Bananowy poniedziałek: Arogancja, coroczna szopka i madrycki Zjawiński
Zapraszamy do lektury
„Próbowała ominąć korek wjeżdżając na buspas, zignorowała patrol policji i sygnały nakazujące jej zatrzymanie auta, a gdy radiowóz zajechał jej drogę, to stwierdziła, że jest dyrektorką dużej firmy i będzie jeździć, gdzie chce i stawać, kiedy chce”. Do tego typu brawurowej akcji doszło w minionym tygodniu na ulicy Morskiej w Gdyni, o czym w przytoczonych powyżej słowach poinformował portal trójmiasto.pl.
Pomijając już fakt, że bohaterka opisanej wyżej sytuacji okazała się zamieszkiwać sołectwo sąsiadujące z moim, jej zachowanie trochę skojarzyło mi się z tym, jak swój wizerunek w ostatnim czasie kreuje PSG. Finansowe Fair Play? Wydamy tyle, ile mamy ochotę, a w razie czego znajdziemy jakieś prawne kruczki, by uniknąć kary. Coś mówiliście? No, to uważajcie, bo zaraz wyciągniemy waszą największą gwiazdę. Sędziowanie? UEFA nie okazuje nam szacunku, nie chcemy drugiego Aytekina (dziwne jednak, by sędzia mylił się w drugą stronę, jeśli 90% meczu toczyło się w polu karnym PSG – przyp.red)! Mbappé robiący krzywdę rywalowi, a następnie przeklinający pod nosem i wykonujący do kamery dziwne gesty? To nie arogancja, to jedynie młodzieńczy wyskok, nie zasługuje, by zawiesić go na finał Pucharu Ligi.
Prawda jest jednak taka, że PSG na tę chwilę to wciąż klub, którego największym sukcesem był triumf w Pucharze Zwycięzców Pucharów w sezonie 1995/96, a zachowują się tam tak, jakby los wszechświata od dawien dawna zależał wyłącznie od tego, czy paryżanie mają dziś akurat dobry nastrój. Możesz mieć kasy jak lodu, ale niestety klasy za nie nie kupisz.
Nie zrozumcie mnie źle, nie mam nic przeciwko dbaniu o własne interesy ani też nie uważam, by z racji na przeszłość komukolwiek coś należało się z urzędu. Jeśli PSG stać było na wpłacenie klauzuli za Neymara, proszę bardzo. Tak czy owak, mam wrażenie, że mogłoby być w tym wszystkim nieco mniej drażniącej pretensjonalności i roszczeniowej postawy. Co prawda nie interesuję się przesadnie Premier League, ale odnoszę wrażenie, że chociażby w Manchesterze City nie są aż tak napuszeni. I nie piszę tego tylko dlatego, że zazdroszczę naszym środowym rywalom Neymara (choć oczywiście zazdroszczę).
Byłbym zapomniał – pani dyrektorce w myśl prawa jednak nie było wolno wszystkiego. Zabrano jej prawo jazdy i będzie odpowiadać przed sądem za popełnienie przestępstwa.
***
Choć futbol lubi, gdy określa się go mianem nieprzewidywalnego (jest w tym zresztą sporo prawdy), to jednak w Hiszpanii wciąż przed startem sezonu kilka rzeczy da się wywróżyć z niemalże stuprocentową pewnością. Chodzi rzecz jasna o ślepych sędziów, szpalery, do których koniec końców nie dochodzi oraz to, że w finale Pucharu Króla zagra Barcelona.
W związku z tym ostatnim dziennikarzom, szczególnie katalońskim, jak zwykle zaczynały się już błyszczeć oczy na samą myśl, że w najbliższych dni będą mogli nabijać wierszówkę niusami o finale na Santiago Bernabéu, który i tak nie odbędzie się na Santiago Bernabéu (dziś oficjalnie podano do wiadomości, że będzie to Wanda Metropolitano).
Szczerze mówiąc, nie chce mi się pisać już oczywistości takich, jak to, że jeśli kogoś wyjątkowo nie lubisz, to nie zapraszasz go do siebie do domu. Tym bardziej w sytuacji, gdy doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, że jedynym zamiarem gościa jest uwalenie ci dywanu zabłoconymi buciorami i na odchodne pożegnanie cię z niecenzuralnych słowach.
Czasami zastanawiałem się, czy najlepszym możliwym scenariuszem, który wreszcie położyłby kres tej cyklicznej medialnej szopce nie byłby finał na Santiago Bernabéu, w którym Barcelona doznaje bolesnej porażki. Co innego jednak nieprzewidywalność futbolu, a co innego snucie wizji rodem z powieści science-fiction.
Cóż, nawet jeśli ta czcza gadanina co roku irytuje mnie – i raczej nie tylko mnie – w tym samym stopniu, to jednak muszę przyznać, że było mi wszystko jedno, kto ostatecznie awansuje. Jakoś nie potrafiłem kibicować Valencii, której piłkarze w starciu z nami na Estadio Mestalla długimi chwilami również osiągali Himalaje szeroko pojętego pajacowania.
***
Gole w lidze w sezonie 2017/18:
Asier Illarramendi: sztuk sześć
Karim Benzema: sztuk dwie
Sam nie wiem, czy to straszne czy już bardziej śmieszne. Stara piłkarska prawda powiada jednak, że każdy klub od czasu do czasu musi trafić na swój własny odpowiednik Dariusza Zjawińskiego. Z tą różnicą, że gdy Zjawiński po raz drugi w rozgrywkach trafiał do siatki, wiadomo było, że można już z nim rozwiązywać kontrakt.
***
Toni Kroos nie zdobywa bramek. On podaje piłkę obok słupka. Albo w okienko, jak w minioną sobotę. Uwielbiam, zresztą jak chyba każdy, podziwiać gole strzelone po bombach z dystansu czy spektakularnych indywidualnych rajdach. Trafienia Kroosa mają jednak w sobie coś, co budzi szczególny zachwyt. Nie sposób się w ich przypadku doszukiwać się jakiegokolwiek pierwiastka farta (co by było gdyby kopnął odrobinę wyżej/z mniejszą siłą albo gdyby bramkarz był lepiej ustawiony?). Wszystko za każdym razem wygląda zgodnie z wykonaną przed zagraniem chłodną kalkulacją.
Ciekaw jestem, jak wyglądałaby kariera Niemca, gdyby przy podobnym spokoju, trzeźwości umysłu i rzecz jasna niebywałej celności zdecydował się w młodych latach zostać napastnikiem.
***
W miniony weekend wreszcie wróciła polska ekstraklasa. W końcu więc będzie można przeżywać w lidze emocje nieograniczające się wyłącznie do cieszenia raz na kiedyś oka grą zespołu, który – nie licząc prób zmniejszenia dystansu do lidera w dbałości o resztki wrażeń estetycznych – i tak nie walczy już praktycznie o nic (do Ligi Mistrzów i tak przecież awansujemy).
Szczególnie ciekaw jestem, jak poradzi sobie nowy meksykański napastnik Arki Gdynia, Enrique Esqueda. Mam jednak przeczucie, że nawet jeśli pod ośrodek treningowy nie zaczną zjeżdżać się śpiewacy mariachi, jak działo się to w przypadku Chicharito, to od Benzemy o wiele gorszy mimo wszystko się nie okaże. O przebicie Rafała Siemaszki może być już jednak o wiele trudniej.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze