Koszykarze niegotowi na finał
Real Madryt przegrał z Fenerbahçe
Marzenia o dziesiątym Pucharze Europy odkładamy na następny rok. Real Madryt nie zagrał na poziomie półfinalisty najlepszych europejskich rozgrywek koszykarskich i przegrał rywalizację z Fenerbahçe, różnicą dziewięciu punktów (84:75). Zmierzył się z wymagającym przeciwnikiem, grającym zdecydowanie lepiej. Większość punktów dla przegranego składu uzbierało dwóch zawodników – Sergio Llull (28) i Jaycee Carroll (21).
Wiele mówiło się o najważniejszym starciu w sezonie, tymczasem nie było tego widać na boisku. Madrytczycy rozpoczęli półfinał bardzo rozkojarzeni. Gubili się podczas wymiany krycia na zasłonach, zostawiali przeciwników na czystych pozycjach, a co najistotniejsze, nie potrafili nadrobić tych błędów z drugiej strony boiska. Brakowało im energii, przekonania, a także pomysłu na rozegranie. Piłkę podawali wprost w ręce przeciwnika lub nawet w trybuny. Poziom półfinałowego pojedynku trzymała tylko jedna osoba. Sergio Llull.
Marna skuteczność i bezradność ciążyła zespołowi również w drugiej kwarcie. Gospodarze wypychali ich spod kosza, utrudniali rozegranie piłki i zmuszali do rzutów z dystansu, a te nie wpadały tak często, jak zazwyczaj. Przewaga tureckiego składu krążyła w okolicy dziesięciu punktów, co można było uznać za łagodny wymiar kary. Jednocześnie była to też wartość, z jaką drużyna radziła już sobie nie raz.
Jaycee Carroll stał się zawodnikiem gwarantującym punkty, gdy przeciwnik zaczął znikać z radaru. Wzmocnił pozycję zespołu rzutami zza obwodu, jak zawsze szukał wolnych pozycji, uciekał rywalom i mógł liczyć na podania od kolegów. Wciąż jednak było to za mało, wystarczyło jedynie na utrzymanie różnicy z przerwy. Fenerbahçe, wspierane przez tysiące miejscowych kibiców, grało bardzo pewnie w ataku i bardzo zespołowo w obronie.
Pojawiły się chwile zwątpienia, choćby wtedy, gdy straty zaczęły sięgać dwudziestu punktów. Madryccy zawodnicy nie raz sprawiali wrażenie będących o krok od poddania walki, ale dzięki wzajemnej motywacji nie tracili wiary. Kłopot w tym, że nadal popełniali błędy, a Ekpedeme Udoh czuł się w strefie podkoszowej niezwykle swobodnie. Miejsce w tegorocznym finale EuroLigi, obok Olympiakosu, zajęli koszykarze Fenerbahçe. Zupełnie zasłużenie.
84 – Fenerbahçe SK (21+23+19+21): Dixon (9), Bogdanović (14), Kalinić (12), Veselý (12), Udoh (18) – Sloukas (9), Nunnally (2), Datome (8).
75 – Real Madryt (13+21+16+25): Llull (28), Dončić (-), Mačiulis (-), Randolph (7), Ayón (2) – Draper (-), Fernández (-), Carroll (21), Hunter (6), Thompkins (8), Taylor (3).
Skrót spotkania | Statystyki
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze