Klasyk inny niż wszystkie
Przed meczem z Barceloną
Dziś na Camp Nou odbędzie się mecz, który – przynajmniej przed pierwszym gwizdkiem sędziego – nie przypomina Klasyków z poprzednich sezonów. Od bardzo dawna Real Madryt nie miał tak komfortowej sytuacji w lidze. „Barça musi, Real może” – niejednokrotnie można było usłyszeć taką tezę, a jej wyjaśnienie jest banalnie proste. Ewentualna porażka i różnica aż dziewięciu oczek na tym etapie sezonu prawdopodobnie podetnie skrzydła graczom z Katalonii, Królewscy zaś stworzyli przewagę, dzięki której bez względu na rezultat na pewno na nic szans nie stracą.
Zinédine Zidane miał ostatnio wielkie kłopoty kadrowe, ale i tak poradził sobie z Atleti na wyjeździe. O tak wielkich stratach tym razem nie ma mowy. Pewnie gdybyśmy spytali kibiców Realu Madryt, którzy piłarze są najważniejsi w układance trenera, Toni Kroos czy Gareth Bale zajmowaliby miejsca w samej czołówce. Obu dzisiaj zabraknie. Wciąż nie wiadomo, czy Zizou uzna, że gotowy na 90 minut na Camp Nou jest Casemiro, który po kontuzji zagrał z Leonesą, jednak do formy, dzięki której rozkochał w sobie madridismo, wciąż sporo mu brakuje. Mimo wszystko nawet w przypadku innego zestawienia drugiej linii z Isco obok Kovačicia i Modricia można być spokojnym. Zarówno Alarcón, jak i Mateo ostatnio mogli nas do siebie przekonać, a Lukita w takich meczach po prostu nie zawodzi.
FC Barcelona tak dużych kłopotów kadrowych nie ma, ale jasno należy zaznaczyć, że pod względem sportowym zawodzą nawet zawodnicy uznawani przez lata za trzon zespołu. Trio MSN nie radzi sobie już tak dobrze jak w zeszłym sezonie, a do tego nie ma wsparcia pomocników. Sergio Busquets notuje prawdopodobnie najsłabszy start sezonu w karierze, a bez Andrésa Iniesty druga linia nie funkcjonuje płynnie. Hiszpan otrzymał jednak zielone światło od sztabu medycznego i może zagrać, choć Luis Enrique raczej nie postawi na niego od pierwszej minuty. Napastnicy zawodzą, ale jest wyjątek – Lionel Messi. Drużyna bez niego traci bardzo dużo i można się bronić, że ostatnio w Klasykach na Camp Nou nie błyszczy. Rzeczywistość jest jednak taka, że Argentyńczyk należy do tej grupy piłkarzy, których efektywności można bać się zawsze. Nawet jeśli przed chwilą miał gips na nodze.
Klasyk to zazwyczaj gwarancja bramek obu zespołów. Rok temu passa ta została przerwana przez drużynę prowadzoną przez Rafę Beníteza, która w Madrycie poległa z Barceloną aż 0:4. Miejsce rozgrywania tego meczu nie ma jednak ostatnio tak dużego znaczenia. Poprzednie dziesięć spotkań na Camp Nou lub Santiago Bernabéu (czyli nie licząc finału Pucharu Króla na Mestalli) to 4 zwycięstwa Barcelony, 2 remisy i 4 zwycięstwa Realu (bilans 2-1-2 na obu stadionach). Ostatnio na stadionie Barcelony graczom Realu Madryt nie plątały się nogi i to samo można powiedzieć o Katalończykach podczas meczów w stolicy.
Barcelona potrzebuje punktów w Klasyku jak nigdy. Bywały mecze, w których jedna lub druga drużyna musiała o czymś przesądzić, powiększyć przewagę na koniec sezonu. Real Madryt nie ma „spiętych pośladków”, jak zgrabnie ujął to Zizou na konferencji prasowej. Takiej sytuacji jak dziś nie było od wielu, wielu lat. Ostatni raz, gdy Real podchodził do starcia w Barcelonie z tak mocnej pozycji w tabeli, Cristiano Ronaldo uciszył swoich fanów na Camp Nou. Nie mamy nic przeciwko, by przedstawił nową wersję tej cieszynki, podczas której znów będzie wykrzykiwał „calma, que aquí estoy yo”.
Początek meczu o 16:15. Transmisję przeprowadzą Eleven w platformie Player.pl i STS TV.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze