Brytyjski fiskus „pomaga” w transferze Bale'a

Kwestia sprzedaży Garetha Bale'a zaczyna zamieniać się w zaawansowane akrobacje. Wszystkie strony muszą być zadowolone, a to nie jest łatwa sprawa. Real Madryt oczekiwałby za Walijczyka co najmniej 100 milionów euro. Sam zainteresowany z kolei nie chciałby schodzić ze swojej obecnej pensji, wynoszącej 19 milionów euro netto za sezon. Poza tym, co chyba najtrudniejsze, musiałby znaleźć się klub, który byłby gotów na tak duży wydatek, aby sprowadzić zawodnika, który w wakacje skończy 30 lat.

Całą operację może jednak ułatwić nieco brytyjski fiskus, a konkretnie przepisy podatkowe. W Hiszpanii Gareth odprowadza aż 47% swoich zarobków, wliczając w to również przychody z praw wizerunkowych, co sięga niemal 28 milionów euro. W Anglii Bale płaciłby nieco mniej (45% przychodów), ale ta niewielka różnica sprawia, że rocznie ta różnica może wynieść aż 750 tysięcy euro.

Można się spierać czy faktycznie robi to Walijczykowi wielką różnicę, choć jasne jest, że lepiej zarabiać o tyle więcej, niż nie zarabiać. Może to jednak pozwolić zainteresowanemu klubowi ostatecznie wydać mniej na pensję Bale'a i lepiej dostosować się do żądań atakującego.

To wciąż jednak nie sprawia, że na Concha Espina napływają oferty. Walijczyka najchętniej sprowadziłby Manchester United, ale z uwagi na wielkie wydatki na pensję zawodników już będących w kadrze, jak Pogba czy Alexis, Czerwone Diabły nie mogą sobie pozwolić na wydanie nawet połowę kwoty oczekiwanej przez Królewskich, nie mówiąc już o pensji Garetha. Old Trafford nie jest też najbardziej atrakcyjnym kierunkiem ze względu na brak gry w Lidze Mistrzów. To, co przybliża Pogbę do Realu Madryt, oddala Bale'a od United.