Bój rannych
Zapowiedź meczu Real Madryt – Las Palmas
Dziś będzie o tym, jak to los lubi wystawiać ludzi na próbę, a następnie krzyżuje ich drogi, by w bezpośredniej walce udowadniali, kto bardziej zasługuje na jego dobrodziejstwa.
Jedni mogli opalać się w świetle kanaryjskiego słońca i wieść sobie pozbawiony większej presji żywot w ziemskim raju. Cudów nikt od nich nie wymagał. Pochodzili przecież z regionu, który raczej nigdy nie słynął z wykonywanego przez nich rzemiosła. Mimo to pokłady ambicji przewyższały chęć pozostania w strefie komfortu. I choć upór co prawda nie pozwolił im choćby na chwilę zbliżyć się do wyższych sfer, to jednak ich praca nie przechodziła niezauważona. Początki może i były trudne, jednak z czasem trudno było nie zauważyć w tym wszystkim błysku fantazji. Takiej, na którą nie byłoby stać zwykłego, pogodzonego z losem wyrobnika.
Przypadek drugich stanowi kompletny kontrast. Od zawsze byli skazani na sukces. To nie oni musieli zabiegać o to, by zagościć w najzacniejszym towarzystwie, lecz to do nich zawsze chciano równać. Nic w tym zresztą dziwnego, skoro w ich żyłach płynęła królewska krew. Wyznaczali najnowsze trendy, dokonywali rzeczy, o których zwykli śmiertelnicy nie potrafili nawet marzyć, przez 115 lat budowali legendę działającą na wyobraźnię setek milionów ludzi na całym świecie. Wydawało się, że pomników postawionych im w uznaniu za heroiczne dokonania – szczególnie w ciągu kilku minionych lat – nie zburzy żadna ludzka siła.
Choć na przestrzeni dziesięcioleci punktów stycznych między jednymi i drugimi szukać było próżno, to jednak dziś trudno nie usłyszeć w tym wszystkim głośnego chichotu wspomnianego na samym początku losu. Z pierwszych po osieroceniu uleciały resztki pasji, drudzy – zaczęli wykazywać oznaki ludzkich słabości akurat w momencie, gdy wiara w ich nadprzyrodzone zdolności była największa. Priorytety w obu przypadkach wciąż oczywiście mają się zupełnie inaczej, jednak na tu i teraz obrany cel jest ten sam: wrócić do dawnego życia. Albo chociaż wziąć oddech, który pozwoliłby o tym w jakikolwiek sposób myśleć.
Rany do zabliźnienia zarówno w przypadku Realu Madryt, jak i Las Palmas są bardzo głębokie. Królewscy przechodzą obecnie przez najtrudniejsze chwile od momentu zatrudnienia Zinédine'a Zidane'a. Na potwierdzenie tej tezy wystarczy wspomnieć, że wieczorem będziemy walczyć o utrzymanie ośmiopunktowej straty do Barcelony, w zeszłą środę po raz pierwszy od pięciu lat przegraliśmy w meczu fazy grupowej Ligi Mistrzów, a po 18 oficjalnych potyczkach zeszłego sezonu mieliśmy na koncie 20 bramek więcej. Porażki z Tottenhamem i Gironą prędzej niż wypadkami przy pracy można by natomiast określać wierzchołkiem góry lodowej problemów.
Taplaniną w bagnie śmiało da się określić także sytuację naszych rywali. Las Palmas w niczym nie przypomina bowiem ekipy, której styl w zeszłym sezonie długimi momentami naprawdę mógł się podobać. Sześć marnych punktów, na które składają się dwa zwycięstwa i osiem porażek oraz największa liczba straconych bramek w lidze (25) raczej nie były w stanie sprawić, by kibice rozkładali przed piłkarzami czerwony dywan i witali ich salwami z armat. To z całą pewnością nie to samo Las Palmas, które w sezonie 2016/17 dwukrotnie urywało punkty Królewskim (2:2 u siebie i bardzo pechowe 3:3 na Santiago Bernabéu). Pocieszeniem wśród morza łez przed dzisiejszą konfrontacją jest jednak fakt, że i Real Madryt – przynajmniej w teorii – nie jest tym samym Realem Madryt co wówczas.
Rozumiemy zarówno tych, którzy nie kryją oburzenia postawą Los Blancos, jak i tych, którzy starają się zachowywać spokój. Trudno zresztą zaprzeczyć stwierdzeniu, że Królewscy zawsze wracają. Pytanie brzmi jednak, na kiedy ten powrót sobie zaplanowali. Tak czy owak, z każdym meczem, nawet tym nieudanym, dzień ten jest coraz bliżej.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze