3. kolejka: Jak się nie ma, co się lubi, to się nie ma
Real nie wykorzystuje wpadki Barcelony
Dziwny jest to niezwykle początek sezonu. Po wczoraj zakończonej kolejce przychodzi czas na przerwę reprezentacyjną, a więc i pierwsze podsumowania. Z pewnością więcej można było oczekiwać w ostatni weekend po Realu Madryt, który nie wykorzystał wpadki Barcelony, ale i po samej Dumie Katalonii, która zremisowała z Osasuną. Sytuacja w tabeli jest więc niezwykle ciekawa.
Na samym starcie zdecydowanie negatywnie zaskoczyła Sevilla, która nie była w stanie pokonać u siebie Celty Vigo i w podobnych okolicznościach, jak Real Madryt tydzień temu, musiała się podzielić punktami. Następnie Athletic Bilbao aż nieco zbyt łatwo ograł w derbach Kraju Basków Real Sociedad, więc ekipa Martina Ødegaarda notuje średni start sezonu, choć sam Norweg niewątpliwie pokazuje się z dobrej strony.
Następnie czekało nas jednak spotkanie Barcelony z Osasuną, które, jak się okazało, miało się odbyć wciąż bez udziału Leo Messiego. Katalończycy zagrali fatalną pierwszą połowę i w pełni zasłużenie przegrywali 0:1. Po przerwie na boisku pojawili się jednak 16-letni Ansu Fati oraz Arthur i już po chwili ten pierwszy świetnym strzałem głową dał podopiecznym Valverde wyrównanie, bijąc przy tym pewnie jakieś 138 rekordów. Arthur zaś po chwili strzelił na 2:1, ale w końcówce głupim zachowaniem popisał się Piqué, a Roberto Torres z rzutu karnego ustalił wynik meczu na 2:2.
Bardzo ważne, bo i pierwsze zwycięstwo w bieżącym sezonie zanotował Real Betis, pokonując u siebie Leganés, ale to Ogórki pierwsze wyszły na prowadzenie, więc przez chwilę na Benito Villamarín było naprawdę gorąco. Valencia po dwóch golach z rzutów karnych Parejo również wreszcie zdobyła upragnione trzy punkty przeciwko Mallorce, aż wreszcie oba kluby z Madrytu miały szansę wykorzystać potknięcie Barcelony.
Najpierw Atlético podejmowało Eibar i trzeba przyznać, że tak jak podopieczni Simeone nie przekonywali przeciwko Getafe i Leganés, tak nie przekonywali i wczoraj. Ich rywale dwukrotnie wychodzili na prowadzenie, ale świetne zmiany Cholo, zaangażowanie jego piłkarzy, jak i presja na zawodnikach Eibaru sprawiły, że w samej końcówce Colchoneros wyszarpali trzy oczka i samodzielnie zasiedli na fotelu lidera.
Real Madryt miał odpowiedzieć, jednak wykorzystywanie potknięć Katalończyków najwyraźniej nie należy do najmocniejszych motywacji na świecie. Wyjazdowe mecze z Villarrealem zawsze są trudne, a Królewscy w ostatnich trzech latach tracili tam punkty, ale dziś miało być inaczej. Zidane nieco zaskoczył składem, dając szanse naraz Benzemie i Joviciowi, co jednak nie zdawało egzaminu. Słabo spisywał się Kroos, a po słabym zachowaniu Ramosa to gospodarze wyszli na prowadzenie. Tuż przed przerwą, po przejęciu inicjatywy przez Królewskich, ale jednocześnie waleniu głową w mur, po bardzo ładnej akcji do siatki trafił Bale. Trzeba tu szczególnie zaznaczyć świetne zagranie Jovicia, który „zrobił” tę bramkę ekwilibrystycznym zagraniem piętą.
W drugiej połowie Królewscy wyglądali już dużo lepiej od swoich rywali, ale nie potrafili ego udokumentować. Świetne sytuacje miał Toni Kroos, próbowali też Bale czy Lucas, ale piłka nie chciała wpaść. Tego problemu nie mieli przeciwnicy, gdy po strzale z woleja Gerarda Moreno piłkę dobrze odbił Courtois, ale ta spadła pod nogi atakującego rywali, który dograł ją do Moi Gómeza. Jak zwykle spóźniony Varane nie był w stanie przeszkodzić Hiszpanowi w zdobyciu drugiej bramki. Chwilę później fantastyczną akcję przeprowadził Gareth Bale, wyrównując stan spotkania, ale Królewscy, nawet po zmianie ustawienia nie byli w stanie realnie zagrozić bramce Villarrealu. Na domiar złego za naprawdę idiotyczne zachowanie z boiska wyleciał właśnie Walijczyk, a sędzia zakończył spotkanie.
Królewscy po raz kolejny zawiedli, nie zdobywając pełnej puli i już mają sporą stratę do Atlético. Czas jednak na przerwę reprezentacyjną, gdzie będzie można przepracować pewne aspekty, a przypomnijmy, że do gry ma wrócić także Hazard, który zdecydowanie jest brakującym elementem. Sfrustrowani więc musimy czekać na podjęcie Levante, ale może być tylko lepiej. Pytanie tylko, czy nie dlatego, że naprawdę trudno, by było gorzej.
Najważniejsze mecze 4. kolejki Primera División:
Sobota, 14 września, 13:00 – Real Madryt vs Levante UD
Sobota, 14 września, 18:30 – Real Sociedad vs Atlético Madryt
Sobota, 14 września, 21:00 – FC Barcelona vs Valencia CF
Niedziela, 15 września, 14:00 – Deportivo Alavés vs Sevilla FC
Górna część tabeli La Ligi 2019/20 | ||||
Lp. | Drużyna | Mecze | Bramki | Punkty |
1. | Atlético Madryt | 3 | 5:2 | 9 |
2. | Athletic Bilbao | 3 | 4:1 | 7 |
3. | Sevilla FC | 3 | 4:1 | 7 |
4. | Levante UD | 3 | 4:2 | 6 |
5. | Real Madryt | 3 | 6:4 | 5 |
6. | CA Osasuna | 3 | 3:2 | 5 |
7. | Deportivo Alavés | 3 | 2:1 | 5 |
8. | FC Barcelona | 3 | 7:5 | 4 |
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze