Uniks znowu sprawił kłopot
Koszykarze zdołali go jednak pokonać
Powtórzyła się historia z listopada, gdy BC Uniks zawitał w Madrycie i świetną grą zagroził rozkojarzonym gospodarzom. Królewscy znów musieli się natrudzić, aby pokonać rywala z Kazania, tym razem na jego własnym parkiecie. Okazali się lepsi o cztery punkty (77:81), dzięki czemu wrócą do domu z kolejnym, jedenastym już zwycięstwem z rzędu i zachowaną pozycją lidera Turkish Airlines EuroLigi.
Gospodarze reagowali w pierwszych akcjach bardzo nerwowo, ale po kilku minutach przejęli całkowitą kontrolę nad meczem (12:4). Atakowali z dużą swobodą, byli skuteczni, a z drugiej strony boiska nie pozwalali rywalom na łatwe rzuty. Pablo Laso bardzo szybko poprosił o rozmowę z koszykarzami i wybudził ich z ospałej gry. Spotkanie z trenerem zaowocowało serią dziesięciu punktów z rzędu i dogonieniem przeciwnika (14:14).
Ogromny udział w utrzymaniu drużyny w grze miał Gustavo Ayón, prawie bezbłędny w pierwszej kwarcie, autor dziesięciu z siedemnastu punktów (18:17). Opuszczenie przez niego parkietu nie zmieniło taktyki kolegów. Wciąż dogrywali piłki pod kosz, do Anthony’ego Randolpha i Othella Huntera. Właśnie taki był ich sposób na zaszkodzenie ambitnie grającym gospodarzom.
Madrytczycy schodzili na przerwę z siedmioma punktami przewagi (36:43). Momentalnie przekonali się, że nie była to solidna zaliczka. Podobnie jak na samym początku, Uniks zabrał się za burzenie wątłych murów obronnych rywala i wrócił do prowadzenia. Nie zawiódł Keith Langford, odpowiedzialny tego wieczoru za dwadzieścia punktów. Goście znowu potrzebowali pomocy i znowu dostarczyli ją gracze z ławki rezerwowych.
Othello Hunter (14 punktów) i Anthony Randolph (19 punktów), a także ich pomocnik, Luka Dončić (11 asyst), stworzyli w końcówce starcia zestaw, którego przeciwnicy nie byli w stanie zatrzymać. Wspomniana trójka zapewniła drużynie przewagę jeszcze przed ostatnią minutą, dzięki czemu uniknęła ona nerwowych akcji tuż przed syreną i ze spokojem utrzymała korzystny wynik.
77 – BC Uniks (18+18+23+18): Langford (20), Colom (11), Clarke (9), Parakhouski (12), Banić (6) – Antipov (5), Stoll (-), Voronov (-), Williams (8), Anđušić (6).
81 – Real Madryt (17+26+14+24): Llull (2), Mačiulis (8), Taylor (6), Reyes (3), Ayón (12) – Randolph (19), Draper (3), Nocioni (3), Dončić (5), Carroll (6), Hunter (14).
Skrót spotkania | Statystyki | Tabela
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze