Feliz aniversário, Marce!
31 urodziny lewego obrońcy
Czas: zima 2007, rządy Ramóna Calderóna. Miejsce: Ameryka Południowa, konkretniej – Argentyna i Brazylia. Misja: odmłodzić skład, najlepiej jednym zawodnikiem na każdą formację z pola. Cel koniec końców udaje się spełnić – do Madrytu trafiają kreowany na nowego Redondo 20-letni Fernando Gago z Boca Juniors (20 milionów euro), robiący furorę w ojczyźnie 19-letni Gonzalo Higuaín z River Plate (12 milionów) oraz podobno piekielnie utalentowany 18-letni Marcelo z Fluminense (6,5 miliona), który miał jednak za sobą dopiero rok spędzony w najwyższej klasie rozgrywkowej w Brazylii.
Choć wydaje się, jakby to wszystko działo się wczoraj, od tamtej chwili w rzeczywistości minęła już ponad dekada. Pierwszej dwójki z wymienionych w Madrycie już nie ma – Gago ostatecznie nie spełnił pokładanych w nim nadziei, Higuaín zmęczony ciągłą rywalizacją z Karimem Benzemą postanowił natomiast odejść do Napoli (no i potem jeszcze w kilka innych miejsc). Na pokładzie białego okrętu do teraz pozostał jedynie ostatni z tamtego zaciągu.
Ten, który kosztował najmniej i który na przebicie się do składu czekał najdłużej z całego tercetu. Dziś zaś Brazylijczyk, który przecież przed sekundą przychodził jako młody-zdolny kandydat na poważnego piłkarza, jako jeden z kapitanów i solidny materiał na legendę klubu kończy 31 lat. Gdybyśmy mieli opisać go w najbardziej obrazowy sposób, powiedzielibyśmy, że to piłkarz z gatunku wymarłych. Taki, który w dobie atletyzacji futbolu, zdecydowanie wyłamuje się ze schematu i swoją grę opiera w głównej mierze na czystej radości z uprawianego zawodu. Na fantazji, która pozwala mu wyczyniać z piłką rzeczy, które znajdują się w zasięgu zaledwie garstki piłkarzy na planecie Ziemia. Niebywała technika, szybkość, ciąg na bramkę, solidność w obronie i nieschodzący z twarzy uśmiech.
To wszystko czyni z Marcelo, nawet mimo zniżki formy, jednego z najlepszych lewych defensorów na świecie. Przez ponad 10 lat spędzonych w stolicy Hiszpanii Marcelo zdążył rozegrać w białej koszulce 484 mecze(!), w których zdobył 36 bramek(!!) i zanotował 90 asyst(!!!). Z Królewskimi Brazylijczyk cztery razy triumfował w Lidze Mistrzów, krajowej lidze i Klubowych Mistrzostwach Świata, trzykrotnie wygrywał w superpucharze Europy i Hiszpanii oraz dwa razy zdobywał Copa Del Rey.
Z okazji 31. urodzin życzymy ci przede wszystkim zdrowia, zachowania tej niesamowitej radości w grze. Radości, która za każdym razem przekłada się także i na nas. Życzymy ci również tego, byś – uwaga, będzie ostro – starzał się równie pięknie, jak Dani Alves, a także by już nikt nigdy nie nazywał cię drugim Roberto Carlosem. Jakkolwiek okrutnie to zabrzmi, jego czas już minął. Teraz najwyższa pora, by to innych lewych obrońców nazywano nowym Marcelo. Sam Roberto Carlos symbolicznie przekazał mu zresztą pałeczkę w dwa sezony temu podczas rozmowy-niespodzianki zaaranżowanej przez hiszpańskich dziennikarzy po jednym z meczów Ligi Mistrzów. – Marcelo, jesteś najlepszy na świecie, co tu dużo mówić. – Chcesz, żebym się rozpłakał na antenie? Co tu się rozwodzić – obserwowanie cię jest czystą przyjemnością. Wszystkiego najlepszego! Feliz aniversário, Marcelo!
Odzyskaj formę, a wrócimy na szczyt.
Feliz aniversário, Marce!
Wszystkiego najlepszego, Marce!
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze