Silny rywal = słaby Real Madryt
Królewscy nie radzą sobie w lidze z klasowymi zespołami
W sobotę na San Mamés piłkarze Realu Madryt obudzili się z pięknego snu, jakim było perfekcyjne rozpoczęcie ligowych rozgrywek (komplet trzech zwycięstw). W ostatnich tygodniach Królewscy do korzystnych wyników dodawali również wiele bramek, długie utrzymywanie się przy piłce i pełną dominację od pierwszej do ostatniej minuty. Jednak ponownie, gdy na horyzoncie pojawił się silniejszy rywal, podopieczni Julena Lopeteguiego zanotowali kolejne potknięcie.
W tym sezonie Real Madryt dwukrotnie musiał się mierzyć z klasowym rywalem – najpierw w Superpucharze Europy z Atlético Madryt, a następnie z Athletikiem Bilbao na zawsze wymagającym San Mamés. W żadnym z tych starć piłkarze z Santiago Bernabéu nie stanęli na wysokości zadania. Po derbowym starciu w Tallinnie tłumaczono, że Królewscy mają za sobą niewiele treningów i normalnym było, że w dogrywce opadli z sił. Warto jednak pamiętać, że zawodnicy rojiblancos pod względem przygotowań byli w podobnej sytuacji, a i tak pokazali się z dużo lepszej strony – zarówno pod względem taktycznym, jak i fizycznym.
Po przegraniu Superpucharu Europy Gareth Bale, Karim Benzema i spółka zabrali się do pracy i na otwarcie ligowych rozgrywek zaprezentowali swoim kibicom skuteczny i ładny dla oka futbol. Zaczęło się mówić, że madridistas nie muszą już tęsknić za Cristiano Ronaldo i po pewnych triumfach nad Getafe, Gironą i Leganés Królewscy mogli się pochwalić kompletem punktów. Nie okłamujmy się jednak, że jeszcze przed rozpoczęciem La Ligi te dziewięć punktów było formalnością.
Sezon 2017/18 do zapomnienia
Na pierwszy rzut oka futbol praktykowany przez Lopeteguiego różni się od tego Zinédine'a Zidane'a. Mimo to mając na uwadze fakt, że pod względem personalnym nie doszło do wielkich zmian w składzie, warto przypomnieć, że w poprzednim sezonie ligowym bilans starć Królewskich w tych najbardziej wymagających meczach był katastrofalny.
W dwunastu pojedynkach z drużynami, które ostatecznie zakwalifikowały się do europejskich rozgrywek, Real Madryt zanotował tylko trzy triumfy – z Valencią na Mestalla (4:1), z Betisem na Villamarín (5:3) i z Sevillą w Madrycie (5:0). Poza tym dwa remisy z Atlético (0:0 i 1:1) oraz po remisie z Barceloną na Camp Nou (2:2), Villarrealem na Estadio de la Cerámica (2:2) i Valencią na Bernabéu (2:2). Najbardziej niepokojące jest to, że porażek było więcej niż zwycięstw – 0:1 z Betisem, 0:1 z Villarrealem, 2:3 z Sevillą i 0:3 z Barceloną.
Wymagający terminarz
Teraz przed Królewskimi maraton, który może przypomnieć im koszmary sprzed roku. Najpierw środowe starcie w Lidze Mistrzów z Romą, następnie mecz „pułapka” z Espanyolem, w środku tygodnia wyjazdowy pojedynek z Sevillą, a na koniec miesiąca derbowe spotkanie z pogromcą z Tallinna, Atlético.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze