpowiednie organy.
WERSJA MEDIAPRO
W poniedziałek firma Mediapro odpowiedziała podwójnie. Po pierwsze, wydała swoją notę prasową, w której broni się, że otrzymała obrazek z systemu VAR z linią spalonego dopiero 40 minut po golu, a wcześniej robiła, co do niej należy, oferując widzowi wszystkie dostępne ujęcia i powtórki. Katalończycy twierdzą, że nie manipulowali obrazem i starali się pokazać całe wydarzenie jak najlepiej, a przy tym ciągle wysyłali żądanie do sali VAR o przesłanie wyrysowanej linii spalonego.
Mediapro przekazała także mediom obrazki z sali VAR w siedzibie Federacji, do których ma dostęp, pokazując, że doszło tam do swoistego chaosu. W pewnym momencie w sali było 8 osób, a sędzia VAR korzystał z telefonu, co według firmy jest zakazane.
W nocy główny realizator od spotkań piłkarskich udzielił wywiadów radiowych, w których przekazał, że w transmisji pokazano linię wyrysowaną na podstawie własnego algorytmu w dobrej wierze i tylko z powodu nieotrzymania odpowiednich obrazków z Federacji.
WERSJA FEDERACJI
Federacja utrzymuje, że obrazek z linią spalonego został wysłany Mediapro 6 minut po golu, ale to Katalończycy go nie akceptowali i problem leżał po ich stronie. Pokazano nawet specjalny zrzut z ekranu operatora siedzącego przy sędziach VAR, na którego monitorze świeci się napis „Privacy Disabled”, który mówi o tym, że nie ma ustanowionego bezpiecznego połączenia z realizatorem spotkania. W przerwie przygotowano obrazek do wysyłki po raz kolejny i dotarł on finalnie do Mediapro 7 minut po wznowieniu gry.
Podkreślono przy tej okazji, że Sánchez Martínez w przerwie korzystał z telefonu i miał do tego pełne prawo. Dlaczego? Dlatego, że taki „kontakt” wymusza światowy protokół VAR. Jako że w większości krajów korzysta się z wozów VAR pod stadionami, to w przerwie sędziowie boiskowi w razie problemów czy kontrowersji spotykają się z arbitrami VAR w szatni na stadionie. Przy scentralizowanym centrum VAR w Madrycie jedyny kontakt między sędziami to telefon. Sánchez Martínez zrobił zdjęcie linii VAR, której nie wyemitowało Mediapro i dał znać telefonicznie Melero Lópezowi, arbitrowi boiskowemu, że ten ostatecznie podjął prawidłową decyzję.
Co więcej, Komitet Techniczny Arbitrów przekazał, że w przerwie w sali VAR mogą być inne osoby niż sędziowie i operator systemu. Przy okazji tego meczu i tych problemów, jakie powstały przez problem z połączeniem się z Mediapro i wyemitowanie fałszywej linii VAR, do sali obsługującej ten mecz wszedł Álvarez Izquierdo, były sędzia La Ligi, a obecnie koordynator projektu VAR w Federacji oraz ludzie z Hawk-Eye, operatora technologii VAR. Te osoby weszły do sali, by rozwiązać problem z wysyłką obrazu. RFEF przekazało, że wszystkie obecne osoby, a w pewnym momencie w sali VAR było 6-7 obcych postaci, miały pozwolenie, by znajdować się tam w przerwie meczu. Zdjęcie z tej sytuacji można zobaczyć na przykład tutaj.
REAKCJA LA LIGI
Prezes Tebas pojawił się w nocy w radiu Onda Cero, gdzie stwierdził, że to kolejny atak prezesa RFEF Luisa Rubialesa na La Ligę i Mediapro, z którymi ten ma toczyć wojnę od początku przejęcia władzy w związku. Tebas określił zachowanie Federacji jako obsesję, która przerodziłą się w groźby wysłane za pomocą sobotniego komunikatu. Jego zdaniem złamano protokoły w sali VAR, chociaż utrzymał on, że wierzy w pełną uczciwość hiszpańskich sędziów. Tebas podkreślił, że zażąda pełnych wyjaśnień tej sytuacji od obu stron.
PODSUMOWANIE
Niewątpliwie jest to część swoistej wojny, w której po jednej stronie stoi Luis Rubiales i Federacja, a po drugiej Tebas, Mediapro i jej właściciel Jaume Roures. Do tego lata Katalończycy byli praktycznie jedynymi właścicielami transmisji piłkarskich w Hiszpanii, ale przegrali przetarg na pokazywanie La Ligi, a następnie Rubiales odebrał im operowanie systemem VAR. Mediapro utrzymało część swoich wpływów, bo Telefonika, która wygrała przetarg na pokazywanie futbolu na swoich kanałach Movistar+, przekazała firmie z Barcelony techniczną realizację spotkań, korzystając z jej wypracowanej infrastruktury i struktur.
W tym konkretnym sporze trudno zarzucić wiele Federacji, nawet jeśli według niektórych linia spalonego została źle wyznaczona, a bark Gómeza wystaje poza linię wyrysowaną na podstawie barku obrońcy. Sędziowie wyrysowali jednak na końcu swoją linię, poinformowali o swojej decyzji arbitra boiskowego i próbowali przekazać obrazek Mediapro. Katalończycy z niewiadomych względów zamieścili w transmisji własną linię spalonego na podstawie algorytmu, który był już potężnie krytykowany w poprzednim sezonie, gdy to ten program obsługiwał VAR. Podkreśla się, że w świat poszła transmisja, w której uznano gola, a po kilku minutach pokazano fatalnie wyrysowaną linię, według której gol padł nieprawidłowo. Widz niezainteresowany takimi politycznymi skandalami nie ma dzisiaj żadnego pojęcia, dlaczego w trakcie tego meczu ostatecznie zobaczył dwie zupełnie inne linie i nie ma prawa wiedzieć czy gol w ogóle został zdobyty prawidłowo.
Wydaje się, że najzdrowszym czy znajdującym się najbliżej obiektywizmu podsumowaniem mogą być wypowiedzi Velasco Carballo, szefa Komitetu Technicznego Sędziów, który w nocnej rozmowie z COPE stwierdził, że może zapewnić, że linia VAR została wysłana operatorowi po golu, ale może faktycznie Mediapro z powodów technicznych nie mogło jej odebrać. Postawił on jednak pytanie dlaczego po raz pierwszy w historii używania systemu VAR Katalończycy postanowili pokazać inną grafikę niż ta VAR-owska, w tym przypadku swoją błędnie wyrysowaną linię, która uderzyła w arbitrów i system VAR, jaki stracili oni tego lata na rzecz Hawk-Eye.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze