Upadek na Teneryfie
Koszykarze z piątą ligową porażką
Weekendowe starcia ligowe miały być dla koszykarzy Realu Madryt nietrudnym i przyjemnym odpoczynkiem od zmagań w Eurolidze. Iberostar Tenerife ukarał ich za takie nastawienie. Wspiął się na wyżyny, zaliczył świetny występ i pokonał stołeczny zespół na własnym parkiecie po raz pierwszy od dziesięciu meczów (93:84). Królewscy zaliczyli trzecią porażkę w marcu, a piątą w tej edycji Ligi Endesa.
Gospodarze już w akcjach otwierających pojedynek popisali się bardzo sprawnym rozgrywaniem akcji i świetnym ruchem piłki po obwodzie. Real Madryt nie miał kłopotów z punktowaniem, ale po kilku trójkach przeciwnika zaczął tracić pewność siebie. Niesiona nieustającym dopingiem kibiców drużyna zaczęła dyktować warunki i z każdą minutą umacniała się na tablicy wyników. Dziesięć punktów różnicy było dla gości sygnałem, że nie dzieje się dobrze (42:32).
Pablo Laso eksperymentował ze składem, do czego zmuszają go co tydzień trudne starcia w Eurolidze i kłopoty zdrowotne podopiecznych. Eksperyment wymknął się tym razem spod kontroli, bowiem zawodnicy nie nawiązali współpracy w żadnym elemencie gry. Największy bałagan powstał w obronie, gdzie rywalowi wystarczyło kilka szybkich podań, aby wypracować dogodną pozycję. Iberostar Tenerife zakończyło pierwszą połowę z pięćdziesięcioma sześcioma punktami na koncie i trzynastoma przewagi (56:43).
Wyspiarski zespół radził sobie świetnie również dlatego, że dysponował jedną z ulubionych madryckich broni – trójkami. Trafiał z dystansu dwa razy częściej od przyjezdnych, stosując ich własny przepis na sukces. Kto mieczem wojuje… Mistrzowie zagrali tej niedzieli bez Gustava Ayóna i Jonasa Mačiulisa, ale nie to było ich głównym zmartwieniem. Bronili prowizorycznie, atakowali bez przekonania, brakowało między nimi porozumienia. Sergio Rodríguez dwoił się i troił, ale sam niczego nie zdziałał.
Zachowanie spokoju utrudniali sędziowie, ochoczo sięgający po gwizdek w ważnych momentach. Podejmowane przez nich decyzje były dyskusyjne, ale podsumowaniem tego pojedynku nie powinna być popularna fraza „Zostaliśmy okradzeni”, a raczej „Zagraliśmy słabo w obronie i nie potrafiliśmy opanować nerwów. Przeciwnik był zespołem lepszym i wygrał zasłużenie”.
93 – Iberostar Tenerife (23+33+16+21): San Miguel (14), Richotti (19), Beirán (16), Abromaitis (13), Sekulić (4) – Lindström (-), Niang (-), Hanley (7), Arco (3), O’Leary (4), Jones (6), White (7).
84 – Real Madryt (25+18+18+23): Llull (5), Carroll (8), Nocioni (5), Reyes (10), Thompkins (8) – Ndour (1), Fernández (5), Dončić (2), Rodríguez (21), Lima (10), Hernangómez (5), Taylor (4).
Skrót spotkania | Statystyki | Tabela
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze