Vallejo: Moje myśli są we Frankfurcie
Wywiad z młodym obrońcą
Jesús Vallejo udzielił wywiadu dla dziennika El Confidencial. Młody Hiszpan opowiadał o doznaniach związanych z grą dla Eintrachtu Frankfurt, o swoich najlepszych momentach w Niemczech i zmianach w życiu prywatnym. Wspomniał również o Realu Madryt, ale kolejny raz powtórzył, że wciąż jest za wcześnie, aby myśleć o powrocie do klubu z Kastylii.
„Ten chłopak będzie zdumiewający”. Twój trener w Eintrachcie, Niko Kovač, powiedział, że nigdy nie widział stopera takiego jak ty w tak młodym wieku. Dobrze wylądowałeś w Niemczech!
(Śmiech). To była miła niespodzianka, kiedy dotarło do mnie, co powiedział na mój temat trener. Rzecz jasna jestem dumny, że osoba, która jest ze mną każdego dnia, nie tylko na meczach, która ogląda mnie na treningach, chwali mnie w ten sposób. Doceniam to, ale staram się, żeby takie komentarze wzmacniały moją motywację. Aby pomagały mi się poprawiać, dalej uczyć i stymulowały do tego, aby zbytnio się nie relaksować.
Siatka założona Robbenowi… tak wyszło czy szukałeś takiego rozwiązania?
Jeśli powiedziałbym ci prawdę, nie uwierzyłbyś w to. Mówi mi się: „założyłeś siatkę Robbenowi”, ale przecież widziałem to, uczestnicząc w akcji, o której wspominają. W rzeczywistości zrobiłem to, aby wykonać podanie, żeby akcja trwała dalej, nie po to, aby zabłysnąć, dlatego nie pamiętam tej zagrywki. W moich zamiarach zawsze leży wykonanie takiego podania, żeby piłka dotarła do mojego kolegi. Mam nadzieję, że Robben nie jest na mnie zły… (śmiech).
Liczyłeś, że twój początek w Bundeslidze będzie tak wyglądać czy przewyższył on twoje oczekiwania?
Każdego dnia trenujemy po to, aby rozgrywać mecze w najlepszy możliwy sposób. W moim konkretnym wypadku staram się, aby strzelono nam mało bramek. Stąd wolę, moi koledzy zresztą również, myśleć o najbliższym meczu i nie ustawiać sobie długoterminowych celów. Jednak skłamałbym, gdybym nie powiedział, że jestem zadowolony z tego, jak układają się sprawy i z tego, że moja praca, tak jak praca reszty kolegów, pomaga drużynie być w wyższej części tabeli.
Od kiedy Varela doznał kontuzji przeciwko Darmstadtowi, wszedłeś w jego miejsce i grasz w każdym spotkaniu. Przestałeś już myśleć o tym, czy twoja teraźniejszość byłaby taka sama, gdyby nie ten niefortunny wypadek?
Prawda jest taka, że szkoda, iż Guillermo ma kontuzję. Jesteśmy dobrze zgraną grupą i wszyscy lamentujemy nad tym, co się stało. Oczywiście, że tamtego dnia, to ja miałem go zastąpić. Takie rzeczy dzieją się w piłce. Wszyscy musimy być gotowi, aby wejść na boisko i pomóc ekipie. Złożyło się tak, że zacząłem radzić sobie lepiej z problemami fizycznymi, które napotkałem w okresie przygotowawczym i przez które nie mogłem go przepracować tak, jak chciałem. Począwszy od meczu z Darmstadtem krok po kroku się rozkręcałem. Liczę, że nadal będę się rozwijać w nadchodzących kolejkach, bo jeśli coś jest dla mnie jasne, to to, że wciąż muszę poprawić się w wielu rzeczach.
Jaka jest najbardziej zauważalna zmiana w grze między drugą ligą hiszpańską a Bundesligą?
Przede wszystkim moment przejścia. W Niemczech w piłkę gra się na wysokiej intensywności, przejścia są więc bardzo szybkie. Musisz być bardzo skoncentrowany, ponieważ piłka szybko przemieszcza się na pole drugiego zespołu, a ty tworzysz szybki kontratak i znowu masz ją na swoim terenie. Trzeba być dobrze przygotowanym fizycznie i psychicznie, aby sprostać wymaganiom tych rozgrywek.
Jeśli miałbyś wybrać jakiś aspekt lub detal z niemieckiego futbolu, na co by padło?
Bundesliga to liga, którą znałem przed przyjściem do niej, bo dość często śledziłem ją w telewizji. Gra się tutaj pasjonujący futbol, zawsze lubiłem oglądać spotkania z najlepszych lig Europy. Tym, czego nie wiedziałem i co mnie bardzo zaskoczyła, była świetna organizacja, jaka panuje we wszystkich klubach, liczba wydarzeń, które organizuje się na stadionach, atmosfera, jaką się na nich oddycha, a na koniec intensywność i szybkość, z jaką się gra. Jeśli wcześniej byłem fanem tych rozgrywek, tak teraz mogę powiedzieć, że jestem nim o wiele bardziej.
RB Leipzig, Hoffenheim, Köln, Eintracht… Rewolucja mniejszych klubów poszła w ruch. Wierzysz, że Bundesliga jest bardziej wyrównana niż La Liga?
Z tego, co widzieliśmy w pierwszych kolejkach, rzecz jasna tak. W tym sensie sądzę, że Leipzig jest przykładem, są drudzy i mają tyle samo punktów co Bayern, nie przegrali żadnego meczu. Nie ma żadnej innej ligi, w której między siedmioma czołowymi drużynami jest różnica sześciu punktów. My także rozpoczęliśmy mocno, naszym zamysłem jest pozostać wysoko. To jasne, że w sezonie zostaje jeszcze sporo do rozegraniu, ale naszym celem jest jak najrzadziej wdawać się w tarapaty i zawsze być bliżej szczytu tabeli niż jej środka albo dołu.
Köln, Hoffenheim i wy urwaliście punkty Bayernowi. Widzisz jakiś zespół, który mógłby skończyć z hegemonią Bawarczyków w Bundeslidze?
To jasne, że Bayern i Borussia Dortmund z powodu swoich budżetów i kadr są tutaj najlepszymi zespołami i zawsze są uważane za faworytów. Jednak wiemy, że to jest piłka nożna nożna i wszystko może się stać. Najlepiej widać to w samej tabeli. Na dzisiaj po jedenastu kolejkach walka o wszystko jest w toku. Takie jest tło i do maja nic nie będziemy wiedzieć na pewno. Lub przynajmniej mamy na to nadzieję.
Zaczęliście grać z czwórką obrońców, ale obecnie robicie to z trzema stoperami z tyłu. W jakim układzie czujesz się bardziej komfortowo?
Oba schematy przypadają mi do gustu. Myślę, że wszyscy zależy od tego, czy wiesz, jak się zaadaptować. W Zaragozie graliśmy w linii trójką, kiedy władzę nad zespołem przejął Ranko Popović i nie było większych problemów. Ostatecznie nie różnią się tak bardzo. To jasne, że przy wyprowadzaniu piłki, jeśli masz za sobą Hasebe, a w grze wyżej są Makoto czy Abaham, trochę się zamykamy i tworzymy czwórkę. Jest to również odrobinę lotne. Widzimy czasem charakterystykę rywala i zmieniamy system obronny z jednego do drugiego. Uważam, że to dobrze, iż dajemy sobie radę w dwóch wariantach, bo każdy mecz to osobny świat i jeśli potrafisz wprowadzać w życie więcej wariantów taktycznych, tym lepiej dla ciebie.
O co prosi cię Kovač, gdy wychodzisz na boisko?
Przede wszystkim o spokój, o dobre wyprowadzanie piłki do przodu, a na koniec o sporo agresywności, intensywności na tyłach. Jak to się tutaj mówi: „obrona tworzy się wyżej”. Jeśli zdarzy się błąd, nic się nie dzieje. Prosi też o to, abyśmy dalej wdrażali wszystko, nad czym pracowaliśmy w ciągu tygodnia na odpowiedniej intensywności, bez samozadowolenia i z pewnością siebie.
Który mecz był dla ciebie najlepszy od czasu, gdy przyszedłeś do Niemiec?
Nie chciałbym obstawać przy tylko jednym. Sporo mówiło się o tym z Bayernem… Było tam sporo pozytywnych rzeczy, ale także innych, które takie nie były i które myślę, że mogę poprawić. Wydaje mi się, że najbardziej kompletne było spotkanie z Hamburgiem. Zarówno na płaszczyźnie zespołowej, jak i indywidualnej była to bardzo dobra potyczka, bo wykorzystaliśmy nasze okazje, a z tyłu byliśmy bardzo solidni.
Widziałeś sprint, który wygrałeś przeciwko Haliloviciowi?
Tak, widziałem go. Po każdym meczu lubię oglądać wideo z niego, żeby przeanalizować moją pracę, umocnić się w rzeczach, które robię dobrze, ale przede wszystkim, aby zauważyć te, które robię źle albo nadają się do poprawy. Zawsze lubiłem skupiać się na szczegółach, które czasami są kluczem do tego, aby coś wyszło dobrze lub źle.
Eintracht znajduje się teraz na miejscu pozwalającym na awans do europejskich pucharów. Czy taki jest obecnie prawdziwy cel zespołu czy szatnia myśli raczej tylko o utrzymaniu?
Musimy stąpać po ziemi, podstawowym celem jest nie wpaść w kłopoty i zapewnić sobie utrzymanie. Począwszy do tego, będziemy starać się zajść tam, gdzie będziemy mogli. Myślę, że w każdym razie obie rzeczy są kompatybilne, bo im więcej punktów zdobędziemy, tym wcześniej zapewnimy sobie utrzymanie pod kątem matematycznym, a także będziemy bliżej Ligi Europy.
Który napastnik sprawił ci jak do tej pory najwięcej problemów?
Powiedziałbym, że Modeste, Francuz z Köln. To snajper, który wydaje się nieobecny, rzadko jest przy piłce, ale stale łamie linię, cofa się i sprawia, że musisz być bardzo skoncentrowany. W polu karnym jest bardzo groźny. Wystarczy mu jedna okazja, aby zrobić ci krzywdę.
To twoje pierwsze doświadczenie związane z miejscem z dala od Saragossy. Co najbardziej zadziwiło cię w tych pierwszych miesiącach poza domem?
Na początku sprawia ci to trochę trudności, ale zmiana sprawia, że łatwiej jest ci dorosnąć. Od lata do teraz nauczyłem się wielu rzeczy, co do których kilka miesięcy temu być może nie przywiązałbym wagi, ale obecnie oceniasz je we właściwy sposób, bo nie pozostaje ci nic innego jak poznawać życie w pełnym tego słowa znaczeniu. Tak więc doświadczenie zarówno na płaszczyźnie osobistej, jak i zawodowej, jest niesamowite. Myślę, że jestem w idealnym miejscu do tego, aby się rozwijać.
Real Madryt ma sporo problemów z kontuzjami swoich stoperów. Radzisz sobie dobrze we Frankfurcie, ale przechodzi ci przez myśl, że Królewscy mogą cię przywołać do powrotu już w styczniu?
Prawda jest taka, że nie. Obecnie moje myśli są we Frankfurcie. Mam tutaj rok wypożyczenia. To jasne, że podpisałem umowę z Realem Madryt, bo mam nadzieję pewnego dnia dla nich zagrać, ale muszę myśleć o moim obecnym zespole. Resztą rzeczy zajmą się już ludzie z Realu i Eintrachtu, ale nikt nie powiedział mi, żebym coś komentował. Interesuje mnie tylko, aby trwać w tym, co robię, koncentrować się na piłce i każdego dnia lepiej rywalizować. To, co stanie się później, nastąpi w sposób naturalny.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze