Infantino: Mundial z 48 ekipami jest możliwy już w 2026 roku
Druga część wywiadu z prezesem FIFA
Gianni Infantino przyjął dziennikarzy Marki w siedzibie FIFA w Zurychu. Dziesięć miesięcy po wyborze na prezesa tej organizacji Szwajcar opowiada o swoich celach i zagrożeniach dla futbolu. Pierwszą część wywiadu, którą opublikowaliśmy wczoraj, można znaleźć tutaj.
Czy FIFA jest zmartwiona przemocą wokół futbolu?
Bardzo. FIFA i federacje muszą nad tym ciężko pracować. Myślano, że w ostatnich latach ten temat przygasł, ale ciągle widzimy problemy w wielu miejscach. To nie jest tylko kłopot Hiszpanii, Anglii i Włoch. Dotyczy wielu krajów. Trzeba tu współpracować z władzami i stosować ostre kary. Tu istnieje obiektywna odpowiedzialność.
Inna choroba to nielegalne zakłady, prawda?
Ustawianie meczów, z zakładami czy bez nich, to kolejny temat, na który musimy uważanie patrzeć. Nie jest tak, jak było 30 czy 40 lat temu, kiedy po prostu ustawiano spotkanie i tyle. Teraz mamy siatki przestępcze, które bogacą się poprzez ustawianie meczów. Te pieniądze inwestuje się potem w działalność przestępczą, która nie ma nic wspólnego z piłką. Tą sprawą muszą zająć się też służy podatkowe, bo nie jest tak, że ustawiono wynik meczu w trzeciej lidze i to koniec tematu. Trzeba prześledzić to, co dzieje się z pieniędzmi. Dlatego jest to problem społeczny. FIFA nie może nagrywać rozmów czy sprawdzać finansów podejrzanych osób.
Czy mundial z 48 drużynami faktycznie może dojść do skutku? Kiedy widzi pan szansę na taki turniej?
Sądzę, że dzisiaj mistrzostwa świata w piłce nożnej to coś więcej niż rozgrywki sportowe. To wydarzenie społeczne, wykraczające poza futbol. Rozwój i sama jakość gry mocno poszły w górę. W Premier League mamy piłkarzy z 69 krajów. Na przykład, na ostatnim mundialu Anglicy i Włosi odpadali kosztem Kostaryki, która ma dobrą ekipę, ale nie jest Argentyną Messiego czy Brazylią Neymara. Futbol to już nie tylko Europa i Ameryka Południowa. Dlatego ważne jest włączenie większej liczby krajów do tego wydarzenia, oczywiście przy zachowaniu pewnych parametrów. Dla Hiszpanów obecność na mundialu to normalna sprawa, ale są kraje, które w mistrzostwach nie grały nigdy czy przyjeżdżają na co drugi turniej. Trudno jest walczyć do listopada i przekonać się, że zabraknie cię na mundialu. Kraj, który awansuje, może niesamowicie popchnąć piłkę w swoim kraju. Ten, który odpada, często wyrzuca selekcjonera, prezes zaczyna mieć problemy, to wpływa też na kluby...
Twierdzi pan, że nowy model nie oznaczałby większej liczby meczów.
Można rozegrać taki turniej z 48 ekipami w 32 dni. Zwycięzca rozegrałby 7 starć, dokładnie jak teraz. Byłoby też 12 stadionów, tu również nie ma zmiany. Widać tylko pozytywne aspekty, futbol otwiera się na cały świat. Model to 16 grupa z 3 reprezentacjami i potem spotkania w fazie pucharowej. Możemy zobaczyć taki turniej już w 2026 roku.
W jakim punkcie są dzisiaj stosunki FIFA z UEFA?
W bardzo dobrym. Dosyć dobrze znam UEFA, mamy nowego prezesa, Aleksandra Čeferina, z którym zgadzam się z wielu sprawach dotyczących futbolu. Zrozumieliśmy już od pierwszego dnia, że żadna rywalizacja nie ma sensu, że to głupota. Celem jest dobro piłki nożnej. Będziemy pracować razem.
A z prezesem Ángelem Maríą Villarem?
Także świetne. Ángel to osobowość hiszpańskiego futbolu. Mówią to same wyniki. Mistrz Europy, świata, Europy, rozwój piłki kobiecej, ośrodek federacji... Wiele dokonał. To wyjątkowy człowiek pod wieloma względami i mam z nim świetne stosunki.
A co sądzi pan o starciach federacji z hiszpańskim rządem między innymi w kontekście wyborów prezesa?
To mnie naprawdę martwi, wielka szkoda, że się tak dzieje. Nie powinno być takich starć. Hiszpania nie jest jedynym krajem, gdzie mamy napięcia między federacją a rządem, ale w waszym kraju to ma swoje podłoże w przeszłości i ten temat wraca co jakiś czas.
Jakie stosunki ma pan z Realem Madryt i Barceloną?
Bardzo dobrze. Znam obu prezesów i oba kluby, także Atlético. Przez ostatnie 15 lat byłem związany z klubami z powodu mojego stanowiska w UEFA. Ze wszystkich bitew wyszedłem, mając mocniejsze stosunki z działaczami i organizacjami. Każdy broni swoich interesów, ale wszyscy skupiamy się na futbolu. Dlatego podobał mi się przyjazd Realu Madryt do Tokio na klubowy mundial. Sami zobaczyli, jakie mają tam znaczenie. Ludzie szaleli na punkcie Realu Madryt, płakali, gdy zobaczyli piłkarzy. Wielkie kluby mają bardzo ważne role w globalnym rozwoju piłki nożnej na świecie.
Rozmawiając o wielkich klubach, co sądzi pan o możliwości powstania europejskiej Superligi?
Powiem to, co mówiłem już, gdy pracowałem w UEFA: ta Superliga już istnieje i jest nią Liga Mistrzów. Do tego istnieje nowe porozumienie między klubami a UEFA, więc reszta nie ma sensu.
Jak podchodzi pan do wszystkich informacji, jakie wychodzą za pośrednictwem tak zwanych Football Leaks?
Musimy przypatrywać się wszystkiemu, co nie przynosi futbolowi dobrego wizerunku. Są tematy, gdzie możemy działać, ale też takie, gdzie nie da się tego zrobić. FIFA ma swoje ograniczenia, nie jesteśmy odpowiedzialni za wszystko. Niezależnie od Football Leaks zaczniemy uważniej analizować to, co dzieje się przy transferach piłkarzy. Musimy patrzeć na to w odpowiednim komitecie, który skupia piłkarzy, kluby, ligi i federacja. W jednym okienku transferowym między krajami przechodzi od 2 do 3 miliardów euro. To ogromne pieniądze i dlatego musimy mieć w piłce nożnej przejrzyste systemy, które zapewnią transparentność i pozwolą na to, żeby wszystkie te pieniądze szły tam, gdzie powinny, czyli do futbolu. Od bogatszych dla biedniejszych.
Martwi pana czy chociaż przykuwa uwagę pojawienie się na horyzoncie Chin, gdzie wydaje się na piłkarzy ogromne pieniądze?
To nam się podoba i wcale nie martwi. Wręcz przeciwnie! Chiny czy Indie to kraje, które budzą zainteresowanie. Współpracujemy z Chinami.
A z funduszami inwestycyjnymi?
One są zakazane przez UEFA od roku, bo nie można pozwalać na nic, co budzi wątpliwości co do integralności futbolu. Musimy bronić spójności naszego sportu i jeśli jesteś kimś spoza środowiska, to znaczy funduszem inwestycyjnym i masz prawa do różnych zawodników w różnych klubach, to ludzie mogą podejrzewać, że mogą zachodzić mało jasne sprawy. Celem tych funduszy są po prostu transfery, bo im więcej operacji wykonują, tym więcej zarabiają. Klub czy całe rozgrywki nie mają szans na stabilizację, jeśli ma to tak działać. To na pewno martwi. Przy tym jednak pamiętajmy, że futbol potrzebuje inwestorów.
A czy martwi pana to, że klub wykonuje wiele operacji z jednym agentem?
Zależy od przypadku. Trzeba patrzeć na wszystko, realne czy rzekome, co budzi wątpliwości. Ważna jest też wiedza, kogo dany agent reprezentuje w danej operacji: klub sprzedający, zawodnika czy klub kupujący. Musi to być przejrzyste. Od roku to wszystko jest uregulowane i o wszystkim trzeba informować.
Na kogo zagłosowałby pan w waszym plebiscycie The Best?
Na najlepszego! Ale ja nie głosuję [śmiech].
Jakiej drużynie kibicuje Gianni Infantino?
Sędziów! [śmiech] Wszyscy wiedzą, że jestem za Interem, czyli drużyną, która sprawia, że zawsze cierpisz. Przewaga jest taka, że gdy wygrywają, to radość jest spektakularna. Moimi idolami byli Altobelli i Bekalosi.
A kiedy gra pan w piłkę, jest pan bardziej Ronaldo czy Messim?
Gram bardzo słabo i mam zakaz. Proszę, napisz to dokładnie w ten sposób [śmiech]. Stawiam na mieszankę.
Woli pan bardziej chronić dostępu do bramki czy ją atakować?
Jak wszyscy, wolę strzelać gole, ale problem jest taki, że trafiam do siatki, gdy tak naprawdę coś mi nie wyjdzie. Nie potrafię tego robić.
Kobieca piłka nie jest już u was nieproszonym gościem.
To bardzo ważna kwestia, bo w przeciwieństwie do futbolu mężczyzn, kobiety mają reprezentacje o takiej samej wartości na całym świecie. Mówimy o Australii, Chinach, Japonii, Korei, Stanach Zjednoczonych, Niemczech, Hiszpanii... Nie możemy popełnić błędu i postawić na tę samą strategię, którą stosujemy wobec mężczyzn. Musimy tu stworzyć nowe rozgrywki z nowymi pomysłami. Widziałem, że na Vicente Calderón mecz Atlético z Barceloną oglądało ponad 15 tysięcy kibiców. Niesamowite. Trzeba patrzeć na ten top, ale dużo bardziej na podstawy. Mamy na świecie 30 milionów kobiet grających w piłkę, ale w ciągu dekady chcemy dojść do 60 milionów.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze