Calderón: Capello chciał Buffona
Wywiad z byłym prezesem przed Klasykiem
Były prezes Realu Madryt, Ramón Calderón, udzielił wywiadu dla dziennika As. Hiszpan rozmawiał przede wszystkim na temat nadchodzącego Klasyku, nie mogło też zabraknąć tematu jego prezesury i krytyki działań Florentino Péreza.
Łatwo było panu zasnąć przed Klasykami?
Próbowałem (śmiech). W Realu każde spotkanie tworzy w tobie niepokój. Jednak moje wspomnienia z Klasyków są bardzo dobre. Z pięciu wygraliśmy trzy, zremisowaliśmy jeden i jeden przegraliśmy. I mieliśmy też jeden, który był wspaniały – 4:1, które sprawiło, że zostaliśmy mistrzami Hiszpanii z osiemnastoma punktami przewagi. A była to Barça Messiego, Ronaldinho, Eto'o, Xaviego i Iniesty w ich najlepszych czasach, Puyola… Świetny zespół.
To 4:1 było pańskim najlepszym wspomnieniem z Realu?
Z pewnością. To i spotkanie przeciw Mallorce przy pierwszej wygranej lidze, to z Clavo Ardiendo, które było szalone. W tamtym meczu przegrywaliśmy 0:1 i było dwadzieścia minut do końca, a kontuzjowani byli Van Nistelrooy i Beckham. Wygrana wydawała się niemożliwe. Wszedł Reyes, strzelił, później trafił też Diarra i znowu Reyes, i to było szaleństwo, 3:1 i pierwszy tytuł, który wygraliśmy w ciągu trzech lat. Ludzie już zapomnieli o tym szczególe.
Trzy lata bez wygrania czegokolwiek?
Owszem, z Florentino, i był to pierwszy raz w historii, kiedy to się zdarzyło. Zrobiliśmy to, zmieniając czternastu piłkarzy. Zawsze mówiłem o tym, że to wielka zasługa Bucero, Baldiniego i Mijatovicia, którzy zarządzali zmianą z ramienia dyrekcji sportowej.
Jaki był ten proces?
Kiedy przyszedł Capello, pamiętam, że usiadł na podłodze w moim biurze wraz z Mijatoviciem i zaczął przeglądać z nim dokumenty wszystkich graczy, aby zdecydować o tym, których chce, a których nie.
Na podłodze?
Tak, tak… Capello jasno zaznaczył, że chce ściągnąć Cannavaro, Buffona, Emersona i Trezegeuta.
Buffon!.
Juve spadło i to była świetna okazja, ale błyskawicznie odrzuciłem propozycję, bo mieliśmy Casillasa, to jest najlepszego. Cannavaro wydawał nam się dobry, bo wygrał Złotą PIłkę. Emerson nie był sukcesem…
A Trezegeut?
Mijatović powiedział, że dogadał Van Nisterlooya, a Capello to zaakceptował. Przybyli również Higuaín, Marcelo i Gago… I goście tacy jak Sneijder i Robben, którzy w sezonie opuszczenia klubu grali w finale Ligi Mistrzów na Bernabéu odpowiednio w Interze i Bayernie. Florentino nie podobała się otrzymana spuścizna…
Wróćmy do Klasyków, jak przeżywał pan 3:3 w swoim pierwszym sezonie?
Zanim wygraliśmy 2:0 na Bernabéu we wspaniałym spotkaniu, Capello przyszedł wcześniej porozmawiać ze mną i że zespół stanie z tyłu, aby wykorzystać nasze szanse. Był strach, bo Barça wygrała 3:0 w zeszłym roku, kiedy Ronaldinho był gwiazdą pierwszoplanową.
A to 3:3?
Od tego momentu zaczęliśmy wierzyć w sukces w lidze. Tamten Klasyk był kluczowy… Z pewnością, w kolejnym roku wygraliśmy na Camp Nou 1:0. Jak wam mówiłem, ja z pięciu Klasyków przegrałem tylko jeden – ten ostatni, kiedy sytuacja była bardzo pokrętna.
Dlaczego?
Schuster powiedział, że zwycięstwo jest niemożliwe.
I pan go wyrzucił…
Raczej po rozmowie z nim niż po tym. Nie wydawał się być zdolny do prowadzenia klubu.
Szukał pan pomocy u kogoś przy podjęciu decyzji?
U Mijatovicia. Jednak Schuster również widział to w ciemnych barwach. Wiedział, że sprawy wymykają mu się z rąk… A i tak mogliśmy wygrać w Barcelonie. Graliśmy bez Robbena, bo został wyrzucony z boiska we wcześniejszym meczu z Sevillą. Jeśli na miejscu Drenthe przy pierwszej kontrze, którą pamiętają wszyscy, znalazłby się Robben, rozmawialibyśmy teraz o czymś innym.
Czy nieobecność w loży przy 2:6 była dla pana ulgą? Zdążył już pan zrezygnować.
Czułem się, jakbym tam był.
Gdzie pan to oglądał?
Byłem w Maladze. Byli lepsi. W takich przypadkach trzeba gratulować rywalowi. Mówi o tym nasz hymn: kiedy przegrasz, podaj rękę. Nie wkładaj palców w oczy, to na pewno (śmiech).
Jakie były pańskie relacje z Laportą?
Wspaniałe. I nadal takie są. Zaprosiłem go na ślub mojej córki. To przyjaciel i jest wiele rzeczy, które mu wybaczam. Przy Klasykach było między nami koleżeństwo, kolacje były zabawą i zostawaliśmy na nich znacznie więcej czasu niż normalnie. Na Camp Nou traktowano mnie i w ogóle całą delegację jak na niewielu stadionach. Byłem zdziwiony, bo słyszałem, że niektóre mecze były dramatyczne, bardzo napięte…
Jeśli Real wygra, może zdobyć ligę?
Istnieje istotna różnica między zespołami, ale może zdobyć ligę. Piłkarze pokazali niesamowity profesjonalizm, mimo bomb, które spuszcza na nich zarząd.
Bomb?
Wyrzucili trenera, który był wspierany, znaleźli innego, którego też zwolnili, a później przyszedł szkoleniowiec z Segunda B, nawet jeśli nazywa się Zidane lub nie. Myślę, że piłkarze pokazali, że są na znacznie wyższym poziomie niż ich prezes.
Ramón Calderón udzielił także wywiadu dla Desafío Nacex, w którym wypowiadał na te same tematy, swoje wypowiedzi rozszerzył jednak o spekulacje związane z przyszłym trenerem Królewskich.
– Barça ma przewagę, ale miejmy oko na Real, bo w tych spotkaniach jest i odwaga, i pazur. Jeśli wygramy, jest temat ligi, choć ta Barcelona jest niedzisiejsza.
– Zauważyłem, że piłkarze są niesamowicie bombardowani przez dyrekcję. Wspierali trenera, który został zwolniony dwa tygodnie po okazaniu poparcia i wyciągnęli szkoleniowca z Segunda B. Mają bramkarza, który wie, że został sprzedany i został w klubie z przypadku, a obecnie już wraca temat De Gei, choć Keylor uratował im wiele punktów i spotkań. Co więcej, zdarzyło się ten przypadek z Pucharem Króla. Zespół pokazał wielką siłę mentalną, klasa i inteligencja szatni są poza jakimikolwiek wątpliwościami.
– Zespół gryzie się z klubem, nie mam co do tego wątpliwości. Nikt nie wie, co stanie się na koniec dnia lub w przyszłym tygodniu.
– Cristiano? Jego ciągłość w Realu zależy od tego, jakie karty zechce kolekcjonować prezes. Lubi karty drogie, które opłaca obcymi pieniędzmi, tak jest. Ma album, ale nie wie, jak go poukładać. Z dziesięciu ostatnich lig tylko jedna należała do niego. To problem, że sprawia, iż nie wiemy, co się stanie.
– Real był klubem demokratycznym, w którym socios mogli być prezesami klubu, bo są jego właścicielami. Jednak od lat przeżywamy żelazną dyktaturę, a jeśli nazywa się ona Florentino Pérez Rodríguez, to nikt nie może nic zrobić. W ostatniej dekadzie wydał miliard euro, a do Realu trafiła tylko jedna liga. To dane, nie opinie. Ludzie w Barcelonie oszaleliby, aby utrzymać taki stan.
– Jeśli Mourinho nie podpisze umowy z Manchester United, będzie kolejnym trenerem Realu. Jestem tego prawie pewien. Jeśli nic się nie wygra, niestety, zobaczymy go znowu na ławce trenerskiej. Takie jest moje odczucie. Jeżeli wróci, znowu będzie wojna, ogie, konferencje prasowe, FIFA, UEFA, UNICEF… To nie była najlepsza epoka. Obecnie, bez niego, jest więcej spokoju. Prowokuje serię konfliktów, które nie są ani pożądane, ani idealne. Prezes chce tego od zeszłego roku, stara się go przekonać przy różnych okazjach. Florentino jest szalony na punkcie powrotu Mourinho. Jeśli sprawy nie ułożą się dobrze, myślę, że Zidane nie zostanie.
– Zidane? Przyszedł z Segunda B, trzeciej kategorii w Hiszpanii. Mam nadzieję,że odniesie sukces, szacunek i podziw piłkarzy są oczywiste, a wie, że to szatnia z wieloma gwiazdami. Jednak jest trenerem z Segunda B.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze