Tottenham gra o coś więcej niż zwycięstwo
Tekst o ambicjach Kogutów
Tekst jest wyłącznie opinią autora. Nie jest stanowiskiem całej redakcji RealMadryt.pl.
Real Madryt powalczy dziś tylko i aż o zwycięstwo, ale dla Tottenhamu stawka jest wyższa. Londyńczycy chcą potwierdzić mocarstwowe ambicje, wzmocnić morale i pokazać, że nie zamierzają już więcej płacić w Europie frycowego. Przemianę pokazali już z Borussią, dzisiaj zechcą ją potwierdzić, bo toczy się gra o bardzo istotny dla projektu Kogutów i Pochettino awans.
Od lat europejska pozycja Spurs jest podobna. Są ciekawym, młodym zespołem w fazie budowy, który w przyszłości może… Tyle że „może” wciąż nie może się ziścić. Miało się to stać po sprzedaży Berbatowa – nic z tego. Miało po sprzedaży Bale’a – nie ziściło. Jeśli nie teraz, to owa przyszłość nie przyjdzie już nigdy.
Plany Daniela Levy’ego, prezesa Tottenhamu, nie opierają się o sam tylko sport. Trwa budowa nowego stadionu, który docelowo ma zwiększyć wpływy finansowe londyńczyków. Na razie jednak Spurs musieli się oswoić z Wembley, tam też podejmą Real w rundzie rewanżowej. Zrównoważone finanse są zresztą siłą tego klubu, bo zdobyte poprzez sprzedaż środki inwestuje się tam dobrze, rozsądnie, z myślą o piłkarskim jutrze.
Sportowo ambicje również rosną. Tottenham już nie sprzedaje, choć może to być podyktowane tym, że nikt nie chciał zapłacić wystarczająco wiele za gwiazdorów Kogutów. Innymi słowy nikt nie chce słono przepłacać, jak zrobił to kiedyś Real w przypadku Garetha Bale’a. Tak właśnie trzeba byłoby zrobić w wypadku Christiana Eriksena, Delego Alliego czy Harry’ego Kane’a – cała trójka w ciągu ostatniego roku odnowiła bowiem kontrakt ze Spurs.
W nową erę klub ma wprowadzić Mauricio Pochettino, a więc trener dobrze w Hiszpanii znany, choć w Iberii większych sukcesów nie odnosił. Kilka sezonów prowadził Espanyol, wówczas, a także teraz, ligowego średniaka. Tottenham jest jednak inny od Papużek, tutaj projekt trenera jest wyraźny, gra ciekawa, zaplecze mocne, a sukces bliski.
Spurs według wielu grają najładniejszą piłkę na Wyspach Brytyjskich. Szybką, kombinacyjną, z wymiennością pozycji i techniczną. Całą maszynkę naoliwia genialny w tym roku Eriksen. O tym, że łatwiej grać w ten sposób w otwartej Premier League, w której najłatwiej o miejsce, w Tottenhamie przekonali się przed rokiem, gdy z Ligi Mistrzów odpadli jeszcze w fazie grupowej. Nie zmienia to jednak faktu, że na ich grę patrzy się z przyjemnością.
Słowem dygresji trzeba wspomnieć, jak zachowują się angielskie media wobec piłkarzy Tottenhamu. O Eriksenie, mimo że na tę chwilę to bodaj najlepszy piłkarz Pochettino, przeczytamy mniej. Najwięcej energii na Wyspach wkłada się w promowanie Kane’a. W ciągu ostatniego tygodnia pisano nawet, że gdyby Real chciał go pozyskać, musiałby oddać Garetha Bale’a, Lukę Modricia i Karima Benzemę – absurd. Nikt źle angielskiemu napastnikowi nie życzy, ale dobrze byłoby utrzeć nosa brytyjskim dziennikarzom, którzy znowu wpadli w hurraoptymizm. Ten sam, który przed każdym mundialem kazał im udowadniać, jak to Anglia jedzie mistrzostwo tylko odebrać.
Przed kilkoma laty w podobny sposób w Lidze Mistrzów debiutowała Borussia Jurgena Kloppa, aby już w kolejnym sezonie znaleźć się w finale tych rozgrywek. Dla drużyny Pochettino pierwszym krokiem w podobnym kierunku ma być wyjście z grupy. Jeśli jednak coś ma ten Tottenham odróżniać od Spurs z ostatniej dekady, to musi być to mentalność. Właśnie o to, aby ją sobie stworzyć, zagrają dziś Anglicy. I może jeszcze o strzelenie pierwszej bramki na Bernabéu w historii. Nawet punkt sprawi, że w sukces w Londynie zaczną mocniej wierzyć już teraz.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze