Casillas: Real zawsze będzie moim domem
Hiszpan udzielił wywiadu dziennikowi <i>MARCA</i>
Iker Casillas udzielił wywiadu dziennikowi MARCA. Przedstawiamy pełny zapis tej rozmowy z byłym kapitanem Królewskich.
Ktoś, kto podnosił jako kapitan trofea za mistrzostwo świata, Europy, wygranie Ligi Mistrzów, klubowego mundialu, mistrzostwa kraju, Pucharu Króla i Superpucharu Hiszpanii, czuje nerwy przed takim meczem, jak ten sobotni z Benfiką?
Tak, to mecz o wielkim znaczeniu. To nie tylko rywalizacja między portistas i benfiquitas, to bardzo ważne starcie w kontekście tytułu. To będzie początek kwietnia, ale zwycięzca może zyskać kluczową przewagę w walce o tytuł.
Macie punkt straty do Benfiki. Czy zwycięzca zamknie rywalizację na 7 kolejek przed końcem?
Wygrany zrobi ważny krok, bo poza zwycięstwem zyska też przewagę w ligowym dwumeczu. Tutaj każdy zgubiony punkt to poważna sprawa, a zyskanie przewagi w bezpośrednim pojedynku i posiadanie dwóch czy w ich przypadku czterech oczek przewagi w tabeli będzie praktycznie zapewnieniem sobie mistrzostwa.
A co jest ważniejsze w tym wyścigu z Benfiką, która wygrała trzy ostatnie tytuły: pozostanie najbardziej bramkostrzelną drużyną (58 do 56) czy tą, która traci najmniej goli (12 do 13)?
Oba aspekty. Mocno zmieniliśmy się względem poprzedniego sezonu. Wymieniliśmy pół kadry, co jest czymś ogromnym. Gdy masz 10-11 nowych piłkarzy, mocno to zauważasz. Modyfikacje zaszły też zimą. Nie jest łatwo notować przy tym takie osiągnięcia, chociaż niektórzy tak właśnie myślą.
W lidze macie serię 23 meczów bez porażki. Ostatni raz Porto zanotował taki wynik w sezonie 2012/13 i zdobyło mistrzostwo. Wtedy w zespole grali Danilo, James, Jackson, Sandro czy Moutinho. Czy wasza ekipa jest na takim poziomie?
To różne drużyny. Tamta była bardziej gotowa, miała więcej nazwisk, gdy teraz wielu zawodników dopiero wyrabia sobie renomę w Portugalii i szczególnie w Europie. Potrzebujemy jednak doświadczenia. Jeszcze jeden rok byłby świetny.
Przegraliście tylko jeden mecz z 26, a nie jesteście pierwsi w lidze. Dlaczego?
Mieliśmy serię 3-4 remisów z rzędu, co mocno nas ukarało. To było kluczowe, bo naprawdę mogliśmy być dzisiaj 4-5 punktów nad Benfiką. Jednak w tej lidze najwięksi rzadko tracą punkty, a kiedy potykasz się, inni od razu to wykorzystują, oddalając się i tworząc u ciebie niepokój.
Czy zimowe sprowadzenie Tiquinho, który w 7 meczach zanotował 9 goli, było dla was kluczowe?
Bardzo się nam przydał. Wprowadził rywalizację i bramki. To był świetny transfer, to wielki zawodnik.
W Lidze Mistrzów Juventus zasłużył na awans? Czy uważasz, że dwumecz był raczej naznaczony dwoma czerwonymi kartkami, które w obu spotkaniach oglądaliście przy wynikach 0:0?
Trudno się z tym mierzyć. W obu meczach decydowały pojedyncze akcje, czerwone kartki i do widzenia. Dobrze, można uznać atak Maxiego za czerwoną kartkę, ale w pierwszym meczu Herrera został zaatakowany w stopę, na którą potem założono mu 14 szwów, a sędzia niczego nie wskazał. W rewanżu jeden z rywali też miał bardzo niebezpieczny atak, ale też nic z tym nie zrobiono. Gdy jesteś w wielkim klubie, to temat żółtych i czerwonych kartek jest łatwy.
Co mówiliście sobie z Buffonem przy okazji tego starcia?
Gigi pytał co u mnie, jakie mam odczucia w Porto, co będzie dalej… Rozmawialiśmy o wszystkim. Mówił, że czekał na ponowne spotkanie. Dodał też, że dopóki będzie mógł grać w piłkę, będzie robić to dalej.
Przy 12 straconych golach w 26 meczach ligowych masz najlepszą indywidualną statystykę w rozgrywkach. To średnio 0,46 gola na spotkanie. Zdecydowanie najlepszy wynik w najlepszych ligach w Europie i jeden z pięciu najlepszych w ostatnich pięciu latach w Europie. Co mówią ci te liczby?
Ktoś oczywiście może powiedzieć, że liga portugalska nie jest wśród najlepszych w Europie, a inni docenią, że są to świetne liczby. W poprzednim roku gdy strzelano nam dużo bramek i wpuszczaliśmy praktycznie wszystko, ci sami luzie twierdzili, że nie prezentuję już odpowiedniego poziomu, a tym bardziej na Portugalię. W tym roku jest odwrotnie. Żyję zawsze między dwoma sprawami, raz tak, raz nie, ale trzeba się z tym pogodzić. Ja po tym czasie spędzonym tutaj jestem spokojniejszy i bardziej zrelaksowany. Te statystyki są świetne, nie oszukujmy się. Do tego bramkarz lubi, gdy nie traci za wiele bramek. Na końcu jednak wszystko zależy od tego, czy takie liczby pomagają zdobyć tytuł. Wtedy ich wartość jest większa.
Dalej czujesz się najlepszym bramkarzem w Europie?
Są takie słowa Cristiano, który zawsze mi się podobały. On mówi, że zawsze uważa się za najlepszego. Czuję się dobrze, znalazłem ten punkt z dobrą formą, dobrą dietą i odpoczynkiem. Najlepszy w Europie? Nie wiem. Najlepszy na świecie? Są inni bramkarze w wielkich drużynach, którzy radzą sobie świetnie i wygrywają tytuły. Ja jednak uważam, że jestem w dobrej formie i nie muszę spuszczać głowy, gdy porównuję się do bramkarzy grających na najwyższym europejskim poziomie.
W przeszłości na pewno były momenty, gdy jasno twierdziłeś, że jesteś najlepszy.
Słuchaj, mieliśmy etap, kiedy odnosiliśmy większe sukcesy w reprezentacji niż w klubach, chociaż też potrafiliśmy wygrać Ligę Mistrzów. To jednak daje ci ten plus. Sukces z kadrą, szczególnie na mundialu, sprawia, że jesteś doceniany na świecie. Był jednak też ten okres 4-5 lat, gdy wygrywaliśmy mistrzostwa z Capello i Schusterem, dokładając tytuły w kadrze i wtedy czułem się bardzo, bardzo dobrze.
Czyste konto zachowywałeś w 16 z 26 meczów w lidze i w 20 spotkaniach z 36 w całym sezonie. Tak trudno pokonać Casillasa?
Nuno mocno naciska na pracę w defensywie. W poprzednim roku mieliśmy pod tym względem masakrę, momentami nie wiedzieliśmy już skąd biorą się te bramki. W tym sezonie świetnie nad tym pracujemy, szczególnie chodzi o rożne i wolne. Drużyna jest solidna, Marcano i Felipe grają świetnie, a boczni obrońcy naprawdę dużo pomagają. Ważne jest rozpoczęcia tworzenia zespołu od tyłu.
Felipe jest już łączony z Realem. Dałby radę zastąpić Pepego?
Felipe przyjechał z Brazylii z tytułem najlepszego gracza ich ligi. Porto pokładało w nim ogromne nadzieje. Ma dobry sezon, świetnie gra w powietrzu, jest twardy w starciach, wie, że nie trzeba komplikować sobie życia. Nie jestem od oceniania czy może grać w danym klubie, ale my jesteśmy z niego zadowoleni.
André Silva to wielka nadzieja Portugalczyków na przejęcie w kadrze pałeczki po Cristiano. Jak go oceniasz?
W poprzednim sezonie był między pierwszym a drugim zespołem. Kiedy dostawał szanse, radził sobie po prostu dobrze i także w nim zaczęto pokładać wielkie nadzieje. Zadebiutował w reprezentacji, strzela gola i uznaje się go za ważnego zawodnika. Wszystko, co pozwala mu się rozwijać i wspiera zespół, jest dobre.
Masz bliskie relacje z innymi Hiszpanami, Marcano i Oliverem?
Wcześniej więzi były mocniejsze, teraz to ucichło. Adri i Alberto odeszli we wrześniu i styczniu w poszukiwaniu minut. Oliver to kluczowy zawodnik. Czuje wsparcie, klub o niego dba, tego mu było trzeba. Marcano jest po przejściach, był w wielu krajach i drużynach, ale tutaj się zaaklimatyzował. Zaskakuje mnie, że Lopetegui, który go zna, nie znalazł okazji, żeby go powołać i nie pozwolić mu rozłączyć się z reprezentacją.
A stosunki z trenerem Nuno?
Świetne. Podoba mi się jego filozofia, jest otwarty, w żadnym momencie nie ucieka od problemu. Bierze zawodnika i patrzy mu w oczy. To ważne, kiedy musisz żyć z 24 zawodnikami. Nie było łatwo zacząć z tak odnowioną i młodą grupą, ale odcisnął swoje piętno na ekipie. W futbolu nie możesz tracić czasu, mówiąc, że potrzebujesz 2-3 lat. Szczególnie w sytuacji, gdy Porto od 3 lat nie zdobyło tytułu. Potrzebujemy takiego trenera jak oni i szybkich wyników.
Wszyscy zgadzają się, że prezes Pinto Da Costa to wyjątkowy człowiek. Opowiedz coś o nim.
Mamy świetne stosunki. To bardzo bliski człowiek, często z nami przebywa, lata na mecze. Od pierwszego dnia otworzył mi szeroko drzwi Do Dragão i Porto. Chciał, żebym czuł się dobrze i jestem mu za to wdzięczny. On świetnie rozumie futbol, zawsze jest na bieżąco i jest jednym z odpowiedzialnych za to, że Porto jest tak wielkie.
Można wierzyć, że to nie ustępliwy negocjator?
Cóż, wobec mnie zawsze zachowywał się wspaniale, ale ludzie mówią, że to faktycznie twardy gość i do końca walczy o swoje.
Zmieńmy temat. Co dla Ikera Casilla znaczy Real Madryt?
To klub, któremu muszę być wdzięczny na wieczność. Mogłem w nim spełnić swoje dziecięce marzenie, zagrać w drużynie swojego życia. Mogę mieć tylko słowa wdzięczności. Dla wszystkich trenerów i ludzi, których spotkałem w starym i nowym ośrodku treningowym. Zawsze będę uznawać go za mój dom. Mam wielki szacunek do innych, ale to mój dom.
A co myślisz, gdy słyszysz, że Bernabéu wygwizduje Keylora Navasa?
Uff! Co ja mogę powiedzieć? Nie podoba mi się to, sam to przeżywałem, nie tylko na sobie, ale też przy gwizdach na kolegów. Trzeba mieć wiele odwagi, by o tym zapomnieć. To wymagający klub i kilka lat zanotowaliśmy to małe pęknięcie z powodów, jakie znamy, przeżyliśmy i przeżywamy. To zawsze będzie obecne. Gwizdy zagnieździły się na Bernabéu i to ciekawa sprawa, bo patrząc na występy Keylora w poprzednim sezonie, niesamowitym wydaje się nieumieszczanie go wśród 2-3 najlepszych bramkarzy na świecie. Po tym, co Keylor robił w poprzednim roku, wygrywając najważniejsze rozgrywki na poziomie klubowym w Europie, brak docenienia ze strony UEFA i FIFA to coś niemożliwego. Nie mówię nawet o najlepszym, ale o drugim miejscu, z całym szacunkiem dla Gigiego. To samo dotyczy Oblaka. Mówimy o gościach, którzy rozegrali spektakularną Ligę Mistrzów.
Co jest ważniejsze dla bramkarza Realu: warunki techniczne czy siła mentalna?
Siła mentalna. Musisz też dobrze grać, bo utrzymywanie się w składzie Realu rok po roku nie jest łatwe. Kluczem jest jedna psychika, radzenie sobie w każdym momencie z krytyką. Będziesz analizowany pod każdym kątem i musisz być mocny.
Zrozumiałeś to, że na ciebie gwizdano?
Po upływie czasu rozumiem, że niektórzy mieli manię na punkcie mnie i Mourinho. Przez to czekali, by mnie atakować. Ich cieszyło, że mogli wprowadzić na boisko te gwizdy. Jednak to już za nami, to przeszłość, nie będziemy do tego wracać. Powiedziałem już, że żałuję tego gestu do niektórych ludzi. Jeśli wróciłbym do tego momentu, nie wiem, co bym dzisiaj zrobił. Może bym machnął tą ręką, może nie. Może byłbym bardziej konsekwentny i nie patrzył tak mocno na opinie ludzi, a bardziej na to, co mogę pokazywać ja.
A żałujesz czegoś z tego nerwowego etapu?
Nie, robiłbym znowu to samo. Milczałem dla dobra klubu, by nie tworzyć cyrku, kiedy sytuacja nie była dobra. Doszliśmy do finału Pucharu Króla i nie wygraliśmy, ale chciałem mieć tę opcję otwartą do końca. Inaczej mielibyśmy cyrk dwóch osób, a dołączyłyby do tego 3-4 kolejne. Na koniec to byłby naprawdę bardziej dosłownie cyrk niż Real Madryt.
Mimo wszystko Real ostatnie mistrzostwo zdobył z Mourinho na ławce i Casillasem w jedenastce. Liga Rekordów.
Tak. To był sezon z trudnym początkiem, bo przegraliśmy Superpuchar z Barceloną. Potem doszła porażka z Levante i remis z Racingiem. Traciliśmy nagle pięć punktów. Odrobiliśmy to w 2-3 miesiące, a na Święta mieliśmy już 5 punktów przewagi. Przewaga wynosiła już 10 czy 11 oczek i chociaż Barcelona zaczęła to odrabiać, to zadaliśmy mocny cios na Camp Nou, odnosząc ważne zwycięstwo. To był cudowny sezon dla wszystkich. Był wyjątkowy, ale zdarzyły się te karne z Bayernem. Pech.
Jak wytłumaczyć to, że Real zdobył jedno mistrzostwo w ostatnich ośmiu latach?
Bo były inne ekipy, które radziły sobie doskonale. Wpływ miało wszystko, i dobra gra, i czasami tematy sędziowskie. Jasne jest to, że to nie jest dobry wynik, ale wcześniej widzieliśmy to samo. Inni wygrywali w Lidze Mistrzów, a my nie i mówiono, że jak to możliwe, że Real tyle lat nie wygrywa w Europie. Teraz wygrywa i jest odwrotnie: jak to Real nie wygrywa w lidze? To trudna sprawa, co?! Napotkaliśmy bardzo mocną Barcelonę, a w swoim czasie swoją głowę do tej walki włożyło Atleti.
Co dało ci więcej satysfakcji: Real czy reprezentacja?
Oba zespoły dały mi jej tyle samo. Naznaczają cię okoliczności i dana radość z tytułu. Na przykład, sposób, w jaki wygraliśmy Ligę Mistrzów w Lizbonie… Wyobraź to sobie! Było tak ciężko, niektórzy już obierali mnie za cel, a nagle wszystko się zmieniło i było pięknie. Cierpiałem, ale to było piękne. Na końcu mówię sobie, że było trudno, ale ludzie wspominają to świetnie. To była spektakularna chwila. Jednak masz też inne wielkie chwile. EURO 2008 było fantastyczne, ważny jest też mundial. Czy mój pierwszy Puchar Europy w 2000 roku. W cztery miesiące awansowałem z czwartej ligi na Old Trafford i finał na Saint Denis. Coś wyjątkowego.
Dlaczego w Hiszpanii ludzie są większymi fanami swoich klubów niż reprezentacji?
Tak jest właśnie teraz. Kilkanaście lat temu było inaczej, ludzie bardziej wspierali jednych i drugich. Mnie bardzo podobają się barwy Hiszpanii i czuję się Hiszpanem, a do tego madridistą. Nam udało się jednak to, że ludzie wywieszali flagi na balkonach, co wcześniej było niemożliwe.
Musieliśmy jednak wygrać mundial.
Cóż, nigdy nie ma problemu w tym, że mundial pozwala ludziom czuć patriotyzm. Jednak prawda jest też taka, że w ostatnich latach rywalizacja Realu z Barceloną była ogromna. 15 lat temu tak nie było, my w 2000 roku walczyliśmy o mistrzostwo z Valencią, potem z Deportivo.
Nie było takiej rywalizacji, ale może była zdrowsza?
Była zdrowsza, a może nie było portali społecznościowych i nie każdy wygłaszał swoją opinię. Do tego zmienił się też świat dziennikarstwa sportowego. Teraz mamy 8 lat ciągłej walki Realu z Barceloną.
Najlepszy trener jakiego miałeś?
Najbardziej dojrzały był chyba Luis Aragonés. W wieku 25 lat dostałem od niego propozycję zostania kapitanem kadry. Ważni są też ci, którzy ci ufają. Toshack dał mi zadebiutować, a u Del Bosque zyskałem ciągłość.
A najbardziej wymagający?
Wielu. Capello, także Nuno, Mourinho. Ancelotti był wymagający, chociaż może przypominać Del Bosque.
Zaskoczył cię szybki sukces Zidane'a?
Ten sukces mierzony jest tym, co osiągasz na koniec sezonu. Jeśli nie zdobywasz tytułu, wszystko się zmienia. Jednak prawdą jest, że Zidane świetnie wszedł do szatni, którą dobrze znał. Wiedział, jaki jest Real i czego od niego chcą. Był asystentem u Mourinho, potem u Ancelottiego, to dało mu przewagę. Cieszę się, że zdobył te tytuły, bo świetnie go znam i dla mnie jest flagą Realu Madryt.
Czy musisz odbyć rozmowę z Florentino?
W ogóle. Tego dnia, kiedy podaliśmy sobie ręce i pożegnaliśmy się, każdy poszedł w swoją stronę. Życzyłem mu, żeby dobrze prowadził Real Madryt i zdobywał puchary, jak to już robił. On życzył mi szczęścia, tyle. Nie mam żadnych wyrzutów czy czegoś więcej do powiedzenia.
Sergio Ramos ma czyste DNA Realu Madryt, chociaż nie jest jego wychowankiem. Czy to był najlepszy kandydat, by zastąpić cię w roli kapitana?
Tak, to oczywiste. Sergio to obecnie odnośnik Realu Madryt, bo w ostatnich latach był kluczowy przy zdobywaniu Pucharów Europy. Pomimo tego dalej jest krytykowany, ale to też jego wina, bo tak wysoko ustawił sobie poprzeczkę. Gdy zawodzisz… Cóż, może nie zawodzisz, ale z oceny celującej spadasz na dobrą, to ludzie zaczynają zastanawiać się, co się z tobą dzieje. Jednak jeśli jest w najwyższej formie, to staje się twierdzą Realu oraz reprezentacji, będąc wzorem dla wszystkich.
Chciałbyś od Realu pożegnalnego meczu, gdy zakończysz karierę?
Gdy nadejdzie ten moment, dlaczego nie? Jednak na dzisiaj najlepiej dać czasowi płynąć. Nie chcę stwierdzić, że nigdy nie będę chciał takiego hołdu, bo zawsze będę wdzięczny kibicom na Bernabéu, którzy przez ostatnie lata oceniali mnie pod lupą, ale też oklaskiwali przez większą część kariery. Teraz, mając te mecze weteranów, mam nadzieję, że kiedyś do mnie zadzwonią i że będę mógł jeszcze zagrać na Bernabéu.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze