Blisko, coraz bliżej

Real Madryt lubi rozpieszczać kibiców. Jego obecność w finałowym turnieju EuroLigi, Final Four, stała się w ostatnich latach nie tylko obowiązkiem, ale i zwyczajem. Głównym kryterium stosowanym przy budowaniu kadry są wymagania stawiane właśnie przez poziom rozgrywek europejskich i drużyny biorące w nich udział. Królewskim brakuje już tylko jednego zwycięstwa, aby przejść ćwierćfinałową serię z Darüşşafaką i odhaczyć na liście kolejny ważny cel obecnego sezonu.

Minione starcie, trzecie z kolei, potwierdziło wiele wniosków wyciągniętych z pierwszego tygodnia rywalizacji. Najważniejszym, a zarazem tym najbardziej oczywistym było przekonanie, że Darüşşafaka tak łatwo się nie poddaje. Osiemnaście punktów straty nie zrobiło na niej żadnego wrażenia, w ciągu kilku minut potrafili zagrozić rywalowi i wprowadzić go w zakłopotanie. Zwycięstwa z jego rąk nie wydarli, ale dużą presją i zaangażowaniem obdarli go z pewności siebie.

Żadnym odkryciem nie będzie więc ostrzeżenie, aby madrytczycy mieli się na baczności. Rozegrali w środę bardzo dobry mecz, wzbogacili prezentowaną koszykówkę w wiele brakujących elementów, a to pozwoliło na uczucie komfortu i solidną przewagę. Zburzyło ją jednak kilkuminutowe rozkojarzenie, co na takim poziomie i przy tak wymagającym przeciwniku nie ma prawa się powtórzyć, zwłaszcza na wyjeździe. Jeżeli przegrać to tylko po walce przez czterdzieści minut.


Darüşşafaka SK zmierzy się z Realem Madryt w piątek, o godzinie 18:30, w Volkswagen Arena w Stambule. Spotkanie będzie czwartym w ćwierćfinałowej serii Turkish Airlines EuroLigi. Rywalizacja toczy się do trzech zwycięstw, prowadzenie jest po stronie madryckiej (2:1).