Mourinho: Cieszyłem się pracą z Benzemą, nie mieliśmy konfliktu
Wypowiedzi z najnowszego wywiadu z Portugalczykiem
José Mourinho udzielił wywiadu dziennikowi L’Équipe. Przedstawiamy najważniejsze wypowiedzi byłego trenera Realu Madryt związane w jakiś sposób z klubem oraz ogólnym sposobem jego pracy.
– Mbappé i Neymar to dwóch z najlepszych zawodników na świecie. Gdyby nie te trzy mecze zawieszenia, Mbappé byłby najlepszym strzelcem w Europie, tak uważam. Neymar przez kontuzję rozegrał tak naprawdę pół sezonu. Obaj to jednak gracze z innego wymiaru. Gdy Luis Campos opowiada mi o Kylianie, świecą mu się oczy. To nie jest diament, o którym mówimy: „Może zrobić to lub to”. Nie, on już to wszystko zrobił! Pytanie dzisiaj jest takie, jak daleko może zajść. Jest tak młody i ma tak duży margines rozwoju.
– Mbappé ma charakter jak ja? Nie znam go, ale w meczu dobrze widać jego ambicję. On ma to, co nazywamy pozytywną arogancją: „Jestem tutaj, chcę zrobić to i to, chcę wygrać”. Zawierają się w tym także te mniej miłe momenty, jak czerwona kartka w finale Pucharu Francji. To była kartka wynikająca z frustracji, a nie wyrzucenie piłkarza, który oszalał. To był wciąż gracz, który chce wygrać, ale który zrozumiał, że może mu się to nie udać. To też pokazało jego charakter i osobowość.
– Czy w Manchesterze zostałem ofiarą Pogby? Nie, nie. Czy więc problemem nie byli zawodnicy? Były tam problemy i możecie sobie wyobrazić, że chodziło o zawodników, organizację klubu i ambicję. Mogę jednak stwierdzić tylko tyle, że nie mogę odpowiedzieć twierdząco, gdy pytacie czy Paul był jedynym winnym całej tej sytuacji.
– Czy PSG ma dzisiaj lepszą strukturę niż United? Nie wiem. Wiem, że United to klub z niesamowitą historią. Dzisiaj ma ambicje, które są na poziomie jego historii, ale nie obecnego potencjału. Powiedziałem 9-10 miesięcy temu, że po zdobyciu 8 krajowych mistrzostw skończenie na drugim miejscu poprzedniej Premier League z Manchesterem było chyba moim największym osiągnięciem. Teraz ludzie rozumieją, o co mi chodziło.
– Konflikty z Martialem są porównywalne do napięcia, jakie miałem z Benzemą w Realu Madryt? Z Karimem nie miałem konfliktu. Chciałem tylko pomóc piłkarzowi, niesamowicie utalentowanemu graczowi, w zmianie jego mindsetu. Chciałem pomóc mu osiągnąć jego maksimum. Chciałem, żeby został killerem i decydującym środkowym napastnikiem. Naprawdę cieszyłem się pracą z Karimem. Martial to chłopiec z inną osobowością. O nim mogę powiedzieć jedynie tyle, że mam nadzieję, iż osiągnie na boisku wymiar odpowiadający jego realnemu potencjałowi.
– Jak skomentuję swój „syndrom trzeciego sezonu”? W Chelsea w trzecim roku byłem drugi w lidze, przegrałem półfinał Ligi Mistrzów po karnych oraz wygrałem Puchar Anglii i Puchar Ligi. To nie są złe osiągnięcia jak na trzeci rok! W Realu w trzecim sezonie przegraliśmy w półfinale Ligi Mistrzów, doszliśmy do finału Pucharu Króla i byliśmy drudzy w lidze. Też nie było źle! W końcu trzeci sezon z United: wyszliśmy z trudnej grupy w Lidze Mistrzów z Juventusem i Valencią, a w lidze… cóż, wyniki nie były dobre [śmiech]. Ogólnie zawodnicy po takim czasie mogą przejść przez pewną erozję. Szczególnie wtedy, gdy wcześniej prosiłeś ich o bardzo dużo. Gdy mówię, że dany drugi sezon był fantastyczny, to dlatego, że potencjał zgrał się z golami. Dlaczego tak się działo? Bo wyciskałem tę pomarańczę, wyciskałem bardzo mocno, by dojść do tego poziomu. Gdy posiadasz bardzo profesjonalną grupę z ambitnym, pracowitym, utalentowanym profilem oraz klub z odpowiednią strukturą, to nie dochodzi do tej erozji. Gdy jesteś praktycznie sam, gdy nie masz wsparcia klubu jako całości, to niektórzy zawodnicy zaczynają iść w innym kierunku niż trener. On może odpowiedzieć na to poprzez pozostanie miłym gościem, ale ja nie chcę być tym fajnym trenerem, bo oni po trzech miesiącach są pacynkami i to nie kończy się dobrze. Nie możesz też być jednak tym szkoleniowcem, który ciągle jest nastawiony negatywnie. Trzeba znajdować balans. Fakt jest taki, że problemy trenera są takie same jak nauczyciela w szkole. Zrozumiałem to pewnego dnia, gdy zawodnik powiedział mi: „Trenerze, proszę, jeśli chce mnie pan krytykować, to nie przy reszcie chłopaków”. „Ale dlaczego?”. „Bo to atak na mój status”. Wtedy mamy dużą zmianę sytuacji! Drużyna to drużyna. Grupa piłkarzy to grupa braci. Trener jest jak ojciec, jest twoją rodziną, a w rodzinie mówicie sobie o wszystkim otwarcie. Gdy ważny zawodnik mówi ci coś takiego, musisz zmienić swój sposób pracy. Fajny gość to nie jest trener. Nie możesz jednak być też człowiekiem ciągłego konfliktu. Musimy znajdować optymalne pozycje, a o to łatwiej przy dojrzałej grupie. Gdy przestajesz być szefem tej grupy, przestajesz mieć władzę. Musisz być liderem, tym najważniejszym liderem.
– Kto był najmocniejszy w Lidze Mistrzów? To był nietypowy sezon Ligi Mistrzów. Niespodzianką był Ajax, ale po meczach Ajaxu z Realem (1:2 i 4:1) i z Juventusem (1:1 i 2:1) mówiłem: „Nie jest ciężko pokonać ten Ajax”. Oni notowali cudowne występy dzięki młodemu i otwartemu umysłowi. Jednak by wygrać takie rozgrywki, musisz mieć też jakość strategiczną. Możesz mieć fenomenalną drużynę, ale sprawa strategii twojego zespołu decyduje się wyżej i ma jedno imię: trener. Niektórzy szkoleniowcy nie mają tej strategicznej wizji. Dwa lata temu po 5 minutach finału Ligi Europy z Ajaxem powiedziałem mojemu asystentowi: „Spokojnie, ten finał wygra Manchester. Łatwo”. Wszystko dlatego, że ten zespół nie ma zdolności do adaptowania się. Ta ekipa nie podniesie pucharu, ale wygrała w Londynie, Turynie i Madrycie, za co czapki z głów. Rozczarowaniem są na pewno te wielkie ekipy, które odpadły wcześniej, w tym Barcelona, która miała 3:0 po pierwszym spotkaniu.
– Pochettino należy się puchar za wygrywanie bez transferów? Podziwiam prace Mauricio i Jürgena. Obaj zasługują na wygranie czegoś wielkiego, a nie ma niczego większego niż podniesienie właśnie tego pucharu. Jeden z nich jednak przegra. Jürgen rozegra swój trzeci finał i nie potrafię sobie wyobrazić uczucia, które mógłby poczuć, gdyby po tych trzech finałach nie miał żadnego zwycięstwa.
– 26. tytuł Guardioli wobec 25 moich zabolał? Nie nie, raczej przypomniał, że jestem tam z tymi 25 triumfami. Gdy wygrywałem Ligę Mistrzów z Porto i Interem, to mogłem dwa razy zostać, a w kolejnych sezonach grałbym o Superpuchar Europy, krajowy Superpuchar i klubowy mundial. Wtedy mógłbym mieć dzisiaj 31 tytułów. Może jednak ja nie jestem tak skupiony na liczbach… [śmiech]
– Czy dalej przekazuję piłkarzom na wstępie współpracy listy z moim projektem? Nie, tworzę grupę na WhatsAppie! Świat się zmienia, a ty musisz się do tego dostosować. To jedna z dobrych rzeczy, jaka wynika z nowych technologii. Jakie są złe? Na przykład, nie możesz komunikować się z szatnią tak, jak robiłeś to 20 lat temu. Dzisiaj po meczu czy nawet treningu zawodnicy najpierw przez 20-30 minut rozmawiają z rodzinami czy przyjaciółmi. Po prostu są o kliknięcie od swojego otoczenia.
– Czy dzisiaj trudniej kontrolować szatnię? Poza technologią świat zmienił się także z punktu widzenia ludzkiego. Dla zawodnika trudniej jest skupić się na piłce i wierzyć w to, że futbol jest najważniejszy w twoim życiu. Piłkarze mają dzisiaj wiele praw. Trenerzy muszą jednak pokazywać im, że mają też do odrabiania swoje prace domowe. Największy obowiązek mamy wobec fanów. Może nawet większy wobec młodego chłopaka, który chce być piłkarzem, ale nie ma tego talentu. Gdy masz talent i grasz w wielkim klubie, robisz to z pasją. Młody 13-letni chłopak, który gra w akademii, robi to z pasji, inaczej by go tam nie było. Zewnętrzny świat nie może jednak sprawić, że zatracasz tę pasję w wieku 23-24 lat. To obowiązek klubu i trenera, by chronić zawodników, a nie tworzyć taki konflikt. Miałem różne problemy z graczami, ale zawsze najważniejsze jest, by piłkarz przestrzegał jednej zasady: jestem zawodowym graczem i to najważniejsza rzecz w moim życiu.
– Czy uważam, że wciąż jestem innowacyjnym trenerem? Prawdziwa innowacja to nie jest korzystanie z najnowszej technologii. Możesz mieć najnowszego drona i najlepsze dane GPS, ale prawdziwą różnicę robi tak zwane know how. Wielu trenerów chowa się za technologią i byciem innowacyjnymi, ale prawdziwy sekret nie leży w tych aspektach. Gdy pracuję, to każdego dnia myślę o jednym: o odpowiedniej jakości treningu. To jedno z praw zawodnika, by móc pracować na treningu na wysokim poziomie. To mój codzienny obowiązek wobec graczy. To złota reguła. Kilka lat temu słyszałem, jak piłkarz cały czas mówił o swoim szkoleniowcu: „Mój trener to fajny gość, dobry człowiek, ma ogromne serce, to fantastyczna osoba”. Nigdy jednak nie powiedział, że to świetny trener. Co chcesz usłyszeć o sobie od gracza? Że jesteś świetnym trenerem. Podstawa to twoja praca na murawie. Esencją naszej profesji i naszą pasją jest to, co dzieje się na boisku. To tam masz tworzyć różnicę. To jest magia tego słowa, bo co robi szkoleniowiec? Szkoli.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze