Bale przegapi siódmy mecz z rzędu
Walijczyk nie zagra z Tottenhamem
Stan zdrowia Garetha Bale'a stał już się w stolicy Hiszpanii tematem tabu. W klubie niemal każdy unika odpowiedzi na pytania o kolejne urazy Walijczyka lub stara się komentować wszystko w jak najbardziej wymijający sposób. Frustracja staje się tym większa, ponieważ lekarze znów błędnie ocenili skalę kontuzji atakującego, a jego powrót na boisko zdaje się wydłużać w nieskończoność. Ostatni raz Bale postawił stopę na murawie w Dortmundzie. Od tamtego czasu jego licznik tyka i pokazuje coraz większą liczbę przegapionych dni oraz meczów.
Niemal ze stuprocentową pewnością można już stwierdzić, że Gareth nie zagra w środę na Wembley. Real zmierzy się Tottenhamem w meczu, który może zdecydować o tym, kto zajmie pierwsze miejsce w grupie i będzie to siódme spotkanie z rzędu, które przegapi Bale. Optymistyczny scenariusz zakładał początkowo, że Walijczyk może wyrobić się na mecz z Fuenlabradą. Tak się oczywiście nie stało. Nieco bardziej ponure prognozy wskazywały, że możemy spodziewać się go we wczorajszym starciu z Gironą lub właśnie przeciwko Spurs. Ten wariant też nie wchodzi już w grę, ponieważ piłkarz w dalszym ciągu nie wznowił treningów z drużyną, a od kilku dni jedynie truchta po murawie i wykonuje lekkie ćwiczenia z piłką.
Trudno na dziś przewidzieć, czy Bale zdąży wykurować się na niedzielny mecz z Las Palmas, czy może zobaczymy go na boisku dopiero po przerwie reprezentacyjnej, która rozpocznie się po weekendzie. Cała sytuacja wydaje się być kuriozalna dlatego, że Walijczyk nie nabawił się przecież poważnej kontuzji. Nie miał żadnego złamania, zerwania, ani nawet naderwania, jedynie opuchnięty mięsień. Normalnie przerwa przy tego typu urazie trwa kilka dni, a u Garetha wynosi już ponad miesiąc i trudno wytłumaczyć to w jakikolwiek racjonalny sposób, ponieważ ostrożność też powinna mieć swoje granice, tym bardziej że mówimy o profesjonalnym sportowcu.
Bale zmaga się z osiemnastym urazem (jedenastym związanym z łydką), od kiedy trafił do Realu Madryt. Przez same kontuzje przegapił już aż 70 spotkań Królewskich. Jeśli doliczymy do tego wszelkie inne powody nieobecności, jak zawieszenia czy odpoczynek, okaże się, że Gareth przez nieco ponad cztery sezony nie wystąpił choćby przez minutę w 89 meczach.
Przed rokiem Bale przeszedł w Londynie operację prawej kostki, która wyłączyła go z gry na cztery miesiące. A od tamtej pory zdążył nabawić się trzech kontuzji łydki. Nalegał, by zagrać w Klasyku, co tylko pogorszyło jego sytuację. Na koniec zaliczył symboliczny występ w finale Ligi Mistrzów w Cardiff, gdzie przebywał na murawie przez kilka minut. Nawet sam Florentino zaczął już porównywać go do Kaki. „Przychodził tu w pierwszym roku jako fenomen, jako zdobywca Złotej Piłki. Pojechał jednak na mundial, zagrał na blokadzie i wrócił ze zniszczonym kolanem. Od tamtego momentu nie był tym samym Kaką”, stwierdził prezes, gdy kilkanaście dni temu zapytano go o Walijczyka.
Kontrakt Bale'a z Realem wygasa dopiero w 2022 roku, ale na dziś nikt nie jest sobie w stanie wyobrazić, żeby atakujący wypełnił go do samego końca. Problem mają jednak wszyscy. Gareth nie gra w piłkę, wzbudza coraz więcej wątpliwości, a na dodatek zabraknie go na mundialu. Maleje jego wartość piłkarska, ale też ta marketingowa. Latem Królewscy mogą być gotowi sprzedać go do innego klubu, a i sam Bale może być skłonny do odejścia, bo nie może liczyć na wsparcie kibiców. Nie ma jednak żadnej gwarancji, że ktokolwiek będzie chciał zapłacić za niego 100 milionów euro, których oczekiwaliby Królewscy.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze