Przebudowa Bernabéu pozwala uciec od pucharowej obsesji
<i>El Mundo</i> podsumowuje sprawę z finałem Pucharu Króla
Florentino Pérez i działacze Realu Madryt nie potrzebowali kryształowej kuli, by przewidzieć, że jeden z finalistów Pucharu Króla będzie naciskać na rozegranie finału na Santiago Bernabéu. Pod tym względem Barcelona jest dosyć przewidywalna. Jej starania nie są nowe, tak samo jak odmowy ze strony Królewskich, którzy nie chcą przyjmować u siebie takich spotkań. Oficjalna wersja mówi, że nie wnoszą o to socios, więc klub nic nie robi w tych sprawach.
Prezes Josep Maria Bartomeu przez te lata ani razu nie dzwonił do Florentino w tej sprawie. Obie strony uznają całą sytuację za tanią prowokację wobec kibiców. Nikt nie oszukuje się, że gdyby to Real wymyślił sobie finał na Camp Nou, też usłyszałby odmowę. Królewskich nie motywuje nawet aspekt finansowy, bo organizator otrzymuje za swoje trudy trochę mniej niż 0,5 miliona euro. Bernabéu potrafi zarobić większe pieniądze w dobrym dniu z konferencjami dla różnych firm.
W tym roku Real przedstawił jednak potężny argument w postaci rozpoczęcia przebudowy obiektu. Jeśli zostaną spełnione warunki techniczne i odebrane wszystkie licencje, to już następnego dnia po ostatnim meczu ligowym na obiekcie mają pojawić się robotnicy. Rozpoczną oni projekt, który naznaczy kolejne lata dla całego klubu. Po dopracowaniu Valdebebas, które ma oczywiście rozwijać się dalej, przychodzi czas na nowe Bernabéu, które ma stać się jednym z głównych motorów napędowych całego budżetu.
Królewscy jeszcze nie przedstawili nowego projektu, ale mówi się o luksusowym hotelu, powiększonym tourze czy muzeum ocierającym się o park tematyczny. Po poradzeniu sobie z przeciwnościami formalnymi ze strony miasta działacze kończą teraz prace nad zaprezentowaniem pierwszej części przebudowy. Roboty mają rozpocząć się po meczu z Sevillą i nikt nie zamierza tracić kilkunastu dni na finał Pucharu Króla, tym bardziej, że zespół wróci do gry już w sierpniu.
Całość inwestycji (od 300 do 400 milionów euro) ma sfinansować fundusz IPIC, który należy do rządu Abu Zabi. Co ciekawe, jego przedstawiciele mają pojawić się na środowym meczu z Napoli. Ostatnio IPIC połączył swoje siły z funduszem Mubadala Development, a wspólne środki na inwestycje wynoszą podobno nawet 125 miliardów dolarów. Jeśli chodzi o nową nazwę obiektu, na razie najgłośniej mówi się o zmianie na „Cepsa Bernabéu”. Cepsa to hiszpańska firma zajmująca się sprzedażą ropy i gazu ziemnego, której 100% właścicielem jest właśnie IPIC.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze