Bananowy poniedziałek: Przepraszam
Chciałbym prosić o wybaczenie
Drodzy koledzy i koleżanki (kolejność przypadkowa, dla rocznika 95 – nieprzypadkowa),
Kieruję do was te słowa, ponieważ dłużej już tak żyć nie mogę. Kumulacja wyrzutów sumienia sprawia, że muszę to w końcu z siebie wyrzucić, ponieważ zależy mi na tym, żebyście wiedzieli, iż mimo wszystko mam w sobie pewne pokłady wrażliwości na dziejącą się innym krzywdę i wcale nie przechodzę obojętnie obok ludzkich tragedii. Pragnę udowodnić, że w moim sercu wbrew pozorom czasami można zauważyć tlący się blado promyk światła. Dobrze, ale nie przedłużajmy już. Proszę was o poświęcenie mi chwili uwagi, gdyż najzwyczajniej w świecie mam zamiar was przeprosić.
Tak więc przepraszam.
Przepraszam za to, że Real Madryt wylosował Wolfsburg;
Przepraszam za to, że w jednej ósmej finału Ligi Mistrzów nasz rywal trafił na Gent i zdołał awansować dalej;
Przepraszam za to, że w fazie grupowej odpadały takie drużyny jak Manchester United;
Przepraszam za to, że Real ma łatwiejszą drogę do półfinału Ligi Mistrzów niż niejeden zespół do półfinału Ligi Europy;
Przepraszam za to, że Salah i Edin Džeko w spotkaniu na Santiago Bernabéu w stuprocentowych sytuacjach kopali się w czoło;
Przepraszam za to, że dwa sezony temu Henrich Mychitarian wziął wzór z Gonzalo Higuaína i nie trafił na pustą;
Przepraszam za to, że Cristiano nie wstydzi się wykorzystywać większości rzutów karnych;
Przepraszam za to, że kiedyś mój wróg, a dziś serdeczny przyjaciel, Maciej Leszczyński, układa rankingi UEFA, dzięki którym Real Madryt co roku ma farta przy wyciąganiu podgrzewanych kulek;
Przepraszam za tweety Gerarda Piqué i za to, że Álvaro Arbeloa jako pachołek śmie mu odpowiadać;
Przepraszam za kumulację szczęścia w 93. minucie w Lizbonie;
Przepraszam w imieniu całego zespołu RealMadryt.pl za to, że zdarza nam się czasami stawać w obronie naszego klubu.
Przepraszam wszystkich kibiców Barcelony oraz innych drużyn podążających wąską ścieżką ascezy, które osiągają sukcesy, mimo że wiatr nie przestaje wiać im w załzawione od dziesięcioleci oczy i którzy czują się urażeni wyżej wymienionymi haniebnymi czynami regularnie popełnianymi przez Real Madryt. Przepraszam w imieniu swoim i kolegów z redakcji. Choć to wszystko, do ciężkiej cholery, nie jest nasza wina, i tak przepraszam. Os pido perdón, amigos. Proszę o wybaczenie, przyjaciele.
W pełni gotowości na dobrowolne poddanie się karze,
Janusz Banasiński
RealMadryt.pl
* * *
Każdy z nas pewnie doskonale zna powiedzenie mówiące o tym, że „jesteś tak dobry jak twój ostatni mecz”. Po naprawdę fajnym i przyjemnym dla oka starciu Realu Madryt z Sevillą zdałem sobie jednak sprawę, że przytoczone w poprzednim zdaniu przysłowie – sam nie wiem, kiedy – znacząco wyewoluowało. „Dziś jesteś tak słaby jak w ostatnim meczu, choć nie zdążyłeś jeszcze nawet dotknąć piłki”, głosi nowa wersja. Skąd te absurdalne wnioski? Już spieszę z wytłumaczeniem.
W 76. minucie Zinédine Zidane dokonuje drugiej zmiany. Wśród gromkiej owacji teatralnych krytyków licznie zgromadzonych niedzielnego wieczoru przy Avenida Concha Espina z murawy schodzi bardzo solidny wczoraj Casemiro, zaś w jego miejsce na placu gry pojawić ma się James Rodríguez. Franciszek Smuda stwierdził kiedyś, że dobrego piłkarza jest w stanie rozpoznać po tym, jak wchodzi po schodach. Publika na Bernabéu, jak wnioskuję, musiała nabyć podobnych umiejętności. Kolumbijczyk tuż po zameldowaniu się na boisku został bowiem wygwizdany przez własnych kibiców. Przy stanie 3:0. Są takie chwile, kiedy człowiekowi zdarza się odczuwać wstyd za coś, co właśnie w jego obecności zrobił ktoś inny. Nie chodzi o zwykłe zakłopotanie, lecz o coś więcej. Podejrzewam, że wiecie, o co mi chodzi. To był jeden z tych momentów. Choć zazwyczaj jestem mocno krytyczny (z rzadka nawet wobec siebie samego!), to było przegięcie.
Wszyscy jesteśmy ludźmi, miewamy gorsze chwile, często nie mogąc znaleźć obiektywnej przyczyny takiego a nie innego stanu rzeczy. Po jakimś czasie wszystko wraca do normy. Pisałem tu zresztą o tych przemyśleniach już jakiś czas temu. Jestem zdania, że warto o tym pamiętać. James grał ostatnio słabiej? Nie ulega żadnej wątpliwości. Wylądował przez to na ławce? Wylądował. Czy naprawdę więc trzeba było jeszcze witać go porcją gwizdów przy zmianie? Jeśli już musicie się na nim wyżywać, drodzy krytycy, dajcie mu najpierw zepsuć chociaż jedno podanie lub przyjęcie.
James 2014/15 – przyszła Złota Piłka.
James 2015/16 – sprzedać.
To be continued...
* * *
Na koniec coś mocno osobistego, chociaż uważam, że znamy się już na tyle dobrze, że mogę sobie na to od czasu do czasu pozwolić.
Wiecie czym jest patologiczna tęsknota? To ten stan, kiedy podczas przesiąkniętych nostalgią wspominków danego etapu życia zaczyna ci brakować nawet tych nieprzyjemnych chwil. Ja odczuwam patologiczną tęsknotę za pewnym miejscem. Za Madrytem. Do tego stopnia, że mile wspominam trzytygodniowy ból brzucha pod koniec pobytu, prostytutkę z ulicy Montera, która zdesperowana ciągnęła mnie za płaszcz, oferując pełen serwis za 25 euro (poczułem się przez to piękny i mądry jak nigdy), frustrację z powodu tego, że nie potrafiłem uskutecznić żadnego romansu z jakąkolwiek Hiszpanką czy samotnie spędzone święta Bożego Narodzenia i Wielkanocne.
A wiecie czym jest według mnie piekło? To ten stan, który osiągasz, gdy zdajesz sobie sprawę z tego, że najlepsze już za tobą. Niezależnie od tego, jaki wiedziesz żywot. Walczę z całych sił, żeby infernalny ogień nie zaczął mnie dosięgać już teraz.
* * *
PS Karol pisze naprawdę świetne relacje z pobytu w stolicy Hiszpanii, szczerze polecam poświęcenie im większej uwagi. Jego ostatni tekst znajdziecie tutaj.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze