Advertisement
Menu

Przepis na udany (?) start

Dziś wstęp poniekąd kulinarny.

Foto: Przepis na udany (?) start
Fot. Getty Images

Przepis na kanapkę z serem:
Składniki:
– Chleb
– Masło/margaryna
– Ser
Sposób przyrządzenia:
Odtworzyć sobie w głowie głos Roberta Makłowicza. Chleb posmarować masłem lub margaryną, następnie położyć na wierzch plasterek sera.

Przepis na awanturę z ukochaną:
Składniki:
– Co najmniej jeden kolega
– Co najmniej pół litra piwa
Sposób przyrządzenia:
Z kolegą się spotkać, piwo z nim wypić. Wrócić do domu, czekać aż się przegryzie.

Przepis na Atomówki:
Składniki:
– Cukier
– Słodkości
– Różne śliczności
– Związek X
Sposób przyrządzenia:
Cukier, słodkości i różne śliczności wymieszać razem w garze, następnie przypadkowo dodać do mieszanki związek X.

Przepis na mecz, którego nie możesz się doczekać od momentu, gdy tylko dowiadujesz się, że do niego dojdzie:
Składniki:
– Piękne wspomnienia
– Poczucie zdrady
– Frustracja
– Podteksty
– Sto ton jakości i talentu
– Hymn koronacyjny Zadok the Priest Georga Friedricha Händla
– Skórzana kula w gwiazdki
Sposób przyrządzenia:
Zebrać wszystkie składniki w jednym miejscu i czasie. Wczuć się w atmosferę i podziwiać widowisko.

Dzisiejsza potyczka z PSG to nie tylko mecz dwóch niezwykle mocnych zespołów już na starcie rozgrywek o puchar Ligi Mistrzów. To spotkanie o niezwykle dużym ciężarze gatunkowym, do którego zrozumienia trzeba nieco szerszej analizy, odbywającej się na kilku płaszczyznach. Mowa bowiem o konfrontacji wielowymiarowej. By pojąć jej piękno nie wystarczy kibicować jednej z drużyn, czekać na ogłoszenie wyjściowych składów, a następnie po prostu napawać się umiejętnościami piłkarskich kosmitów. Każdy składnik przytoczonego wyżej przepisu sprawia, że dziś w powietrzu nad Parkiem Książąt wisieć będą nie tylko trzy punkty, lecz także pewna wyjątkowa aura.
 
Piękne wspomnienia
Na początku lutego 2018 roku nastroje były fatalne. Liga była już w zasadzie od dawna przegrana, a dalsze perspektywy odnośnie sezonu 2017/18 zarysowywały się w – delikatnie rzecz ujmując – niezbyt różowych barwach. Ludzie dookoła zaczynali się zastanawiać nad sensem dalszej pracy Zinédine’a Zidane’a, a na dwumecz 1/8 finału Ligi Mistrzów z PSG wielu spoglądało tak, jakby sromotna klęska była jedynie czystą formalnością. Mbappé do spółki z Neymarem mieli nas utopić jak muchę w szklance, burząc tym samym ostatnią ścianę bastionu pierwszego w historii zespołu, który potrafił dwa razy z rzędu sięgnąć po uszaty puchar Ligi Mistrzów.

Koniec końców, mimo tak naprawdę uzasadnionego pesymizmu, Królewscy zagrali jednak koncertowy dwumecz, w którym PSG istniało tylko na początku. Wyrwanie się z marazmu akurat w bojach o być albo nie być można śmiało uznać za kamień węgielny pod osiągnięcie, którego przed końcem świata może nie powtórzyć już nikt. Do trzeciego triumfu z rzędu w Champions League pozostawała wtedy jeszcze rzecz jasna daleka droga, ale tamten konkretny moment przełamania i przezwyciężenia własnych słabości pozwolił uwierzyć w to, że dla Realu Madryt rzeczy niemożliwe faktycznie mogą nie istnieć. 

Poczucie zdrady
Przez trzy lata puchar Ligi Mistrzów i Real Madryt szli ze sobą za rękę, sprawiając wrażenie najszczęśliwszej pary na świecie. Ślepa wiara w czwarte z rzędu zwycięstwo w rozgrywkach byłaby oczywiście wyjątkowo naiwna, jednak chyba nikt nie spodziewał się, że przygoda Królewskich z Ligą Mistrzów w zeszłym sezonie zakończy się aż tak brutalnie.

Może i zabrzmi to zuchwale, ale chyba żaden z nas po losowaniu 1/8 nie dopuszczał do siebie myśli, że nawet dołujący w lidze Real jest w stanie odpaść z Ajaksem (na krajowym podwórku również spisującym się poniżej oczekiwań). A już na pewno myśli tej do siebie nie dopuszczał Sergio Ramos, który w meczu w Amsterdamie celowo wykartkował się na rewanż. 1:4 na Bernabéu było niczym przyłapanie ukochanej na zdradzie. Powrotem do tych wszystkich wspomnień, kiedy pogrążał nas Fernando Morientes, objeżdżający wszystkich Thierry Henry czy słupek na pustą z Lyonem Gonzalo Higuaína. Z jednej strony dziś tamten rezultat w jakiś sposób na pewno uwypukla to, jak wielkim wyczynem było wygranie trzech Lig Mistrzów z rzędu. Z drugiej, uświadomił on co poniektórym, że nic nie trwa wiecznie.

Tak czy inaczej, każdy z nas siłą rzeczy musi gdzieś z tyłu głowy czuć przed wieczornym spotkaniem chęć puszczenia tamtej kompromitacji w niepamięć i udowodnienia już od pierwszej minuty kolejnej edycji, że 5 marca 2019 roku doszło do jakiegoś dziwnego nieporozumienia.

Frustracja
W ostatnich latach nikt tak bardzo nie poznał w Lidze Mistrzów smaku zawodu i frustracji, jak PSG. Z każdym rokiem ekipę z Paryża coraz częściej wymieniano w gronie faworytów do triumfu w rozgrywkach. I gdy już nawet wydawało się, że to rzeczywiście już ten czas, w którym Francuzi postawią ten kluczowy krok, zawsze nadchodziła jakaś katastrofa. Momentami trudno było wręcz powstrzymać się od myśli, czy w tym wszystkim nie biorą udziału siły nadprzyrodzone. Wystarczy prześledzić, w jakich okolicznościach PSG odpadało z Champions League w poprzednich edycjach:

Sezon 2018/19 – 1/8 finału, wygrana w pierwszym meczu 2:0 na Old Traffor z Manchesterem United, porażka w rewanżu 1:3, decydujący o odpadnięciu gol w 4. minucie doliczonego czasu gry z rzutu karnego.
Sezon 2017/18 – opisany wyżej dwumecz z Realem Madryt, również 1/8 finału.
Sezon 2016/17 – owiane hańbą odpadnięcie w 1/8 finału, wygrana 4:0 z Barceloną u siebie, porażka 1:6 w rewanżu, mimo dającego awans wyniku 1:4 do 91. minuty.
Sezon 2015/16 – Ostatni dotąd ćwierćfinał PSG, odpadnięcie z Manchesterem City (2:2 w Paryżu, 0:1 w Manchesterze). 
Sezon 2014/15 – Tym razem Aytekin niepotrzebny. 1:3 i 0:2 u siebie z Barceloną.
Sezon 2013/14 – Porażka w ćwierćfinale z Chelsea przy wygranej u siebie 3:1 i porażce na Stamford Bridge 0:2, gol dający awans The Blues, jakżeby inaczej, w końcówce spotkania (86. minuta, Demba Ba).
Sezon 2012/13 – Ćwierćfinał, 2:2 u siebie z Barceloną, 1:1 na Camp Nou po golu Pedro w 71. minucie. Warto wspomnieć, że był to ostatni mecz Davida Beckhama w Lidze Mistrzów. 

Odważnie stwierdzimy, że z podobnymi wyczynami równać się może chyba tylko nasza klątwa 1/8 w latach 2005–2010. Tak jak dziś nasi rywale, tak wówczas i my przy każdej kolejnej okazji zadawaliśmy sobie to samo pytanie: jak nie teraz, to kiedy? Próżno szukać w Europie klubu mającego obecnie więcej do udowodnienia niż PSG.

Podteksty
Czyli występy Keylora Navasa i Ángela Di Maríi przeciwko byłemu klubowi. 

Pierwszy z Realu wypychany był tak długo, że zdążył w barwach Realu w tym czasie trzy razy wyjść między słupkami w finale Ligi Mistrzów. Od kilku lat nie było okienka, w którym temat odejścia Keylora by nie wracał. Bardzo czesto można było podziwiać spokój, z jakim Kostarykanin podchodzi do otaczającej go rzeczywistości. 

Niezależnie od tego, czy musiał wysiadać z samolotu do Manchesteru czy też transfer innego golkipera zmuszony był blokować sam Zidane, Navas nigdy nie wypowiedział choćby pół złego słowa na Królewskich. W minionym okienku Keylor najwidoczniej doszedł jednak do wniosku, że nie ma sensu dalej tego ciągnąć i postanowił odejść własnie do PSG. Choć w ostatnie dni letniego okienka wydarzyło się coś, co wydawało się od dłuższego czasu nieuchronne, to jednak oglądanie 32-latka w bramce paryżan będzie dość niecodziennym widokiem.

Zupełnie inaczej sprawa ma się z Di Maríą. Argentyńczyk to obecnie chyba najbardziej wrogo nastawiony do Realu piłkarz, który w przeszłości sam przywdziewał białą koszulkę. Jego zachowania i wypowiedzi, nawet jeśli nigdy nie można było zarzucić mu braku sportowej klasy, bardzo często dzieliły kibiców na jego zwolenników i przeciwników.

Piłkarz, który ostatnio zabłysnął jako wyjątkowo uzdolniony instagramowy filozof-eseista, nie mógł pogodzić się z tym, że klub z powodu kontuzji zabronił mu występu w finale mistrzostw świata w 2014 roku, odmówił podwyżki po finale Ligi Mistrzów oraz szykował transfer Jamesa. W wywiadach sprzed dwóch lat Fideo dość wyraźnie smalił cholewy do Barcelony, która jednak ostatecznie nie zdecydowała się na jego transfer. Ile winy przy niefajnej atmosferze rozstania z Di Maríą ponosił zawodnik, a ile klub? Tego nie dowiemy się już pewnie nigdy. Wiadomo tylko tyle, że Argentyńczyk od lat szuka zemsty, której do tej pory nie udało mu się dokonać.

Sto ton umiejętności i talentu
I kolejne sto ton w szpitalu lub więzieniu. Jak to się ładnie mówi, szkoda dla widowiska, że w ataku paryżan nie będzie mógł wystąpić żaden z trójki podstawowych napastników. Cavani oraz Mbappé są kontuzjowani, Neymar natomiast jest zawieszony. W Realu największymi nieobecnymi będą natomiast Sergio Ramos, Marcelo i Luka Modrić.

Tak czy owak, cały czas wystarczy rzucić okiem na dostepnych piłkarzy, by dojść do wniosku, że brak pierwszoplanowych aktorów nie stanowi zapowiedzi pokazu partactwa. Nawet jeśli Real w kadrze dysponuje taką samą liczbą środkowych pomocników i bramkarzy, a PSG z przodu ma powybijane zęby, wciąż będzie komu grać w piłkę na najwyższym poziomie. Przy wszystkich tych brakach, prawdopodobnie wiele klubów biorących udział w rozgrywkach, nie tylko tych z trzeciego i czwartego koszyka, przed inauguracyjną kolejką i tak zamieniłaby się z nami lub PSG na kadry.  

Mecz, którego świadkami będziemy tego jesiennego wieczoru, bez względu na wynik nie będzie należał do zwyczajnych. Niech ta potyczka o wielu odcieniach będzie początkiem kolejnej wspaniałej, wielowątkowej historii. Za Liga Mistrzów trudno nie tęsknić. Zwłaszcza wtedy, gdy w dziejach twojego ukochanego klubu zajmuje ona tak szczególne miejsce. Zapewne pisaliśmy to już w poprzednich latach przed inauguracją rozgrywek, ale nie zaszkodzi tego zrobić jeszcze raz (zazwyczaj przynosiło szczęście): Czas rozpocząć igrzyska!

 

Legalny bukmacher eTOTO przewiduje niestety porażkę naszego zespołu w Paryżu ze stawką 2,40 na PSG, a 3,00 na Real. W ostatnich dwóch meczach Królewscy wygrywali jednak z paryżanami, ale nie zachowywali czystego konta. Jeżeli dziś zwyciężą, lecz oba zespoły trafią do siatki to kurs w eTOTO wynosi 4,65, jednak pamiętajmy, że Keylor będzie podwójnie zmotywowany do gry. Z drugiej strony, Karim strzela gola za golem i stawka, że dziś trafi pierwszy to 5,50.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!