Solari nie chce zostać nowym Lópezem Caro
Argentyńczyk chce dziś odnieść zwycięstwo
Od momentu, gdy Puchar Europy przekształcił się w sezonie 1992/93 i zmienił format oraz nazwę na Ligę Mistrzów, Real Madryt miał w tych rozgrywkach dwudziestu różnych szkoleniowców. Aż ośmiu z nich zasiadało na trenerskiej ławce w momencie, gdy sezon trwał już w najlepsze i byli swoistym „planem B” klubu.
Dzisiaj Santiago Solari weźmie na siebie odpowiedzialność za zespół, który wystąpi w rozgrywkach, jakie dostarczyły w ostatnich latach najwięcej radości kibicom Królewskich. Argentyńczyk stanie przed lustrem, w którym zobaczy ludzi, jacy znaleźli się w przeszłości w niemal identycznym położeniu. Arsenio Iglesias, Del Bosque, García Remón, Juande Ramos, López Caro, Luxemburgo, Toshack i Zidane. Niemal wszyscy zaczynali zmagania od zwycięstwa i tylko dwóm z nich nie udało się odnieść triumfu w pierwszym meczu Champions League.
Pierwszym z nich był Arsenio Iglesias w sezonie 1995/96. Galisyjczyk zastąpił na stanowisku trenera Jorge Valdano i jego debiut w Lidze Mistrzów wymagał wspięcia się na wyżyny, ponieważ Los Blancos w 1/8 finału mierzyli się z wszechmocnym Juventusem. Drużyna nie zawiodła, przynajmniej w pierwszym spotkaniu, ponieważ udało jej się wygrać 1:0 po trafieniu Raúla. Niestety turyńczycy zdołali odwrócić losy dwumeczu w rewanżu i awansować do kolejnej rundy.
Trzy lata później w podobnym położeniu znalazł się Toshack. Walijczyk przejął Real w połowie sezonu, a jego pierwszy mecz w Lidze Mistrzów wydawał się być co najmniej niebezpieczny. W ćwierćfinale Champions League czekało na niego Dynamo Kijów Szewczenki. I choć nie przegrał, to remis, jaki osiągnął na własnym stadionie, okazał się być niewystarczający, aby pozostać dalej w grze.
W kolejnym sezonie stery przejął Vicente del Bosque, któremu w debiucie przyszło mierzyć się z tym samym rywalem co Toshackowi. Hiszpan wyszedł z tego pojedynku z twarzą i wygrał na kijowskim stadionie 2:1, gdzie Królewscy kilka miesięcy wcześniej pożegnali się z rozgrywkami. To zwycięstwo było preludium do ósmego Pucharu Europy, po jaki na koniec sezonu sięgnęli Los Blancos.
Na kolejną zmianę szkoleniowca w trakcie rozgrywek trzeba było poczekać do sezonu 2004/05. Mariano García Remón tymczasowo przejął posadę po Camacho i w pierwszym swoim meczu na ławce wygrał w fazie grupowej z Romą 4:2. W tamtym sezonie zespół poprowadził jeszcze Wanderlei Luxemburgo. Brazylijczyk rozpoczął przygodę z Ligą Mistrzów od meczu 1/8 finału z Juve, który Królewscy wygrali 1:0 po trafieniu Helguery, ale w rewanżu znów lepsi okazali się Włosi.
Sezon 2005/06 był jedynym, w którym zatrudniony w trakcie jego trwania szkoleniowiec, poległ w debiucie. Juan Ramón López Caro udał się z zespołem do Pireusu, a tam Olympiakos okazał się lepszy i wygrał 2:1, choć Królewscy prowadzili do przerwy po bramce Sergio Ramosa. Decydującego gola dla Greków strzelił jednak Rivaldo. Sam mecz nie był zbyt istotny dla układu tabeli, gdyż już przed jego rozpoczęciem było już wiadomo, że Real zajmie drugie miejsce w grupie i awansuje do fazy pucharowej.
Następnym trenerem, któremu przyszło gasić pożar w trakcie sezonu, był Juande Ramos. Hiszpan miał przed sobą łatwe spotkanie grupowe z Zenitem, a jego zespół wygrał na Bernabéu 3:0. Ostatnim szkoleniowcem, który ruszył na ratunek Królewskim, był Zinédine Zidane. Francuz rozpoczął przygodę z Ligą Mistrzów od wygranej 2:0 z Romą, a dalszy ciąg tej historii wszyscy znają już doskonale.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze