„Wskazywali, na kogo mam głosować”
Anonimowy <i>socio</i> w wywiadzie dla <i>Asa</i>
Ze strachu nie ujawnia swojej tożsamości. Jeden ze zrekrutowanych w 2008 roku członków kręgu wspierającego Florentino Péreza opowiada dziennikowi AS, jak przebiegał proces wyborów od środka.
Dlaczego nie ujawnia pan swojej twarzy ani nazwiska?
Wiem, że były przypadki ludzi, którzy postawili się Florentino Pérezowi i byli potem śledzeni na stadionie, zabierano im karnety… Nie czuję fizycznego strachu, ale chcę spokojnie oglądać mecze z moim synem. Widać ostatnio sporą nagonkę na socios. Ci, którzy nie chcą płynąć głównym nurtem, oskarżani są o działanie na szkodę klubu.
Jakie są pana oskarżenia?
Wybory socios compromisarios (socios, którzy mają prawo głosu na Walnym Zgromadzeniu – przyp. red.) nie są czyste. Dziwi mnie, że ludzie tego nie wiedzą. Owszem, niektórzy zachowują się normalnie, ale ludzie należący do kręgu tego pana, tak jak ja wtedy, wiedzą co się dzieje.
Chodzi o krąg Florentino?
Oni ci mówią, że musisz stać się compromisario. „Słuchaj, daj nam karnet socio i dowód osobisty…”. Ja byłem zachwycony, że będę compromisario. To był dla mnie zaszczyt. Potem jednak zdałem sobie sprawę, że byłem ledwie trybikiem w maszynie i kiedy zacząłem głosować inaczej, pojawiały się nieprzychylne spojrzenia…
W jakim okresie był pan compromisario?
Od 2008 do 2012.
A to nie Calderón był prezesem w 2008 roku?
Właśnie w tym rzecz. To był fatalny okres i ludzie zaczęli się zbierać i mówić: „Słuchajcie, trzeba coś zrobić, żeby to zmienić”, „Trzeba wygrać Walne Zgromadzenie!”.
I to otoczenie Péreza chciało przejąć Walne Zgromadzenie?
W zasadzie chodzi tu o ludzi, którzy tworzyli bardzo znaną wówczas grupę wokół osoby, która jest teraz w dyrekcji Realu Madryt. To oni mówili, że trzeba organizować swoich socios na zbliżające się Walne Zgromadzenie.
I jak cały ten proces przebiegał od środka?
Poproszono mnie, żebym wysłał mailem skan dowodu osobistego i mój karnet socio. Tyle.
Kto?
Jeden z moich bliskich, przez swojego szefa, który jest właścicielem firmy farmaceutycznej. Mówili, że trzeba pomóc i stać się compromisario, zeby wyrzucić tych bezwstydników, jak nazywano ówczesną dyrekcję wokół Ramona Calderóna. Tak to się wszystko zaczęło.
Co się stało potem?
Wysłałem skan dowodu oraz karnetu i skontaktowali mnie z pewną osobą. Nie musiałem robić praktycznie nic. Wysłałem tylko maila, a oni załatwili resztę.
I jak wyglądał dzień wyboru na compromisario?
Pojechałem na Bernabéu, podszedłem do bramy i zadzwoniłem na numer, który od nich otrzymałem. Pewien mężczyzna wskazał mi, gdzie odbędzie się głosowanie i wręczył mi listę. Sprawdziliśmy czy jest na niej moje nazwisko. Było.
Znał pan wcześniej tę osobę?
Absolutnie nie. Widziałem go pierwszy raz w życiu. Identyfikował mnóstwo osób, między innymi mnie. W moim przypadku nie zebrało się odpowiednie kworum, więc wyszedłem wybrany bezpośrednio. Później jednak ten sam człowiek powiedział mi: „Masz głosować na tego, tego i tamtego”.
Skąd ten człowiek miał listy, skoro ponoć klub ich nie udostępnia?
Cóż, ktoś musiał mu je dać…
Myśli pan, że pański przypadek był odosobniony?
Odniosłem wrażenie, że to powszechna praktyka. Przypuszczam, że strona Ramona Calderóna robiła to samo. To była wojna totalna.
Ale to Florentino ma lepiej dopracowany system compromisarios?
Pamiętam, że kiedy byliśmy na tych słynnych wyborach z nieważnymi głosami przesłanymi pocztą, peńa której byłem członkiem, wspierała kandydaturę Villara Mira, który był kontynuatorem prezesury Florentino Péreza.
I co się stało?
Ogłoszono, że kandydatura Villara Mira otrzymała więcej głosów pocztą, niż normalnych i w tym mieliśmy swój wkład my.
Jak?
Zdobywając głosy socios, ale oczywiście nie fałszując ich. To były różne intrygi…
Dlaczego nie został pan ponownie wybrany na compromisario w 2012 roku?
Widać było, że moja osoba nie wzbudza większego zainteresowania. Być może dlatego, że nie byłem aż tak konsekwentnie poprawny w głosowaniach. Sytuacja z 2008 roku się powtórzyła, ale skończyło się inaczej. Ja głosowałem, ale na mnie już nie głosowano.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze