Co roku to samo
Barcelona znów chce finału na Bernabéu
Kibice i zarząd Realu Madryt znów mogą poczuć się niczym Bill Murray rozwalający radio rozbrzmiewające tą samą melodią w kultowym „Dniu Świstaka”. Już wczoraj wieczorem można było śmiało stawiać dolary przeciw orzechom, że kolejny rok z rzędu w lutym przyjdzie słuchać tej samej śpiewki. No i przyszło. Mowa oczywiście o finale Pucharu Króla, który miałby odbyć się na Santiago Bernabéu, bo oczywiście tak życzą sobie tego piłkarze i działacze Barcelony. Jak zresztą co roku. Obsesja Katalończyków na punkcie tego, by wygrać Copa del Rey na stadionie odwiecznego rywala jest znana nie od dziś. I choć Florentino Pérez, kibice i całe madridismo rok w rok dają Blaugranie do rozumienia, że nie chcą udostępniać jej swojego obiektu, ta nie odpuszcza w swej uporczywości.
Jeszcze wczoraj tlił się cień nadziei, że w tym roku uda się uniknąć tego kabaretu, bo Enrique Cerezo postanowił wyciągnąć pomocną dłoń do Barcelony. Prezes Atlético zaproponował, by majowy mecz został rozegrany na Estadio Vicente Calderón, co mogłoby stanowić hołd dla obiektu, który po tym sezonie odchodzi do lamusa i zostanie zastąpiony przez nowy stadion – Wanda Metropolitano. Ale nic z tego. Już dzisiaj radio SER poinformowało, że Barça chce grać na Santiago Bernabéu, choć nie znamy jeszcze nawet drugiego finalisty. W najbliższych dniach należy spodziewać się kolejnych tego typu doniesień.
Szanse na rozegranie finału na stadionie Realu Madryt wydają się jednak równie prawdopodobne co sezon bez ani jednej kartki dla Sergio Ramosa. Królewscy nie mają żadnego obowiązku i nie muszą udostępniać Santiago Bernabéu na jakikolwiek mecz, w którym sami nie biorą udziału. Nie nakazuje tego żaden regulamin. Nie może nakazać im też tego nawet Król Filip czy prezes La Ligi, a już tym bardziej ktokolwiek z Katalonii. Mógłby to być jedynie gest dobrej woli. Nie ma jednak co na to liczyć, tym bardziej gdy naciska Barcelona, która sama nie była skora do użyczenia Camp Nou w 2013, a nawet w 2014 roku, gdy Real miał mierzyć się przecież… właśnie z Barçą.
Kibice Barcelony ochoczo żartują z sytuacji, która miała miejsce w 2012 roku, gdy Real nie zgodził się na rozegranie finału na Bernabéu z powodu remontu stadionu. Zaciekłość Barçy i Athleticu była wówczas godna podziwu. Działacze obu klubów przyjechali do Madrytu, debatowali, byli świadomi zaplanowanego dużo wcześniej remontu, a po wyjściu z sali ogłosili: „Gramy na Bernabéu albo na… Bernabéu”. Oczywiście ostatecznie nie zagrali, bo Florentino nie ugiął się pod presją tych nacisków. Do dziś culés szydzą najczęściej z tego, że na stadionie Realu miały być remontowane toalety, ale niestety niewielu z nich wie, że taka informacja była wypuszczona przez Królewskich umyślnie i miała być pstryczkiem w nos Barcelony. W Madrycie wszyscy doskonale pamiętają, co stało się w 1997 roku, gdy Real postanowił udostępnić Katalończykom swój stadion na finał z Betisem, a fani Blaugrany udowodnili, że odpowiednie korzystanie z toalet może przewyższać ich możliwości, co najlepiej ukazują te ujęcia.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze