Porażka szara z odcieniem nadziei
Królewscy przegrywają z Tottenhamem
Real Madryt przegrał w półfinale Audi Cup z Tottenhamem 0:1. Bramkę dla Spurs zdobył Harry Kane po fatalnym błędzie Marcelo. Królewscy zagrali słabe spotkanie, ale pojedyncze błyski indywidualne takich piłkarzy jak Hazard, Rodrygo czy Kubo dają nadzieję, że przyszłość nie będzie tak szara, jak dzisiejsze 90 minut z finalistą Ligi Mistrzów.
Bezbarwna. Nudna. Dramatycznie słaba. Różnymi przymiotnikami możemy określić pierwszą połowę meczu z Tottenhamem i żaden z powyższych nie będzie chybiony. Królewscy zostali całkowicie zdominowani przez Spurs, którzy dominowali nad nimi szybkością, siłą, wytrzymałością i przede wszystkim zaangażowaniem. Podopieczni Zidane'a bali się gdziekolwiek „włożyć nogę”, na co wpływ miała z pewnością kontuzja Asensio, siedząca wciąż w głowach, ale byli zupełnie bezradni wobec Anglików. Nie mogli stworzyć sobie ani jednej dobrej sytuacji, ani jednej składnej akcji i niemal nie opuszczali własnej połowy.
Ostatecznie gola dla Tottenhamu strzelił Harry Kane po asyście Marcelo, który koniecznie chciał uratować piłkę przed opuszczeniem boiska i zaserwował nam mały throwback z meczu o Superpuchar Europy. Ramos też się nie popisał, ale ta sytuacja to głównie wina Brazylijczyka. Królewscy dalej nie wychodzili z własnej połowy, a następne okazje mieli Kane, Lamela czy Son. W atmosferze wielkiego marazmu schodziliśmy na przerwę.
W przerwie Zizou nie zdecydował się na żadne zmiany, więc trudno, byśmy i na boisku obejrzeli jakąkolwiek zmianę. Co prawda Hazard był nieco aktywniejszy, marnując dobrą sytuację, ale rozruszał nieco ofensywę Królewskich. Dobrą okazję miał jednak znów Kane, a Real Madryt potrafił odpowiedzieć tylko słabymi strzałami z dystansu.
Po chwili więc Francuz się zreflektował i na boisku pojawili się Vinícius, Valverde i Nacho. Dwaj pierwsi nieco zwiększyli dynamikę gry i widać było, że trójka Vini-Hazard-Rodrygo, pracująca za plecami Benzemy, dobrze się rozumie. Po jednej z niewielu wrzutek Marcelo w pole karne bramkę zdobył Rodrygo, ale znajdował się na pozycji spalonej i Tottenham dalej prowadził. Na dziesięć minut przed końcem Zidane zmienił resztę piłkarzy z pola poza Sergio Ramosem, ale ta końcówka nie przyniosła żadnych zmian rezultatu, choć mogła, bo Parrott trafił w słupek.
Oczywiście, Real Madryt dzisiaj przegrywa z Tottenhamem, który jest dużo lepiej przygotowany do sezonu, bo i wcześniej go zaczyna. Oczywiście, można być złym na styl, ale było też kilka rzeczy, które mogły się podobać, jak choćby postawa Rodrygo, Valverde czy aktywność Kubo po wejściu. Pamiętajmy też, że ci piłkarze mają za sobą ponad trzy tygodnie ciężkiej harówki pod okiem sztabu szkoleniowego Zidane'a i mają pełne prawo czuć to w nogach, jest to naturalne nawet u zawodowych piłkarzy. Najważniejsze jest to, jak będzie się to zmieniać do pierwszego meczu w Vigo i pokażą nam to dopiero najbliższe tygodnie.
Real Madryt – Tottenham 0:1 (0:1)
0:1 Harry Kane 22'
Real Madryt: Navas; Carvajal (80' Odriozola), Varane (65' Nacho), Ramos, Marcelo (80' De La Fuente); Kroos (65' Valverde), Modrić (80' Seoane); Lucas (65' Vinícius), Rodrygo (82' Kubo), Hazard (80' Isco); Benzema (80' Mariano).
Tottenham: Gazzaniga (46' Lloris); Foyth (46' Tanganga), Alderweireld (46' Sánchez), Vertonghen (46' Lucas), Rose (46' Georgiou); Winks (46' Walker-Peters), Ndombele (46' Sissoko); Lamela (46' Alli), Eriksen (46' Skipp), Son (66' N'Koudou); Kane (66' Parrott).
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze