Barnett: Gareth chciał grać w jeden sposób, a Zidane w inny
Fragment najnowsze wywiadu z agentem Bale'a
Jonathan Barnett wziął udział w programie Football Daily w radiu BBC Radio 5. Agent opowiedział o swojej pracy, uwzględniając przy tym temat Garetha Bale'a, którego reprezentuje. Przedstawiamy najważniejsze fragmenty dotyczące atakującego Realu Madryt.
[…]
Twoim najsłynniejszym klientem jest zapewne Gareth Bale, który tak naprawdę jest na czołówkach informacyjnych w każdym tygodniu. Jakie macie stosunki?
Dużo rozmawiamy, ale najbliżej niego jest mój syn Joshua. To on tak naprawdę jest jego agentem i o niego dba na co dzień.
Jaka była reakcja Garetha na powrót Zizou?
W porządku.
Ach, ta ekscytacja! [śmiech]
Nie, nie, jest w porządku. Wrócił do treningów i zobaczymy, co będzie dalej.
Gareth sam publicznie przyznał, że nie byli najlepszymi przyjaciółmi. Czego między nimi brakowało?
Nie wiem… Myślę, że po prostu Gareth chciał grać w jeden sposób, a Zidane w inny. Myślę, że to był powód i w pewnym okresie sytuacja się pogorszyła.
Ale to wszystko działo się, gdy był tam Cristiano. Po jego odejściu została potężna dziura. Uważasz pan, że Gareth ciągle może pokryć ten brak?
Myślę, że jeśli pozwolisz mu grać tak, jak on tego chce i dasz mu serię meczów z rzędu, a nie raz go wpuszczasz, a raz zostawiasz poza grą, to moim zdaniem może być na takim poziomie. Uważam, że on wciąż ma wielkie możliwości.
Jak trudny psychologicznie był ten sezon dla Garetha? Wszyscy czekali aż przejmie pałeczkę po Cristiano, a tymczasem więcej mówiliśmy o jego kontuzjach.
Uważam, że kontuzje były największym problemem. Ona pojawiła się niespodziewanie. Pracował ciężko ze specjalistami, przygotowywał się ciężko do grania i był w świetnej dyspozycji. Przed kontuzją widzieliśmy Garetha grającego na topowym poziomie. Radził sobie świetnie, ale doznał urazu. Z wielu powodów chyba jednak wrócił na boisko za wcześnie i nie dopracował tej sytuacji, a to wszystko sprawiło, że stracił trochę tę formę. Być może także pewność siebie… Jednak dzisiaj czuje się dobrze.
Wypowiedział pan bardzo ostre słowa na temat kibiców Realu Madryt. Ja cały czas próbuję tłumaczyć Hiszpanom, że jeśli będą tak traktować piłkarzy, to nie będę dostawać ich najlepszej gry. Mimo wszystko te informacje, że nie mówi prawie w ogóle po hiszpańsku czy nie utrzymuje relacji z kolegami, czynią z niego bardzo łatwy cel. Uważam, że po tych ponad 5 latach ludzie nie znają go za dobrze. Zgadza się pan?
Tak. On jest bardzo cichym człowiekiem. Wiecie, on jest oskarżany o poważne rzeczy – Bale nie chciał siedzieć do 1 nad ranem! [śmiech] Coś strasznego. Wszystkie media były tam zdegustowane. Wyobrażacie sobie, jeśli angielskie gazety zobaczyłyby jakiegoś zawodnika w centrum miasta o 1 w nocy? Jakie tu byłyby reakcje?
Courtois potwierdził, że tam takie posiłki do 1-2 w nocy są typowe i że Gareth woli zostać w domu. Wiemy, że sen jest bardzo ważny dla dzisiejszych sportowców.
Dla Garetha jest bardzo ważny. On bardzo chce być w dobrej dyspozycji. Ma swój reżim, trzyma się go bardzo restrykcyjnie i jest perfekcyjnym profesjonalistą. Nie no, poważnie, to coś szokującego, że nie chciał siedzieć do 1 w nocy. Rozumiem dlaczego prasa tam chciała go za to zabić.
Będąc adwokatem diabła, ludzie uważają tam, że on nie tyle nie dostosował się do ich futbolu, a ogólnie do całej kultury. Zgadza się pan z tym?
Nie. Ma bardzo przyjacielskie stosunki z ludźmi i wszyscy wiedzą, co robi. Granie w golfa nie jest przestępstwem, przynajmniej według mojej wiedzy. Jeśli ktoś z klubu chce z nim pograć, on zawsze jest na to otwarty. On czuje się tam świetnie, uwielbia życie w Madrycie i zawsze był tam szczęśliwy. Dlatego uważam, że zachowanie mediów jest tam niesprawiedliwe. Wiecie, były prezes Calderón rozpowiada, że Gareth nie zna ani słowa po hiszpańsku. Skąd on to wie? Myślę, że on nie zbliżył się nigdy do Garetha nawet na kilometr. Wychodzi i opowiada takie rzeczy. On chyba ostatnio kilka razy zapewniał, że Mourinho zostanie nowym trenerem Realu.
Jak ciężko jest zawodnikowi cichemu ze swojej natury odnaleźć się w tak potężnym klubie jak Real Madryt?
Nie uważam, że to ma znaczenie. Liczy się to, co masz w środku. Gareth jest bardzo silny, uwierzcie mi na słowo. Ma bardzo silną wolę. Jego w ogóle nie dotyka to, co mówią o nim media. Nie rozumie dlaczego dziennikarze to robią, ale co on ma z tym zrobić? Spójrzcie na jego rekordy, na jego triumfy i osiągnięcia. Popatrzcie jak grał w tym klubie. W przyszłości dzieci gwiżdżących na niego ludzi będą oglądać właśnie jego bramki i mówić: „Ależ wspaniały zawodnik!”.
101 goli, mistrzostwo Hiszpanii, Puchar Króla, trzy Superpuchary Europy, cztery Ligi Mistrzów…
Wyobraźcie sobie, co jeszcze mógłby wygrać, gdyby siedział do 1 w nocy na mieście [śmiech].
Widzi go pan tam w następnym sezonie?
Tak, dlaczego nie? Dlaczego nie... On chce grać przez całą swoją karierę dla Realu Madryt. Jeśli to się nie uda, znowu porozmawiamy, ale na dzisiaj jest bardzo szczęśliwy. Porozmawia z panem Zidane'em i ruszymy z tego miejsca. Zobaczymy po sezonie.
Jak to jest być w centrum takiej medialnej burzy? Tam codziennie w samym Madrycie wychodzą dwa dzienniki poświęcone sportowi, a do tego dochodzi po kilka programów telewizyjnych i radiowych. Codziennie ktoś jest na czołówkach, codziennie tworzą się kolejne gorące tematy. Czasami wydaje się, że kontroluje to sam klub.
Zapewniam, że Gareth nie czyta gazet, nie czyta o sobie.
Ale to wpływa na atmosferę na stadionie.
Właśnie o tym mówię. Media mylą się, podają nieprawdziwe informacje i rozpalają fanów. To jest problem. Narzekam też mocno na brytyjską prasę. Gareth to jeden z najlepszych, jeśli w ogóle nie najlepszy zawodnik, jaki gra poza wspólnotą, to jeden z najlepszych zawodników, jakich wydała ta ziemia, a nawet gazety tutaj w Anglii nie przestają w niego uderzać. To jest niewiarygodne. Nigdy czegoś takiego nie widziałem. Nikt nie uderzyłby nigdy w Ronaldo w Portugalii, w Messiego w Argentynie czy Neymara w Brazylii…
To prawda, ale wie pan, rzadko widzimy i słyszymy Garetha, więc nie czujemy z nim więzi.
Dobrze, ale czemu służy tworzenie nieprawdziwych historii? Wiecie, o kogo chodzi i o jakie historie. Z nich można się tylko śmiać.
Pana rolą jest też zabijanie tych historii?
Nie jest tak zawsze, ale czasami tak. Stąd wzięły się też te ostatnie słowa o kibicach. Nie rozmawiałem na ten temat z Garethem. Wyszło to ze mnie, uznałem, że do diabła, czas zareagować.
Więc przyjmuje pan te sytuacje bardzo osobiście?
Wszystko, to część mojej pracy. Wiecie, idę do restauracji, ktoś mnie rozpoznaje, pyta czy jestem Jonathanem Barnettem, czy reprezentuję tego czy tego zawodnika i słyszę: „On jest śmieciem” [śmiech]. Nie ma drugiego takiego zawodu.
Jedną z moich ulubionych historii z całego futbolu jest ta z 1 września 2013 roku. Oficjalne potwierdzenie transferu Garetha Bale'a. Musiał pan prowadzić rozmowy z Danielem Levym i Florentino Pérezem, którzy publicznie też nie mówią za wiele, ale są otoczeni wielkimi legendami. Może pan trochę opowiedzieć o tamtych negocjacjach?
Teraz to jest dosyć zabawne, ale wtedy w trakcie rozmów włosy stawały dęba. Obaj są z innych środowisk, a ja stałem między nimi…
Łatwe rozmowy.
[śmiech] Tak, takie były. Daniel Levy dotrzymał słowa. W długiej rozmowie obiecał mi, że jeśli Tottenham dojdzie do tego i tego momentu, pozwoli odejść Garethowi. Gareth zawsze zachowywał się odpowiednio, nie domagał się transferu, nie prosił o pozwolenie na odejście. Zrobił tak, jak ustaliliśmy i wszystko wyszło.
Nie dostosował się nawet do prośby Realu, żeby narobić trochę szumu i naciskać na Tottenham.
Ja nic o tym nie wiem [śmiech].
Rozumiemy, jest to temat, który szybko trzeba ukrócić. Jak radził sobie pan z Danielem Levym, który ma tę łatkę bardzo twardego negocjatora?
Powiem wam tak, że prowadziłem wiele negocjacji z Danielem Levym i jest bardzo twardy, ale ma przy tym jedną cechę: mówi ci prawdę. Gdy dochodzi z nim do uścisku dłoni, biznes jest przyklepany. Uważam, że sam jestem twardy i że każdy z moich zawodników jest przepłacony przez swój klub. Chcę też rozmawiać z takimi ludźmi i dlatego go szanuję. Wiem, że jeśli zamykamy negocjacje, to temat jest załatwiony, a on zawsze zachowa się odpowiednio. Jest wielu prezesów, z którymi jestem o to spokojny dopiero wtedy, gdy złożymy podpisy pod ostatecznymi papierami.
Z drugiej strony, Florentino Pérez. Wiemy, że on uwielbia gierki medialne, że jego strategia go najpierw doniesienia medialne, najpierw potwierdzenie ze strony gracza o chęci transferu, a dopiero potem kontakt. Teraz widzimy to w przypadku Hazarda. Nigdy też nie ma problemu z pieniędzmi. Faktycznie taki jest?
Jeśli jesteś bezpośredni i tak to oceniasz… [śmiech]
Czy to były pana najtrudniejsze rozmowy?
Nie. One dały mi największą ekscytację i satysfakcję. Pobiliśmy rekord transferowy, który teraz jest już daleko w tyle. Wszystko było wtedy ekscytujące.
[…].
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze