Ramos: Proszę o wybaczenie
Wypowiedzi kapitana ze strefy mieszanej
Sergio Ramos wczoraj jako ostatni opuścił szatnie na Santiago Bernabéu. Przedstawiamy wypowiedzi, jakie Hiszpan udzielił w strefie mieszanej stacjom telewizyjnym, a następnie rozgłośniom radiowym.
– Pierwszymi niezadowolonymi jesteśmy my. To prawdziwa katastrofa, że odpadliśmy dzisiaj z Pucharu. Kolejny cel nam się oddalił. W tym trudnym momencie musimy być jak najbardziej zjednoczeni, by spróbować nie stracić reszty z tego, co zostaje nam w sezonie. Trzeba dalej pracować i skupić się na jedynej karcie, jaka nam zostaje, czyli Lidze Mistrzów. To bardzo trudne wyzwanie i dlatego musimy rywalizować każdego dnia, by dobrze trenować i podejść do tych spotkań w jak najlepszy sposób.
– Carvajal powiedział, że szatnia nie staje na wysokości herbu? Cóż, może przez sytuację czy ostatnie wyniki. Ci z nas, którzy są tu najdłużej, wiedzą, że najważniejszy jest herb, jaki reprezentujemy. Nigdy nie można o tym zapominać. Futbol ponad wszystkim to wyniki i po przeżyciu wyjątkowej epoki pod względem tytułów takie rezultaty są dużo trudniejsze do przełknięcia. Wszyscy jesteśmy odpowiedzialni, nie tylko trener, także zawodnicy, bo zawsze możemy zrobić więcej, by spróbować zmienić tę sytuację. Tak się nie stało, ale trzeba umieć wyciągać wnioski też ze słabych momentów, by odwrócić sytuację jak najszybciej.
– Wstyd? Cóż, wstyd według mnie byłby brakiem szacunku dla rywala, którego mieliśmy naprzeciw. Trzeba pogratulować zwycięzcy, ale dla nas bardziej niż wstyd jest to katastrofa, że odpadliśmy z Pucharu Króla z zespołem, który na papierze jest słabszy od Realu Madryt.
– Zabrakło głodu sukcesów? Nie wiem… Trzeba to zadawać indywidualnie. Ja mogę odpowiedzieć za siebie, że mi go nie brakuje. Codziennie wstaję z taką samą nadzieją na pożeranie świata i zdobywanie trofeów. Zawsze zapominam o tym, co było i resetuję się w każdym roku. Nie mówię, że koledzy tak nie robią, ale też łatwiej jest tak mówić, gdy nie ma wyników. Nie należy nikogo wskazywać, nawet trenera. Każdy musi wziąć winę na siebie. Samokrytyka to pierwszy krok, jaki musi zrobić każdy z nas i podejść w odpowiedni sposób do trudnego lutego. Musimy postarać się odegrać dobre role w Lidze Mistrzów, która pozostała naszą jedyną kartą.
– Wina Zidane'a? Nie wiem. Jak mówię, każdy ma procent odpowiedzialności, trener ma swój, zawodnicy swój. Gdy nie idzie, każdy myśli, co mógł zrobić czy jakie mógł zastosować zmiany, żeby pomóc zespołowi. Gdy nadchodzą turbulencje, trzęsienia i złe czasy, rozumiemy, że kibice są bardzo wyczuleni. Futbol to na końcu stany uczuciowe i dobrze wiemy, co czuje każdy kibic, który ogląda swoją ekipę w takiej sytuacji. Nie potrafiliśmy odwdzięczyć się za to wsparcie i oni wracają do domów z poczuciem porażki, co ma w sobie też każdy z nas. Oni chcieliby utrzymać radość przez cały rok. Futbol ma ogromny światowy wydźwięk i każdy przeżywa go na swój sposób, który naznacza mu rok. To wszystko, co przeżyliśmy, te lata triumfów, wszyscy przyzwyczailiśmy się do dobrego i potem trudniej pogodzić się z trudnymi czasami. W życiu też trzeba się z tym zmierzyć. Postaramy się, żeby to minęło i żebyśmy znaleźli dobrą serię, szczególnie w Lidze Mistrzów.
– Problem fizyczny? Nie sądzę, że to problem fizyczny. Liczby i statystyki są dostępne. Uważam, że drużyna pracuje bardzo dobrze, ciężko trenuje. Wszyscy widzimy, ile kilometrów biega każdy z nas. Nie widzę problemu fizycznego. Na końcu umysł jest dużo mocniejszy od stanu fizycznego. Ogólnie postawiłbym wyżej temat nastawienia, mentalny. Nie sądzę, że to problem fizyczny.
– Szatnia jest dalej z Zidane'em? Cóż, zawsze powtarzam, że przyszłość trenera to nie są nasze decyzje. My musimy skupić się na graniu i tyle, resztę decyzji muszą podjąć ludzie z góry. To prawda, że zawsze powtarzałem, że Zizou ma nasze zaufanie. Mówiłem tak, gdy wygrywaliśmy i teraz też ma nasze wsparcie, to oczywiste, całej kadry.
– Wszyscy jesteśmy dotknięci, to dramatyczny dzień dla nas wszystkich, najbardziej dla tych, którzy zagrali i dla kibiców. Dla nich wynik ich ekipy wyznacza nastrój na cały tydzień. Rozumiemy, że ludzie są rozczarowani zawodnikami i trenerem, Realem Madryt. Musimy być razem, bo to ciężkie chwile. Życie daje jednak szanse, by wyciągać też wnioski ze złych momentów. Mieliśmy czas, że wygrywaliśmy wszystko z Zizou jako trenerem. Wspieraliśmy go wtedy i teraz też ma nasze wsparcie.
– Zidane powinien zostać na kolejny sezon niezależnie od wyniku z PSG? Takie decyzje podejmuje się na górze, więc nie mam odpowiedzi. Ja powtarzam, że wiele tu przeżyłem, miałem po kilku trenerów w sezonie i to nigdy nie jest nic dobrego. Czasami wprowadza to jeszcze większy brak stabilności w zespole. My nie jesteśmy zwolennikami takich zmian, bo je przeżywaliśmy, mówię z doświadczenia, ale na końcu nie podejmujemy takich decyzji. Zawsze wspieraliśmy Zizou i w trudnych momentach to się nie zmienia, my pierwsi mamy do niego zaufanie.
– Nikt nie męczy się wygrywaniem. Jeśli zmęczyłbym się wygrywaniem, skończyłbym karierę 3 lata temu. Każdy chce zawsze przeżywać dobry czas, ale wszystko idzie do przodu i musimy zmierzyć się też ze złymi czasami. Trzeba wyciągać z nich wnioski. Ja w życiu wiele nauczyłem się ze swoich błędów.
– Co powiedział prezes? Nigdy nie zrobił nam w szatni kłótni. Zawsze schodzi, po wygranej czy po porażce, rozmawia z tym mniej, a z tym więcej, ale zawsze jest, gratuluje czy wspiera. Ja nie powiem, o czym z nim rozmawiałem czy z Zizou. Na pewno jest to fatalny dzień dla wszystkich, także dla prezesa. Rozumiemy, że madridismo jest rozczarowane tą katastrofą, ale nas też bardzo to boli.
– Zidane powiedział, że drużyna nie rywalizowała w pierwszej połowie? Wynik mówi wszystko. Ja pozostaję przy drugiej połowie, gdzie tworzyliśmy okazje i gdy tego potrzebowaliśmy, ruszyliśmy na rywala. Zrobiliśmy to, bo tego potrzebowaliśmy i może gdybyśmy tak wyszli od początku, nie rozmawialibyśmy teraz o odpadnięciu.
– Przesłanie dla kibiców? Proszę o wybaczenie. My najbardziej chcieliśmy, żeby madridista poszedł spać szczęśliwy i dumny z ekipy, z jej wysiłku, za który płaci biletem czy koszulką. My pierwsi to doceniamy. Wszyscy jedziemy do domu wkurzeni, od zawodników przez trenera po prezesa, ale to dzień, by być zjednoczonym. Jest o to trudno, bo to ciężki dzień, ale po przeżyciu razem najlepszego musimy też przeżyć razem to najgorsze.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze