Advertisement
Menu
/ as.com

Van Dijk kosztował prawie dwa razy więcej niż obrona Realu

Echa ruchu transferowego Liverpoolu

Liverpool ogłosił wczoraj, że od 1 stycznia pozyskuje Virgila Van Dijka. Media donoszą, że Southampton otrzyma za stopera aż 75 milionów funtów, czyli około 84,5 miliona euro. 26-letni Holender stał się tym samym najdroższym obrońcą w historii futbolu, przebijając 52 miliony funtów, jakie latem City zapłaciło za Benjamina Mendy'ego.

Oczywiście ta operacja i decyzja Liverpoolu wywołały potężne debaty na temat zasadności takiego ruchu, wartości piłkarzy oraz ilości pieniędzy wydawanych w Premier League. Dziennik AS stworzył dzisiaj zestawienie 8 podstawowych defensyw wśród najlepszych klubów w Europie, które razem kosztowały mniej niż sam Van Dijk. Obok linii obrony Bayernu, Barcelony, Atleti, Interu, Juventusu, Napoli i Romy znaleźli się także gracze Królewskich.

Real Madryt kupił Sergio Ramosa w 2005 roku za 30 milionów euro. W 2007 roku lewą flankę za 6,5 miliona euro wzmocnił wtedy 18-letni Marcelo. W 2011 roku 18-letni Varane doszedł do ekipy Mourinho za 10 milionów euro. Z kolei Dani Carvajal w 2012 roku przeszedł do Bayeru za 5 milionów euro, by po roku wrócić za 6,5 miliona euro, więc można uznać, że jego rozwój na profesjonalnym poziomie kosztował klub 1,5 miliona euro. W sumie 48 milionów euro za podstawowe na dzisiaj zestawienie defensywy. To nieco ponad 50% ceny, jaką dzisiaj Liverpool płaci za samego Van Dijka.

Drugi aspekt tej operacji to oczywiście pieniądze, jakimi dysponują Anglicy oraz sposób, w jaki je wydają. Reszta Europy powoli zostaje w tyle, bo nie stać jej na rywalizację, ani na kwoty transferowe, ani na oferowane pensje. W czerwcu po wygraniu wyborów na prezesa Los Blancos ten temat poruszał Florentino Pérez.

„Sama Premier League daje dużo większe pieniądze wszystkim klubom. Przez 11 lat mieliśmy największe przychody w całym sporcie. Teraz musimy dalej pracować na naszych środkach. Anglicy mają swoje środki, wiele tych klubów jest na giełdach, mogą się swobodnie dofinansowywać, inne mają bogatych właścicieli, za innymi stoją całe kraje. My marzymy o tym, by utrzymywać się w tej walce, ale pozostając klubem, który należy do socios.

Tutaj nikt nie dołoży nam pieniędzy. Wyszliśmy z trudnej sytuacji i nie chcemy tego stracić. Chcemy mieć to poczucie własności, że kiedy idziemy na Bernabéu, to możemy mówić, że ten stadion naprawdę należy do każdego fana Realu Madryt. Porównując pieniądze z telewizji do tych w Anglii, u nas są one malutkie. Najmniej zarabiający tam dostaje prawie tyle, co dostajemy teraz my tutaj. Jest, jak jest i musimy szukać naszych przychodów na innych polach. Nie jest łatwo, ale pracujemy nad tym. Mamy jeden z najlepszych okresów pod względem stabilności instytucjonalnej, społecznej i ekonomicznej. Socios i kibice to jedna z naszych podstaw, nawet jeśli niektórzy próbują nas poróżnić.

Jest nam jednak coraz trudniej. W Premier League jest teraz pełno Amerykanów, których firmy rosną na giełdach, a kluby mogą się dzięki temu dofinansowywać, ile chcą. My pozostajemy przy naszej strukturze, na podstawie której założono klub w 1902 roku. W 2000 roku wystartowałem w wyborach, by Real mógł dalej należeć do swoich socios", podsumował prezes.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!