Każdy w Europie chce grać na Bernabéu

Real Madryt ma problem, który ciężko wyjaśnić. Santiago Bernabéu stało się stadionem, który nie budzi już żadnego strachu w rywalach Królewskich. Ostatnim przykładem jest Real Valladolid, który nie tak dawno był przyzwyczajony do tego, że każdy wyjazd do stolicy Hiszpanii kończył się porażką i goleadą. W sobotę jednak Pucelanos byli w stanie wywieźć z Madrytu jeden punkt i to mimo faktu, że jeszcze na dziesięć minut przed końcem meczu przegrywali.

W poprzednim sezonie wśród największych europejskich klubów nie było nikogo, kto przegrałby u siebie więcej spotkań niż Real Madryt. Madridistas byli bowiem świadkami aż ośmiu porażek na własnym terenie – z Ajaxem, CSKA Moskwa, Levante, Realem Sociedad, Gironą, Betisem i dwukrotnie z Barceloną. W samej La Lidze, którą Królewscy zakończyli ze stratą 19 punktów do Barçy, na Bernabéu uciekło aż 17 oczek. Dla porównania osiem porażek przed własną publicznością to tylko o jedna mniej niż w wykonaniu takich drużyn jak Rayo Vallecano, Huesca czy Valladolid.

Nic nowego
Poprzedni sezon był pod tym względem fatalny, ale dwa lata temu nie było dużo lepiej. W sezonie 2017/18 na 28 meczów przed własną publicznością Królewscy nie byli w stanie wygrać prawie w połowie z nich – dokładnie w 13. Najtragiczniej to wyglądało w samej Copa del Rey, w której Real Madryt nie był w stanie pokonać u siebie ani Fuenlabrady, ani Numancii, ani Leganés.

Efekt tej niewytłumaczalnej passy jest taki, że spośród największych europejskich zespołów na przestrzeni ostatnich dwóch lat to właśnie stadion Królewskich zdobywany jest najczęściej. Gdyby mecze Ligi Mistrzów i Copa del Rey liczyć w systemie punktowym, to od sierpnia 2017 roku Real Madryt w 57 meczach u siebie stracił aż 59 punktów. Dla porównania Barcelona w tym samym czasie w 58 meczach straciła tych punktów... 14.