Bale znowu w trybie incognito
Walijczyk wykonał tylko 31 podań… mniej od Luki Zidane'a
To był idealny mecz dla niego. Długie i szerokie boisko, Bernabéu i znajdujący się na ostatnim miejscu w tabeli beniaminek. Wszystko przemawiało na jego korzyść, by uderzyć pięścią w stół. Ale Bale tego nie zrobił. A wręcz przeciwnie – był dosłownie niewidoczny i zauważyć można było go tylko w akcji, po której Benzema podał do Ceballosa, a ten trafił do siatki. Walijczyk znów kilkukrotnie musiał słuchać gwizdów kibiców.
Kiedy wrócił Zizou, Bale wiedział już, że jego dni w Madrycie są policzone. Już wcześniej nie mógł liczyć też na wsparcie zarządu. Przybył do Madrytu 2013 roku, a w tym sezonie miał potwierdzić, że potrafi udźwignąć ciężar bycia liderem po odejściu Cristiano Ronaldo. Ale nie potwierdził. „Bale będzie w Madrycie dopóki będą go chcieli”, mówił niedawno Jonathan Barnett. I gołym okiem widać, że nawet jego agent nie wierzy już, iż Gareth za kilka miesięcy wciąż będzie mógł zakładać koszulkę Realu.
Bale powinien wczoraj wyjść na boisko, jak po swoje, tak jak powinien zrobić to też w dziewięciu pozostałych meczach. Jednak był zupełnie odłączony od zespołu. Wykonał tylko 31 podań. Mniej od niego zaliczyli tylko ci, którzy pojawili się na boisku po przerwie: Valverde (13), Lucas Vázquez (16) i Mariano (4). Więcej razy do kolegów z zespołu podawał nawet Luca Zidane (38), a to mówi bardzo dużo o występie Walijczyka. Gareth musi grać zdecydowanie lepiej, jeśli marzy w ogóle o tym, by pozostać w stolicy Hiszpanii, choć jego przyszłość od dawna wydaje się już być przesądzona.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze