Mistrzostwo coraz bliżej!
Koszykarze pokonali Barcelonę po raz drugi (91:74)
Zmieniło się miejsce rozgrywania finałowej rywalizacji Ligi Endesa, ale nie zmienił się jej charakter. Koszykarze Realu Madryt po raz kolejny zagrali lepiej od kolegów z FC Barcelona Lassa i pokonali ich na własnym parkiecie różnicą siedemnastu punktów (91:74). Jeżeli wygrają starcie numer cztery, zaplanowane na najbliższą środę, obronią mistrzowski tytuł zdobyty przed rokiem i zakończą sezon bardzo miłym akcentem.
Gospodarze trzeciego starcia wspólnie z tłumnie zgromadzonymi w Palacio de los Deportes kibicami zatroszczyli się o prawdziwą definicję „gry u siebie”. Publiczność wywierała na przeciwniku ogromną presją, natomiast zawodnicy od pierwszej akcji narzucili wysokie tempo gry i nie zamierzali z niego rezygnować. Wyraźnie rozkojarzyła ich kontuzja Jaycee’ego Carrolla, odniesiona już w trzeciej minucie, ale słabszy okres nie trwał za długo i nie przyniósł za sobą poważnych konsekwencji (29:21).
„Co my robimy w obronie?!”, zapytał podopiecznych podczas jednej z przerw Xavi Pascual. Uzasadnione były jego pretensje, bowiem znów ulegali oni szybkiemu rozegraniu piłki i gubili krycie. Agresywność koszykarzy obu zespołów stonowali sędziowie, którzy nie pozwalali na twardą grę i z przesadzoną dokładnością odgwizdywali przewinienia. Katalończycy wędrowali na linię rzutów osobistych znacznie częściej, ale zupełnie tego nie wykorzystali. Kończyli pierwszą połowę ze stratą trzynastu punktów (54:41).
Ogromną przewagą Realu Madryt było to, że każdy z zawodników doskonale wpasował się w grę składu i dawał z siebie wszystko. Pablo Laso często decydował się na zmiany, ale wcale nie zaburzały one funkcjonowania drużyny. Barça postraszyła po przerwie trzema trafieniami z rzędu, lecz tylko podrażniła tym rywala... Niech zresztą przemówią liczby. Mistrzowie w ciągu dwóch minut zdobyli piętnaście punktów, bez odpowiedzi ze strony gości. Piętnaście punktów, z których aż dziesięć dopisano na konto Rudy’ego Fernándeza.
Szoku doznali nie tylko kibice, ale i, rzecz jasna, koszykarze FC Barcelona Lassa. Wystarczyło pięć skutecznych akcji, aby dystans dzielący ich od gospodarzy przekroczył dwudzieścia punktów (77:56). Różnica madryckiego składu została w końcówce roztrwoniona, ale nikt już nie wątpił to, jak zakończy się ten wieczór. Smutny był jedynie Jaycee Carroll, któremu ból kostki uniemożliwił pomoc kolegom.
91 – Real Madryt (29+25+23+14): Llull (21), Carroll (3), Taylor (2), Thompkins (10), Ayón (12) – Fernández (18), Nocioni (6), Dončić (4), Mačiulis (3), Reyes (5), Rodríguez (7), Hernangómez (-).
74 – FC Barcelona Lassa (21+20+17+16): Satoranský (10), Navarro (6), Abrines (-), Doellman (17), Tomić (18) – Ribas (3), Lawal (5), Vezenkov (-), Samuels (3), Oleson (5), Perperoglou (7).
Skrót spotkania | Statystyki | Drabinka
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze