Advertisement
Menu
/ elpais.com

Tavares: Moim idolem zawsze był Cristiano Ronaldo

Wywiad z koszykarzem Królewskich

Dziewięć lat temu Walter „Edy” Tavares, urodzony w 1992 roku na Wyspach Zielonego Przylądka, nawet nie miał w rękach piłki do koszykówki. Przypadek i wzrost (221 centymetrów) otworzyły mu drzwi do nowego życia. Po niezwykłej drodze wylądował w Realu Madryt, z którym dzisiaj będzie walczył o wyjazdowe zwycięstwo z Panathinaikosem, by zdobyć bilet do Belgradu na Final Four. „Myślę, że wszystko pójdzie dobrze”, powiedział Edy.

Jakie jest życie, mając 221 centymetrów wzrostu?
W koszykówce daje ci to przewagę, ale w życiu codziennym jest to dużym utrudnieniem. Gigant nigdy nie może się ukryć. Jestem bardzo nieśmiały, ale stale wywieram na ludziach wrażenie. Muszę z tym żyć.

Kiedy byłeś młody i widziałeś, w jakim tempie rośniesz (dwa metry w wieku 14 lat), miałeś jakieś obawy?
Nie. W takim wieku to sprawia, że czujesz się lepszy od innych. Kiedy grałem w piłkę z przyjaciółmi, wszyscy się mnie bali, ponieważ byłem najwyższy i najsilniejszy. Chciałem się czuć jak zwykła osoba, ponieważ jestem nieśmiały, ale wszystkich onieśmielałem.

Marzyłeś o byciu piłkarzem?
Tak. Wszyscy w mojej dzielnicy chcieli grać w Benfice. Do wieku 17 lat nie wiedziałem, czym jest koszykówka. Całymi dniami myśleliśmy o piłce nożnej, ale nagle moje życie się zmieniło.

Co by się z tobą stało, gdyby nie pojawił się ten Niemiec, który prowadził bar naprzeciwko domu twojej babci, nie zrobiłby ci zdjęcia i nie zaniósłby go do dyrektorów Gran Canarii?
Z pewnością mieszkałbym na Wyspach Zielonego Przylądka, pomagając mamie w jej niewielkim sklepie. Wcześniej wspierałem ją, jak tylko mogłem. Ona pracowała bez wytchnienia, żeby zapewnić nam jedzenie. Mój ojciec był marynarzem i spędzał sześć miesięcy w domu i sześć miesięcy na morzu. Pracował na kontenerowcu i podróżował po całym świecie. Oni nauczyli mnie pracowitości i pokory. Najlepszą radą, jaką mi dali, było to, żeby zawsze pamiętać, skąd się pochodzi.

Trafiłeś do Gran Canarii w 2009 roku, a trzy lata później zadebiutowałeś w Lidze ACB. Jakie były te trzy lata, w trakcie których stałeś się koszykarzem?
Było tam wiele poświęcenia. Na początku było tragicznie, nie miałem ani siły, ani koordynacji. Nigdy wcześniej nie uprawiałem tego sportu na poważnie. Trenowałem od poniedziałku do niedzieli, kilka razy dziennie. Nie wiedziałem nic, więc robiłem wszystko, co mi kazali. To była moja jedyna szansa. Gdy mówili, że mam przyjść na halę o 6:00, byłem tam. Gdy mówili, że trzeba trenować przed pójściem do szkoły, w przerwie i po szkole, robiłem to. Później trenowałem trzy godziny popołudniu z drużyną. Byłem zmęczony, ale starałem się dawać z siebie wszystko i ciągle szukać motywacji. Wytrzymywałem to wszystko, żeby móc pewnego dnia pomóc mojej rodzinie.

Po tych początkach naznaczonych poświęceniem, udało ci się uzyskać radość z gry w koszykówkę?
Szczerze mówiąc, teraz się tym cieszę. Wszystko stało się bardzo szybko przez te sześć lat, które jestem profesjonalistą. Całość było pracą i pracą. Zawsze zaczynałem od zera, kiedy debiutowałem w Lidze ACB czy kiedy odszedłem do NBA. Teraz w Madrycie czuję się szczęśliwy i odkryłem przyjemność w grze w koszykówkę.

NBA przyszło zbyt wcześnie?
Nie, to był idealny moment, żeby wykonać ten krok, ale nie trafiłem do odpowiedniego miejsca. W Atlancie mnie chcieli, ale nie potrzebowali. Sprowadzili mnie, żeby uzupełnić kadrę, a nie do grania. Dyrektor sportowy Atlanty chciał mnie o wiele bardziej niż trener. Nie mieli ze mnie pożytku, a ja nie mogłem się rozwijać.

Jak wyglądał transfer do Realu Madryt?
Byłem pewny, że w NBA G League nie zostanę dłużej niż rok. Kiedy Atlanta ze mnie zrezygnowała, Cleveland Cavaliers dało mi szansę. Poszedłem tam, żeby pracować i wywalczyć sobie możliwość powrotu do NBA. Znów trafiłem do G League, a kiedy pojawiło się zainteresowanie Realu Madryt, zdecydowałem się zakończyć te poświęcenia. Od kiedy Pablo Laso do mnie zadzwonił, wszystko było bardzo łatwe. Sposób, w jaki ze mną rozmawiał i wszystko tłumaczył, przekonał mnie. Miałem inny jego obraz, patrząc z zewnątrz. Podczas meczów jest bardzo intensywny i poważny, ale zachwyciła mnie jego normalność.

Barcelona również ciebie chciała.
Tak, ale Real Madryt wykazał więcej chęci do zakontraktowania mnie. Barcelona miała wobec mnie inne plany, a tutaj chcieli mnie natychmiast, z całej siły. Wykonali wielki wysiłek, żeby mnie sprowadzić, a w dodatku to moja ulubiona drużyna, więc wszystko było bardzo łatwe.

Przyszedłeś niczym wybawca. Twój transfer był bodźcem dla drużyny, żeby zapomnieć o kontuzjach.
Wiedziałem, że będę tam pasować, ponieważ mam zdolność do szybkiego uczenia się. Starałem się dawać z siebie wszystko, uczyłem się każdej akcji i gry drużyny. Dali mi mnóstwo wskazówek odnośnie poruszania się w obronie i w ataku… Ktoś mógłby wątpić, czy jestem przygotowany, ale ja wyznaczam sobie cele i nie zatrzymuję się, dopóki ich nie osiągnę. Chcę zostać tutaj na wiele lat. Podpisałem trzyletni kontrakt i moim marzeniem jest zdobywanie trofeów. Na razie żadnego nie mam.

Kto jest twoim idolem?
Zawsze był nim Cristiano Ronaldo. Śledziłem go od czasów gry w Sportingu. Dotarł tam, gdzie się znajduje dzięki swojej pracy. Jest idealnym obrazem sportowca z powodu tego, jak o siebie dba i jak się poświęca swojemu zawodowi. Jest wzorem, jak się rozwijać. Teraz mogę go obserwować z bliska, chociaż na razie tylko zrobiłem sobie z nim zdjęcie, nie mieliśmy okazji porozmawiać.

Jak podchodzisz do rywalizacji z Panathinaikosem?
To bardzo silny rywal, a ich trener ma o nas szczegółowe informacje. Jednak my również dobrze ich przestudiowaliśmy, żeby spróbować odnieść zwycięstwo. Kluczem zawsze jest pierwszy mecz, który daje ci kopa na resztę rywalizacji. Spodziewamy się greckiej atmosfery. Ludzie tam naciskają bardzo, ale my jedziemy tam wykonać naszą pracę. Jeśli zrobimy to, co nam mówi Pablo, wszystko będzie dobrze, z pewnością. Chodzi o to, żeby wyjść na parkiet od początku z dużą energią, a nie żeby zobaczyć, co się stanie.

Odliczacie godziny do powrotu Llulla?
Energia i zacięcie, które on ma przez cały czas, są niesamowite, zarówno na parkiecie, jak i poza nim. Zawsze był z nami, żeby nas wspierać i pomagać. Można już zobaczyć tego Sergio, którym był przed kontuzją. Wiele się można od niego nauczyć. Na treningu dwa razy próbowałem go zablokować, ale on rzucił nade mną i trafił w obu przypadkach. Wrócił.

Kim chcesz być w przyszłości?
Studiowałem informatykę i chciałbym pewnego dnia zakończyć dokończyć studia. Chciałbym również stworzyć szkółkę na Wyspach Zielonego Przylądka, żeby szukać talentów. Brakuje tam dobrej szkoły. Wiele osób chce się uczyć i mieć lepszą przyszłość, tak jak ja. W ten sposób mógłbym się odwdzięczyć za to, co mi dała koszykówka.

Co oznaczało dla ciebie odkrycie koszykówki?
Koszykówka była dla mnie ratunkiem. Poza tym spopularyzowałem ten sport na Wyspach Zielonego Przylądka. Teraz wszyscy w kraju chcą zobaczyć mnie w telewizji, a wcześniej oglądali tylko piłkę nożną.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!