Advertisement
Menu
/ marca.com

„Grałem u boku Zidane'a i galácticos”

Nieznana historia Víctora Blanco, wychowanka ze Ciudad de los Ángeles

Na zdjęciu powyżej widzimy ujęcie z obozu przygotowawczego Realu Madryt w 2005 roku. Uśmiechnięty Zinédine Zidane w ramionach Ivána Helguery oraz innego zawodnika, którego madridismo nie pamięta. Mowa tutaj o człowieku, który w ciągu zaledwie dziesięciu dni poznał, czym jest spełnienie marzeń i dzielenie szatni z Casillasem, Roberto Carlosem, Zidane'em, Beckhamem, Gutim, Ronaldo czy Raúlem, a także jak wygląda ta druga twarz futbolu. Twarz boiskowych batalii trzeciej i czwartej ligi. Twarz kontuzji, które zmuszają do zakończenia kariery w wieku zaledwie 25 lat.

Víctor Blanco potrafił pogodzić się z losem i rozpocząć życie na nowo. Obecnie pracuje jako rzeczoznawca samochodowy w Towarzystwie Ubezpieczeń Zurich, a jednocześnie trenuje grupę dzieciaków ze swoich rodzinnych stron. Spotykamy go właśnie podczas treningu grupy Alevín A z madryckiej dzielnicy Ciudad de los Ángeles. To tam przyjmuje wizytę dziennikarzy Marki, aby z wrodzoną pokorą i skromnością wspomnieć czasy, w których trenował u boku Zidane'a.

– Zidane? Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że będzie trenerem Realu Madryt, to nigdy bym w to nie uwierzył. Nie widziałem go przemawiającego przed całą grupą czy podnoszącego głos, gdy trzeba kogoś przywołać do porządku. Był zimnym gościem, ale dobrze wychowanym. Zawsze służył każdemu pomocą. To taki cichy lider. Sama jego obecność sprawiała, że chciałeś za nim iść. Teraz, gdy widzę, w jaki sposób prowadzi drużynę, to naprawdę trudno wymagać od niego więcej. Nawet jeśli nic by w tym sezonie nie wygrał, to i tak bym go zostawił. Łatwo jest kogoś wspierać, gdy dobrze mu idzie.

Sam początek Víctora w Realu Madryt od razu naznaczył jego przeznaczenie. W meczu pokazowym zdobył pięć bramek i klubowi działacze przekazali jego ojcu, aby wrócili we wrześniu. „Trafiłem do grupy Benjamín i grałem tam do 22. roku życia. Mogę się pochwalić tym, że przeszedłem przez wszystkie kategorie wiekowe klubu”, mówi z rozrzewnieniem Blanco, madridista od dziecka, który nigdy nie zapomniał dnia, w którym Fernando Redondo po raz pierwszy uścisnął mu rękę w starym miasteczku sportowym. To właśnie tam zaczynał jako napastnik, aby następnie przejść na pomoc i ostatecznie skończyć jako lewy obrońca.

To właśnie na pozycji lewego obrońcy wywalczył sobie pewne miejsce w pierwszym składzie i razem z Realem Madryt B awansował do Segunda División. Wtedy też nadeszła szansa na wejście do pierwszego zespołu. „Byłem na okresie przygotowawczym z drugą drużyną, akurat pojechaliśmy na mecz do Badajoz. Po spotkaniu miałem problem ze ścięgnem udowym i na drugi dzień powiedziałem lekarzowi, że odczuwam ból. Odpowiedział mi: 'Postaraj się normalnie trenować i jak najszybciej wrócić do siebie, bo jeśli wszystko pójdzie dobrze, to czeka cię wyjazd z pierwszym zespołem'. W mgnieniu oka wszystko przestało mnie boleć”.

W tamtym czasie kontuzji nabawił się Raúl Bravo i trener Vanderlei Luxemburgo postanowił postawić właśnie na Víctora. Do pierwszej drużyny dołączył na zgrupowaniu w Irdning. ”Dotarłem akurat w porze obiadowej i musiałem usiąść na miejscu Figo, który kilka dni wcześniej odszedł do Interu. Musiałem siedzieć obok Raúla, Zidane'a, Roberto Carlosa, Ronaldo, Owena... Próbowałem przekazać Soldado, aby pomógł mi zmienić miejsce, ale nie udało się. Muszę przyznać, że każdy zachowywał się wobec mnie naprawdę fenomenalnie. Z zewnątrz możesz postrzegać innych nieco inaczej. A na żywo na przykład Guti był wobec mnie bardzo życzliwy. Szczerze mówiąc, nie widziałem innego zawodowego piłkarza, który traktowałby lepiej wychowanków niż właśnie on”.

To ciepło, jakiego doświadczyć można w samej szatni, stoi w kontraście z chłodem, z jakim podejmuje się decyzje w biurach i gabinetach. Víctor bardzo szybko musiał się wybudzić ze snu, który przeżywał. „Od dziecka pracujesz na ten moment i właśnie wtedy, kiedy to osiągasz, to od razu jest ci to odbierane. To cię boli i zaskakuje. Moje odejście z Realu Madryt było dosyć dziwne. Do Austrii pojechałem jako podstawowy lewy obrońca Realu Madryt B. Nie wiem, co się stało, ale po powrocie klub informuje mnie, że muszę odejść. Wyjeżdżam z pierwszym zespołem, co bez wątpienia jest krokiem naprzód, wracam i okazuje się, że nie ma dla mnie miejsca. W futbolu czasami mają miejsce takie sytuacji, których po prostu nie zrozumiesz”.

Wówczas Víctor Blanco zaakceptował ofertę z Salamanki, gdzie pojawiły się przewlekłe problemy z więzadłem w prawym kolanie. „W końcu postanowiłem to wszystko zostawić, ale zadzwonili do mnie z Móstoles. To trwało jeszcze tydzień. Niesamowity ból w kolanie, musiałem poddać się operacji. Po jednym z treningów podszedłem do trenera i powiedziałem mu: 'Myślę, że powinniście rozwiązać ze mną kontrakt'. Pamiętam, że tego dnia długo płakałem. Uważam, że w moim wykonaniu to była naprawdę odważna decyzja, z której jestem dumny. Ciężko jest się z tym wszystkim pogodzić, mając tylko 25 lat”.

Arbeloa, Soldado, Juanfran, Diego López, De la Red, Javi García, Jurado, Borja Valero, Trashorras, Barral... To tylko niektórzy z jego kolegów z boiska, którzy przebili się do pierwszoligowych zespołów. Víctorowi nie było to dane. „Często oglądam ich w akcji i odczuwam zdrową zazdrość. Chciałbym być na ich miejscu. Cieszę się z ich powodu. Dobrze się ogląda, jak osoby, z którymi dzieliłeś szatnię, odnoszą sukces. To dodaje ci sił, uświadamiasz sobie, że również mogłeś tak daleko zajść. Nie udało się”.

Víctor po zakończeniu piłkarskiej kariery odsunął się od futbolu, aby w pełni zaleczyć wszystkie rany. Kilka lat temu postanowił wrócić, aby zaangażować się w projekt Ciudad de los Ángeles. Przez jeden sezon grał ze swoimi znajomymi, a później oddał się już całkowicie pracy z dziećmi. Swoim podopiecznym oraz swemu synowi Davidowi może jednak opowiadać, że przeżył prawdziwą bajkę. Bajkę, w której chłopak z jego dzielnicy grał razem z Zidane'em i galácticos.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!