Dani Alves: Real w 1998 roku wygrał z Juve po spalonym
Brazylijczyk przed meczem
Piłkarz Juventusu i były gracz FC Barcelona, Dani Alves, wypowiedział się na konferencji meczowej przed finałem Ligi Mistrzów między Starą Damą a Królewskimi. Brazylijczyk sięgnął też do historii, mówiąc, że Real Madryt w 1998 roku wygrał finał z Juve po bramce ze spalonego. Obrońca jest w dobrym nastroju przed meczem i wierzy, że to jego ekipa sięgnie po Puchar Europy.
– Ramos? Gramy w piłkę na wysokim poziomie. Wiemy już, jak jest. Sergio jest niezwykle inteligentny i wie, jakie znaczenie ma cokolwiek, co powie. Ludzie chcą tworzyć debatę, żeby generować problemy tego typu. Nie ma żadnego problemu. Mamy różne opinie, a świat jest szeroki. Ujmujemy wszystkich swoim charakterem i sposobem bycia. Z Ramosem nigdy nie było problemów poza boiskiem i nie sądzę, żeby teraz takie miały się pojawić, przynajmniej nie z mojej strony. Wie, że go szanuję jako piłkarza i osobę, jednam różnimy się w opiniach. Nie muszę opowiadać ludziom, co mi się podoba. I zawsze wypowiadam się z pozycji, która jest moją skromną opinią. Być może nie zadowolę wszystkich, ale nie o to mi chodzi.
– Móc przeżywać ten dzień to coś wyjątkowego. Móc rozgrywać finał Ligi Mistrzów u boku tak wielkich piłkarzy, gdy cały piłkarski świat zobaczy ten mecz. Jesteśmy uprzywilejowani, że możemy tam być. Musimy cieszyć się tą chwilą, niezależnie od tego, kto jest po drugiej stronie. I postarać się, aby ten wieczór był czymś więcej niż wyjątkowym.
– Nie chodzi o to, że czuję się bardziej istotny od kogokolwiek. To, co przeżyłem służy historii, napisaniu nowych kart mej własnej, ale ta może się zmienić w każdym momencie. Każdego dnia musisz starać się, żeby dopisać do niej nowe karty. Życie zaprowadziło mnie do tego zespołu, abym spróbował ponownie przeżyć ten sen, który mogłem przeżywać od wielu lat. Przybyłem tutaj, aby starać się dzielić z resztą drużyny tym marzeniem. Piłkarz tak wielki jak Buffon, który nigdy nie zdobył tego trofeum… Nie zmieni to bardzo jego kariery, ale pozwoli do dopisać do niej kolejną złotą kartę. Kiedy tutaj przyszedłem, powiedziałem im, że przybywa tu pracuś, który chce pracować i przeżyć te chwile. Sądzę, że aby zrealizować to marzenie i przywieźć puchar do siebie, trzeba zrobić coś więcej. Musimy wykorzystać szansę i zrobić coś, co obróci sen w rzeczywistość, abyśmy także wpisali się do historii. Spróbuję każdego sposobu, aby tak było.
– Przed finałem mogę spać świetnie, zresztą jak każdego dnia. Tym, co doradziłbym moim kolegom z zespołu, jest spać dobrze, bo w nocy odbija się ciężka praca. Nie jestem kimś, kto mógłby radzić komukolwiek, a tym bardziej ludziom tak żyjącym futbolem jak ci z mojej drużyny, takim którzy wygrali wiele ważnych rzeczy. Wiecznie się uczę. Jestem tutaj, aby uczyć się od każdego z nich, z ich przeżyć, z doświadczeń jako zawodowych. Taka jest siła naszej ekipy, że łączymy historie, przeżycia, a wszystkie takie doświadczenia sprawiają, że jesteśmy zjednoczeni i wiemy, iż jest tylko jedna drogą, którą możemy podążać: z całych sił, starając się dokonać celu. Nie jesteśmy ekipą z dużą dozą indywidualizmu, lecz naszą największą siłą jest to, czyli siła zespołu, która będzie większa od tych rywali. I właśnie to zwiększa nasze szanse na przywiezienie trofeum do domu.
– Wygranie trzeciej potrójnej korony? To rzecz dla historii, dla chwil, gdy przestanę grać i ktoś spojrzy na moją karierę. Dla mnie to jednak wiele nie znaczy, bo myślę, że każdego dnia musisz robić coś nowego, pisać nową historię. Nie mogę rozmyślać o tym, czy wygrywając, zostanę jedynym, który zdobył triplete trzykrotnie. Nasz cel jest o wiele większy niż to. Nie jestem osobą, która myśli o sobie. Jeśli moje otoczenie ma się dobrze, to ja także. Skoro zajmuję się sportem drużynowym, to mój cel jest taki, żeby to zespół wygrał. Później przyjdą sprawy indywidualne. Moim zmartwieniem jest to, aby moi koledzy z zespołu byli lepsi, żeby czynić ich grę lepszą. Stąd podjąłem wyzwanie przyjścia do Juventusu, aby walczyć o to wielkie marzenie. Sny… jeśli ktoś wyjdzie na boisko, aby je schwytać, zamienią się w koszmary. Chcemy walczyć i przywieść puchar do domu. Takich potyczek się nie rozgrywa: przyjeżdżasz, kopiesz piłkę i wracasz do siebie. Bez żadnego strachu o porażce, bez myślenia o tym, co jest naprzód. Jedynym celem jest puchar, to ostatnia obsesja.
– To, że Real wygrywał częściej? To nic, czego powinienem się bać z ich strony, bo teraz jestem w Juventusie. Rywalizujemy z nimi. Te liczby sprawiają, że nie wszystko jest na ich korzyść, lecz może to zwracać uwagę. Nalegam jednak, to nie jest pojedynek Alvesa z Realem Madryt, tylko Juventusu z Realem Madryt. To potyczka ekipy z dużym doświadczeniem, czyli naszej, i bardzo młodej, to znaczy ich. Ostatni finał między tymi zespołami był z bramką ze spalonego, jak mówią, a wygrali Blancos. Zespół w czasie swej kariery nie tylko może sprawić, że ktoś się potknie, ale samemu może to zrobić. Nie boimy się historii Królewskich w tych rozgrywkach, tytułów, które wygrali w tych, czując wielki głód, a także tego, co mają teraz na talerzu. Trzeba wyjść na boisko z tak pozytywnym nastawieniem.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze