Advertisement
Menu

35. kolejka: Real przegrywa, parodia walki o Ligę Mistrzów

Co działo się na hiszpańskich boiskach?

Po wczorajszym mistrzostwie, oficjalnie zdobytym przez Barcelonę, czekała nas dziś niezwykle ciekawie zapowiadająca się walka o prawo do gry w Lidze Mistrzów. Co prawda Real Madryt był niemal pewny trzeciego miejsca, ale o czwarte rywalizowały aż trzy drużyny i wszystkie grały jedna po drugiej. Zaczynamy więc kabaret pod znakiem Monty Pythona, a jego tytuł – „Champions League parzy”.

Najpierw na boisko wybiegła Valencia, która podejmowała Eibar. Można pomyśleć „pewne zwycięstwo”. Otóż nie tym razem, bo przecież za awans do Ligi Mistrzów mogą daną drużynę spotkać poważne sankcje. Nietoperze więc przez całe spotkanie naprawdę solidnie udawali, że Eibar jest dla nich za mocny i nawet nie próbowali atakować. Kiedy im się to zdarzało, wystarczyło posłać tylko za głębokie dośrodkowanie prosto do bramkarza, co z prawdziwą przyjemnością robili Guedes i Torres. W doliczonym czasie gry Gayà wyłożył piłkę na tacy Santiemu Minie, ale ten pomyślał: „a co, jak trafię?”. No więc nie trafił. Chwilę później natomiast to Eibar mógł się cieszyć ze zwycięstwa, a na Mestalla słychać było westchnienie ulgi. Ich drużyna nie dała sobie szansy na awans.

Przemieszczamy się więc dalej, tym razem na Montilivi. Rozpędzona Sevilla wizytowała znajdującą się tuż nad strefą spadkową Gironę. Katalończycy mają za sobą fatalną serię sześciu porażek i mieliby zatrzymać Sevillę, która dopiero co zaaplikowała Rayo manitę? Andaluzyjczycy jednak zaakceptowali wyzwanie i po bezbarwnej grze i niemrawych próbach zdobycia bramki, przegrali 0:1 z Gironą, dla której te trzy punkty były jak tlen.

No dobrze, Sevilli nie udało się wykorzystać potknięcia bezpośrednich rywali, to Getafe już na pewno załatwi sprawę. Otóż niekoniecznie. Nawet słaby ostatnio Real Sociedad, który przegrał u siebie z Villarrealem zdołał zdobyć dwa gole i wygrać 2:1. Oczywiście można mieć spore pretensje do pracy sędziego, ale bądźmy szczerzy – w takiej sytuacji, w jakiej byli Los Azulones, po prostu trzeba wygrać, niezależnie od postawy arbitra. Okazało się więc, że żadna z aspirujących drużyn nie ma zbytniej ochoty na grę w Lidze Mistrzów, więc kolejny odcinek tego sketcha trzeba odłożyć na przyszły tydzień.

Kiedy już wszyscy fani „faworyzowanych” drużyn mieli dość bezbarwnej gry swoich ulubieńców, na scenę wkroczył Real Madryt, prosząc o atencję. Zupełnie beznadziejna postawa podopiecznych Zidane'a, którzy nie potrafili stworzyć i wykorzystać nawet jednej konkretnej sytuacji pod bramką rywali sprawiła, że przegrali oni 0:1 z ostatnią drużyną w tabeli. Koniec więc, można zapaść się pod ziemię. Dobrze, że to już koniec dzisiejszego dnia.

Najważniejsze mecze 36. kolejki Primera División
Piątek, 3 maja, 21:00 – Sevilla FC vs CD Leganés
Sobota, 4 maja, 16:15 – RCD Espanyol vs Atlético Madryt
Sobota, 4 maja, 20:45 – Celta Vigo vs FC Barcelona
Niedziela, 5 maja, 12:00 – Getafe CF vs Girona FC
Niedziela, 5 maja, 16:15 – Real Madryt vs Villarreal CF
Niedziela, 5 maja, 20:45 – SD Huesca vs Valencia CF

Górna część tabeli La Ligi 2018/19
Lp. DrużynaMeczeBramkiPunkty
1. FC Barcelona 35 86:32 83
2. Atlético Madryt 35 52:23 74
3. Real Madryt 35 59:39 65
4. Getafe CF 35 44:31 55
5. Sevilla FC 35 59:43 55
6. Valencia CF 35 40:32 52

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!