Powiedzieć „mat”!
Zapowiedź ostatniego meczu sezonu
Bogini Płodności, Kybele (znana również jako Cibeles), nakłada już na siebie makijaż, spsikuje się najdroższymi perfumami i czeka wyłącznie na to aż ktoś Sergio Ramos przywdzieje ją we flagę z okrągłym herbem okraszonym majestatyczną koroną. Na dzień taki jak ten wraz z setkami milionów kibiców na całym świecie czekała długie pięć lat. Pięć lat naznaczonych płonnymi nadziejami oraz wiarą, które koniec końców skutkowały jedynie frustracją, rzewnymi łzami i rzucanym z wściekłością „znowu to samo”.
Oczywiście nie brakowało w tym czasie momentów, w których wydawało się, że dysponujemy wszelkimi możliwymi środkami, by odnieść sukces. Że „teraz to już na pewno”. Nie brakowało pięknych pogoni za odwiecznym rywalem czy spotkań, po których z czystym sumieniem dało się stwierdzić, że możemy być dumni z naszego zespołu. Brakowało jednak zawsze tylko jednego. Tego najważniejszego – końcowego efektu w postaci pucharu z dopiskiem „33”.
„Każda wybitna sztuczka dzieli się na trzy fazy. Pierwsza z nich to Obietnica, podczas której magik prezentuje rekwizyt używany podczas pokazu. Później następuje Zwrot, gdy przedmiot znika lub dochodzi do innego zaskakującego wydarzenia. Dopiero po wieńczącej przedstawienie fazie, Prestiżu, który decyduje o jego randze, publiczność bije brawo. Wtedy to przedmiot lub osoba pojawia się na nowo”, głosi pradawna mądrość dotycząca sztuki iluzji. Mądrość, która w najbardziej obrazowy sposób oddaje postawę Realu Madryt w tym sezonie.
Obietnica i Zwrot są już bowiem za nami. Dziś, 21 maja 2017, przyszła zaś pora na ostatnią ze wspomnianych przed chwilą faz – na Prestiż. Czyli powrót upragnionego mistrzowskiego trofeum do białej części stolicy Hiszpanii. Na prestiż, który po raz ostatni w prawidłowym wykonaniu prezentował się następująco:
Mimo że w powietrzu – nie tylko tym madryckim – bez problemu da się wyczuć, iż wielkimi krokami zbliża się coś wspaniałego, a nie jeden i nie dwóch kibiców Królewskich myślami jest już zapewne przy jutrzejszym kacu, gdzieś z tyłu głowy siłą rzeczy wciąż musi pozostawać jednak świadomość tego, że – jak powiedziałby Zinédine Zidane – niczego jeszcze nie wygraliśmy. Bo nawet jeśli od dłuższego czasu nie przestaje się mówić o tym, że trenerem Málagi jest legenda Los Blancos, Míchel, a Andaluzyjczycy na ewentualnej porażce/remisie mogą zyskać dodatkowy milion euro ze sprzedaży Isco, mimo wszystko rozsądniej jest przyjąć, że za darmo nikt nam niczego nie odda.
Tak więc – choć wydaje nam się, że pisaliśmy już o tym całkiem niedawno – czujemy, że w chwili takiej jak ta warto zaapelować raz jeszcze. A więc, drodzy panowie piłkarze, pokażcie nam po raz kolejny, że czasy, gdy Real Madryt był stworzony do rzeczy frajerskich, ustąpiły czasom, w których Real Madryt stworzony jest do czynienia rzeczy wielkich, wyjątkowych. Do dostarczania swoim kibicom przeżyć jedynych w swoim rodzaju, zarezerwowanych wyłącznie dla tych, którzy bezwarunkowo postanowili pozostać wierni białym barwom.
Ta noc bez cienia wątpliwości pozostanie w naszej pamięci na długie lata. Teraz trzeba jedynie sprawić, by jutrzejszy wysyp urlopów na żądanie i podrabianych usprawiedliwień spowodowany został niepohamowaną radością. Na murawę La Rosaledy zwrócone będą tego wieczoru oczy zarówno setek milionów kibiców, jak i duchów Santiago Bernabéu, Alfredo Di Stéfano czy Juanito.
Sprawmy zatem wspólnymi siłami, by na kilka minut przed 22:00 najczęściej zapętlaną melodią na tej planecie było „ĄHala Madrid y nada más!”.
Początek meczu o 20:00. Można go obejrzeć na platformie Player.pl lub w STS TV.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze