Advertisement
Menu

Bananowy poniedziałek: Czy da się w ogóle zasłużyć na Złotą Piłkę?

Zapraszamy do lektury

Real wygrał dwa mecze z rzędu, oba w bardzo dobrym stylu, więc i ja jestem zmuszony zaniechać swojego bojkotu. Tak czy inaczej, chwila odpoczynku od siebie na pewno dobrze zrobiła każdemu z nas.

Żeby jednak nie było, że wszystko znowu jest fajnie i kolorowo, muszę napisać, że nie znoszę spotkań, gdy po demolce w pierwszej połowie, w drugiej części gry drużyna już tylko czeka na ostatni gwizdek. W tego typu starciach zawsze włącza się we mnie jakaś dziwna żądza krwi, która domaga się jeszcze większego upokorzenia rywala. Przyznam nawet, że trochę się tego wstydzę, bo oznacza to, że i we mnie tkwią gdzieś głęboko ukryte pokłady zwyczajnego ludzkiego okrucieństwa.

A tak jeszcze z innej beczki, nigdy nie zrozumiem, jak zespół, który przez dwa miesiące w lidze stworzył sobie ze trzy sytuacje, nagle jak gdyby nigdy nic ładuje Sevillii piątkę do przerwy. Tak samo nie zrozumiem, jakim cudem Nacho tak naprawdę nigdy nie był graczem podstawowego składu. Zmysł strzelecki porównywalny co najmniej do tego Ricardo Carvalho:



* * *

Pochwaliłbym za sobotnie zawody arbitra, ale docenienie sędziego za to, że po raz pierwszy od dawna nie miał problemu z gwizdnięciem oczywistej jedenastki, to jak rozpływać się nad tym, że kolarz jeździ na dwukołowym rowerze.

* * *

No dobrze, ale przejdźmy już do głównego tematu, czyli Złotej Piłki dla Cristiano Ronaldo.

Kiedy obserwuję te wszystkie tornada towarzyszące każdej kolejnej gali, zastanawiam się, czy najlepszym rozwiązaniem nie byłoby rozgonienie tego konkursu w sto diabłów. Tak niezdrowych emocji wśród fanów futbolu nie budzi obecnie w świecie sportu chyba żaden inny plebiscyt. Wzajemne przekrzykiwania, ciągłe poczucie niesprawiedliwości, wieczna debata dotycząca wagi poszczególnych kryteriów i nieustające malkontenctwo. Piana na pysku, klapki na oczy i bijemy na ślepo.

Wygrywasz niemal w pojedynkę najbardziej prestiżowe rozgrywki w Europie? Źle, bo nie strzelasz masowo okolicznym ogórkom. Strzelasz masowo okolicznym ogórkom? Też źle, bo przecież nie zdobyłeś z drużyną żadnego istotnego trofeum. Strzelasz masowo okolicznym ogórkom, regularnie dokładasz do tego bramki w Lidze Mistrzów i zdobywasz trofea? Również źle, bo za dużo goli z karnych i na pustaka, podczas gdy ten drugi jest „zwyczajnie lepszym zawodnikiem”. A tak w ogóle to najlepiej może by uhonorować Gianluigiego Buffona za całokształt, żeby po nocach nie śniły mu się już przegrane finały Champions League? Wszystko zawsze, cholera, źle. Niezależnie od tego, jak się postarasz, ktoś koniec końców i tak o twoje dokonania wytrze sobie ubłocone buciory, a następnie będzie miał pretensje, że w wolnym czasie nie wymyśliłeś lekarstwa na wszystkie choroby świata.

Liczbami operować nie będę, bo jestem w tym słaby. Tak czy owak, często zastanawiam się, czy zamiast patrzeć w taki sposób, że jednemu czy drugiemu się nie należało, lepiej zastanowić się, czy przypadkiem na nagrodę nie zasłużyli obaj? W moim odczuciu na Złotą Piłkę zasłużyli bowiem zarówno Cristiano, jak i Messi. W tej pięknej rywalizacji obu kosmitów najzwyczajniej w świecie nie da się rozwiązać sprawy tak, by któryś z nich ostatecznie nie został w jakiś sposób pokrzywdzony. Z drugiej strony uważam jednak, że remis jest mimo wszystko sprawiedliwy. Przewaga dwóch złotych balonów któregokolwiek ze wspomnianej dwójki nad tym drugim raczej nie odwzorowywałaby rzeczywistości w stu procentach.

Niewykluczone, że – jak to często bywa – docenimy tę niesamowitą epokę dopiero wówczas gdy przeminie ona bezpowrotnie. Gdy pierwszą Złotą Piłkę zdobędzie kolejny Fabio Cannavaro albo Michael Owen (żeby nie było – piłkarze bez cienia wątpliwości znakomici, ale na pewno nie tacy, którzy w kosmosie bywali każdego dnia). Ludzie zazwyczaj mają to do siebie, że od dobrobytu lubi im się poprzewracać w odwłoku. No ale co zrobić, złośliwi i tak będą wytykać, że Ronaldo przedwczoraj dokonał niebywałej sztuki i dogonił w klasyfikacji ligowych strzelców pewnego byłego gracza Łódzkiego Klubu Sportowego.

Jeśli mam się już do czegoś rzeczywiście przyczepić w temacie Złotej Piłki to tylko do słów Cristiano po gali, które mimo wszystko wywołały u mnie pewien niesmak. Dla niezorientowanych chodzi o tę wypowiedź:

„Nie widzę nikogo lepszego ode mnie. Żaden zawodnik nie robi rzeczy, których ja sam nie potrafię, ale odnajduję u siebie takie, których inni nie potrafią. Nie ma bardziej kompletnego gracza niż ja. Jestem najlepszy w historii zarówno w tych dobrych, jak i złych chwilach”.

Naiwnie myślałem, że z podobnych bufonad Ronaldo już dawno zdążył się wyleczyć. Szczerze mówiąc, wolę już jednak tego typu wypowiedzi niż publiczne robienie w mediach z Karima Benzemy najlepszego napastnika wszechświata.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!