Ważne zwycięstwo w słabym stylu

Rozbudzone po piątkowym meczu apetyty kibiców nie zostały w pełni zaspokojone. Koszykarze Realu Madryt wyraźnie obniżyli poziom gry i do ostatnich minut męczyli się w wyjazdowym starciu z Herbalife Gran Canaria. Zakończyli je zwycięstwem, ale po raz drugi w tym sezonie zdobyli mniej niż osiemdziesiąt punktów (68:76). Siódma wygrana w Lidze Endesa pozwoliła im na zachowanie pozycji lidera.

Rozgrywka toczyła się z początku w powolnym tempie i nie była przyjemna do oglądania. Gospodarze wykonywali rzuty niedbale i z nieprzygotowanych pozycji, natomiast ich przeciwnicy atakowali bez przekonania i często tracili piłkę (sam Jaycee Carroll zgubił ją trzykrotnie w ciągu niecałej minuty). Spotkanie sprawiało wrażenie wyjętego wprost z okresu przygotowawczego, mającego charakter bardziej treningowy niż poważny.

Herbalife Gran Canaria znacznie wcześniej dokonała poprawek, odnalazła w sobie motywację do dokładniejszej gry i najpierw odrobiła początkowe straty (17:17), a potem sięgnęła po prowadzenie (24:22). Miejscowa publiczność przetarła ospałe oczy i zaczęła żywioło reagować na meczowe wydarzenia. Wszystko to sprawiło, że madrytczycy mieli jeszcze trudniejszą przeprawę.

Mistrzom brakowało zaangażowania, świeżości i zwykłej ochoty do rywalizacji o każdą piłkę. Najprościej wytłumaczyć to piątym meczem w ciągu zaledwie dziewięciu dni, kilkoma podróżami i ciągłymi zmianami otoczenia. Niekorzystne okoliczności udało się jednak przezwyciężyć. Real Madryt skupił się w końcówce spotkania na obronie, a to pozwoliło mu na skromną, ale i nie do końca zasłużoną wygraną.


68 – Herbalife Gran Canaria (17+22+17+12): McCalebb (9), Salin (5), Báez (11), Pasečņiks (8), O’Neale (4) – Hendrix (4), Oliver (2), Rabaseda (4), Kuric (15), Aguilar (6).

76 – Real Madryt (21+16+18+21): Dončić (9), Llull (13), Mačiulis (3), Reyes (7), Ayón (12) – Randolph (2), Fernández (5), Nocioni (12), Carroll (7), Taylor (6).

Skrót spotkania | Statystyki | Tabela