Advertisement
Menu
/ as.com, lainformacion.com

Agustín Herrerín – człowiek, którego kochają wszyscy

Historia królewskiego delegata

Jego twarz wyda wam się znajoma. Poczciwy człowiek, z którym czule witają się piłkarze przed każdym wejściem na murawę, to Agustín Herrerín. Funkcję delegata sprawuje od 1999 roku i przez cały ten czas wykonuje ten rytuał stojąc niewzruszony, dając się ściskać, całować i witać. Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że Herrerín to swego rodzaju talizman. W końcu piłkarze jak nikt inny ulgają wszelkiego rodzaju przesądom. W czasach Di Stéfano zawodnicy mieli w zwyczaju dotykać pomnika Sotero Arangurena i Machimambarreny, a dokładniej ich kolan i głów. Można by nawet pomyśleć, że Herrerín otrzymał w spadku część tych magicznych mocy…

Ale nie. A przynajmniej niezupełnie. Herrerín nie jest amuletem. Powód, dla którego go ściskają, całują i witają jest dużo bardziej prozaiczny – po prostu go kochają. Często uważa się, że piłkarze ignorują sprawy pozaboiskowe, a wszyscy poza znajdującymi się murawie są dla nich niewidoczni. Oni jednak go widzą. Cristiano, chorobliwie skupiony na kolekcjonowaniu sukcesów, chciał podarować mu piłkę, którą zabrał po strzeleniu czterech goli Celcie Vigo. A Herrerín jej nie przyjął. Innym razem, podczas prezentacji Złotej Piłki publiczności na Santiago Bernabéu, piłkarze zebrali się do grupowego zdjęcia, a tym, który trzymał na nim trofeum, był Agustín Herrerín.

„Nie spodziewałem się tego. Miałem ją tylko ustawić i wróciłem na swoje miejsce, pod tunel. Wtedy usłyszałem, jak wołają mnie Cristiano i Sergio. To było piękne, zupełnie się tego nie spodziewałem. Trzęsły mi się ręce, kiedy Cristiano dał mi Złotą Piłkę. Nie powiem ile waży, ale dla pewności trzymałem ją mocno. Nigdy mu tego nie zapomnę, to był jeden z najpiękniejszych momentów w moim życiu" – mówił wówczas wyraźnie wzruszony „Dziadek", jak nazywają go piłkarze.

W Mazarrón, gdzie spędza lato, na jednym z chodników znajduje się jego płyta. Nie zabrakło też ulicy na jego cześć i wciąż czekają, aż powstanie lotnisko dumnie doszące jego imię. Niektórzy mogą kojarzyć go ze słynnej sytuacji, kiedy potrącił go Silvinho Louro, trener bramkarzy w ekipie José Mourinho, podczas jednego ze starć ze sztabem szkoleniowym Sevilli. 75-letni wówczas Agustín upadł na ziemię z dyskrecją człowieka, który kocha swój klub niezależnie od okoliczności.

Jego wartość sportowa jest jednak inna. Pewnej nocy roku 1998, ultrasi wyrwali bramkę znajdującą się przed Fondo Sur. Na stadionie zabrakło zamiennika i wykluczenie z Ligi Mistrzów na poziomie półfinału stało się realnym zagrożeniem. Wtedy do gry wkroczył on. Herrerín popędził do miasteczka sportowego, znalazł bramkę i zorganizował ciężarówkę, która błyskawiczne przewiozła ją na Bernabéu. Mecz został wznowiony po 75 minutach, a 45 dni później Real Madryt uniósł w górę La Séptimę. To w zasadzie wystarczyłoby za wyjaśnienie każdego pocałunku, jaki otrzymuje. Jednakże to ubiegłowieczne bohaterstwo już nie inspiruje grających dziś zawodników. Oni po prostu go kochają. Tak, jak ludzie z Mazarrón.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!