Real traci bardzo dużo goli na Bernabéu

Statystyki w piłce są jak przedwyborcze sondaże. Zawsze znajdzie się jakaś liczba, która pomaga myśleć o wygranej lub brać pod uwagę klęskę. Real Madryt w tym sezonie stracił na Bernabéu już więcej goli (22) niż w ciągu całego zeszłego sezonu (21 w 28 meczach). Tylko 14 z 39 spotkań Królewscy kończyli z czystym kontem. Co prawda nie wydaje się, że wina leży wyłącznie po stronie bramkarza, którego Los Blancos nieustannie próbują ściągnąć od 2015 roku, jednak statystyki dotyczące gry obronnej nie nastrajają zbyt optymistycznie przed konfrontacją z tercetem Neymar-Mbappé-Cavani.

Łatwość, z jaką Real pozwala trafiać przeciwnikom do siatki na Santiago Bernabéu jest zadziwiająca. Po raz ostatni podopieczni Zinédine'a Zidane'a nie stracili gola u siebie siedem potyczek temu, gdy do stolicy Hiszpanii przyjechała Sevilla. Od tamtego czasu co najmniej po jednym golu w Madrycie zdobyły drużyny Realu Sociedad, Leganés, Deportivo, Villarrealu, Numancii i Barcelony. Ukłuć Królewskich mógł gracz o dowolnym profilu: Illarra, Bautista, Eraso, Gabriel, Fornals, Gullermo (dwa razy), Aleix Vidal, Luis Suárez, Messi... 15 dni przed wspomnianym starciem z Sevillą dwukrotnie w świątyni Królewskich na listę strzelców wpisywali się nawet gracze trzecioligowej Fuenlabrady. Nie bez powodu na Ciutat de Valencia Sergio Ramos rzucił w kierunku Marcelo, że obrona Los Merengues przypomina burdel.

Wczoraj od pierwszej minuty – z wyjątkiem Carvajala – widzieliśmy zestawienie defensywy, które ujrzymy również przeciwko PSG. Dobre wrażenie, które Real zostawił po sobie w pierwszej połowie, po przerwie ustąpiło niepokojowi. Jakkolwiek spojrzeć, drugą połowę Sociedad wygrało 2:1. Na tę chwilę w obliczu konfrontacji z PSG można wynaleźć tyle samo obaw co powodów do nadziei. Tak czy inaczej, Zidane musi znaleźć optymalne rozwiązanie, by unicestwić zabójcze trio PSG i Emery'ego, który bardzo dobrze umie analizować liczby...