„Aragonés, Henry i Messi mogli być w Realu Madryt”
Anegdoty byłego prezesa Królewskich, Lorenzo Sanza
Lorenzo Sanz był prezesem Realu Madryt w latach 1995 – 2000. Wczoraj Hiszpan udzielił wywiadu dla programu Ídolos, w którym wspominał czasy ze swojej przygody na czele klubu z Santiago Bernabéu i opowiedział kilka ciekawych anegdot dotyczących niedoszłych transferów Królewskich. Poniżej zamieszczamy zapis jego najciekawszych wypowiedzi.
Luis Aragonés
– Aragonés dwukrotnie mógł zostać trenerem Realu Madryt. Gdy dołączyłem do dyrekcji klubu w 1985 roku, to trenerem miał być właśnie Luis. Był moim wielkim przyjacielem, prawie codziennie widywaliśmy się w kawiarni, a w moim domu praktycznie domknęliśmy porozumienie w kwestii jego przenosin. Wówczas miał jeszcze roczny kontrakt z Atlético, a ich prezes, Vicente Calderón, przebywał wtedy zagranicą. Luis wierzył w to, że gdy Calderón wróci do Hiszpanii, to przekona go do rozwiązania kontraktu, aby móc przejść do Realu Madryt. Ostatecznie tak się nie stało.
– Z tego, co pamiętam, druga szansa na przenosiny Luisa pojawiła się wtedy, gdy trenował Espanyol. Również był pewien moment, w którym wszystko mogło zostać domknięte. Jednak ostatecznie to się nie udało.
Thierry Henry
– Gdy Henry grał jeszcze w Monaco, przekonaliśmy go do transferu i nawet podpisaliśmy z nim kontrakt, który miałem już schowany w szufladzie. Gdy szykowaliśmy już dla niego samolot na lot do Madrytu, to w biurze stawił się ojciec zawodnika, by nam przekazać, że jego syn nie może odejść, gdyż boi się reakcji prezesa Monaco. Powiedziałem mu, żeby niczym się nie przejmował, że się tym zajmę. Jednak był tak negatywnie nastawiony, że wszystko się zawaliło.
Leo Messi
– Osobą odpowiedzialną za sprowadzenie Messiego do Hiszpanii był obecny reprezentant Asensio, Horacio Gaggioli. Na Hiszpanię postawili rodzice Messiego, ale wówczas nikt jeszcze nie wiedział, czy wybrać Madryt, czy Barcelonę. Powiedzieli Horacio, że wszystko zależy od jego wyboru – chłopak pójdzie za nim. Ostatecznie trafił do Barçy.
Santiago Solari
– Pomiędzy Realem Madryt a Atlético istniał swego rodzaju pakt, aby nie podkupować sobie nawzajem zawodników. A jeśli już było jakieś zainteresowanie, to najpierw miały się dogadać kluby. Pamiętam, że ostatniego dnia okienka ówczesny dyrektor sportowy, Pirri, zarekomendował mi sprowadzenie Solariego. Powiedziałem mu, że najpierw dam znać prezesowi Atlético, Jesúsowi Gilowi, ale nie mogłem go namierzyć, bo był w podróży. Gdy zbliżała się północ, musieliśmy wykonać krok naprzód. Gdy na drugi dzień Jesús o wszystkim się dowiedział, to obsypał mnie wieloma epitetami: „Ty sku****ynu, ty chamie”.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze