Isco na poważnie włącza się do gry o skład
Hiszpan może dostać więcej szans na <i>mediapuncie</i>
„Isco – dzisiaj grał Isco”, mówił dziennikarzom w kuluarach na Calderón Cristiano Ronaldo. Portugalczyk podkreślił istotność występu Hiszpana, tego, jaką rolę odegrały jego indywidualne pojedynki w tak ważnym meczu, mimo że sam ustrzelił przecież w derbach hattricka. Z boku obraz tego spotkania w wykonaniu pomocnika wyglądał świetnie, był to prawdopodobnie jeden z jego najbardziej kompletnych występów w epoce Zidane'a. Nie brakowało rytmu, pracował zespołowo, a piłki posyłane przez niego między pułapki zastawione przez Simeone charakteryzowały się wysoką jakością. Plac gry opuszczał w przesyconej potem koszulce, ale za to miał za sobą jeden z najlepszych wieczorów w barwach Realu Madryt, być może nawet najlepszy. „O kur…”, miał żartobliwie powiedzieć Sergio Ramos, kiedy jego młodszego kolegę otoczyły kamery niedaleko klubowego busu, sam mógł tym razem wejść do niego w spokoju. Wszyscy byli zadowoleni z gracza z Malagi, chwalono go też w szatni. Ozwano go magikiem, jak ujawniła potem MARCA. W każdym razie Isco musi być niezwykle zadowolony z ostatniego tygodnia, najpierw przyszedł gol na Wembley, a potem świetny pokaz z Atlético.
Grając na mediapuncie za plecami Cristiano i Bale'a Isco pokazał na co go stać w sposób bardziej efektywny niż przy wielu innych okazjach, gdy czasami chciał być widoczny na siłę. W sobotę sprawiał, że gra zespołu była płynna, a gdy zachodziła taka potrzeba, potrafił w odpowiedni sposób przetrzymać futbolówkę i spowolnić tempo. Twardo walczył także, gdy nie miał piłki przy nodze, dobrze wiedząc, że od kiedy znalazł się w Madrycie, również praca defensywna stała się koniecznym punktem w jego repertuarze. Jak biegać w obronie nauczył się już za Ancelottiego, gdy Włoch przestawił go do trójki pomocników z pozycji bardziej ofensywnych, na których grywał czy to w Máladze, czy jeszcze w Valencii. Bardziej uniwersalna rola nie zawsze przypadała mu do gustu, czasami przystosowanie się do niej kosztowało go wiele sił.
Na Calderón poruszał się po swej ulubionej strefie, a może się to również powtórzyć w najbliższych meczach, wszak Casemiro wciąż pozostaje kontuzjowany. Jeśli tak się stanie, we wtorek powinien zaliczyć debiut w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów w Lizbonie, a później zagrać na Camp Nou z Barceloną. „Prawdą jest, że na tej pozycji czuję się bardziej komfortowo, ale to żadna wymówka i zawsze staram się grac najlepiej, jak mogę, gdziekolwiek wystawi mnie trener”, mówił bez ogródek, mimo że stał się już swego rodzaju ekspertem w łataniu dziur po kontuzjach w drużynie. W zeszłym sezonie wziął udział w czterdziestu trzech oficjalnych starciach, czyli zaledwie jednym mniej niż Kroos i dwunastu więcej od Bale'a, ale to nie było dla niego wystarczające. Miał za sobą okres kilku gorszych miesięcy, w których był daleki od najlepszej dyspozycji i niespecjalnie skoncentrowany. Młodo został ojcem, ale młodo się także rozwiódł. Nie był zadowolony z roli zmiennika, począł nawet planować potencjalne odejście w letnim okienku.
Dla Zidane'a bez wątpienia był i nadal pozostaje ważnym punktem układanki, jednym z czternastu lub piętnastu, którymi rotuje Francuz od czasu, gdy przejął madryckie stery w styczniu. Hiszpana nie chciał się pozbyć też zarząd, a w korytarzach Bernabéu stale wymienia się jego imię, jednak… Jego reprezentanci, bez powodzenia, sondują brytyjski rynek w poszukiwaniu klubu, który mógłby mu zapewnić wypłatę w wysokości około dziesięciu milionów euro netto. Na szczęście do pozostania stale zachęca go trener, z którym ma dobre relacje już od pierwszego sezonu w Realu, gdy Francuz pełnił jeszcze funkcję asystenta Carlo Ancelottiego.
Wielokrotnie brali udział we wspólnych, prywatnych sesjach treningowych w Valdebebas. Właśnie na nich dostrajał kontrolę piłki i uderzenie na bramkę, a także pracował nad defensywną stroną swoich występów. Hiszpan ma na względzie, że nawet artyści tacy jak ofensywni pomocnicy mają w Realu Madryt istotne obowiązki związane z odbiorem piłki. Sam Zidane pojął to już jako piłkarz, najpierw w Juventusie, później w Kastylii. Wydaje się, że Isco bierze z niego właściwy przykład.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze