Advertisement
Menu

Bananowy poniedziałek: Jak zostać poetą

Zapraszamy do lektury

Po przegranych derbach Madrytu w strefie mieszanej do dziennikarzy wychodzi Cristiano Ronaldo. „Przegrane derby” i „Cristiano w strefie mieszanej”? Od razu zacząłem czuć w kościach, że za chwilę najprawdopodobniej będzie się działo. Doskonale zdaję sobie jednak sprawę z tego, że wcale nie trzeba było być detektywem Rutkowskim, by dojść do podobnego wniosku. Portugalczyk bardzo często w rozmowach z dziennikarzami mówi przecież to, co myśli i zazwyczaj nie gryzie się zbyt mocno w język. Albo lepiej: Często mówi szybciej niż myśli. Nie inaczej było tym razem. Po pojedynku z Atlético CR7 przeszedł jednak samego siebie. „Ludzie mi zazdroszczą, bo jestem przystojny, bogaty i świetnie gram w piłkę” było przy jego sobotnim popisie prawdziwą lekcją dyplomacji, skromności i ważenia słów co do miligrama. Podręcznikowym przykładem tego, jak w praktyce powinno się stosować sztukę sawuar wiwru.

W całym tym zamieszaniu nie chodzi już o to, czy Cristiano miał według nas rację czy też nie. Nie chodzi o to, czy został źle zinterpretowany czy też nie i czy jego sprostowaniu ktoś daje wiarę czy też nie (ja nie daję, w moim odczuciu jedynie chciał wszystko odkręcić, nie siedzę mu jednak w głowie, więc nie będę jednoznacznie orzekał). Zwyczajnie uważam, że trzeba być wyjątkowo głupim albo szalonym, by publicznie decydować się na tego typu stwierdzenia. Od faceta, który ma na karku ponad trzy dychy można by chyba wymagać chociaż w jakimś niewielkim nawet stopniu umiejętności abstrakcyjnego myślenia i przewidywania możliwych reakcji otoczenia na własne zachowania. Szczególnie gdy jesteś jedną z najbardziej rozpoznawalnych osób na świecie w swojej profesji, gdy każdy twój ruch śledzą miliony ludzi, zaś drugiego dna w każdym twoim słowie doszukują się tysiące dziennikarzy na całym świecie. W rozmowach z mediami masz tak naprawdę dwa wyjścia: jedziesz schematami tak, jak robi to większość zawodników lub po prostu dwa razy się zastanawiasz zanim palniesz coś skrajnie głupiego. Jeśli jednak wolisz najpierw gasić pożar benzyną, a po chwili starasz się tłumaczyć, że myślałeś, iż to była woda, to coś zdecydowanie jest nie tak.

Gdy Pelé w czerwcu 2013 roku nawoływał do zaprzestania największych w historii kraju protestów podczas Pucharu Konfederacji w Brazylii i skupienia się na wspieraniu drużyny narodowej, Romário w odpowiedzi do trzykrotnego mistrza świata rzekł: „Niech on już lepiej się zamknie. Pelé jest poetą, kiedy milczy”.

Ja więc ze swojej strony wyrażę się w ten sam sposób:
Cristiano, jesteś poetą, kiedy milczysz.

Ja być może również.

* * *

A tak swoją drogą – choć wiem, że to, co zaraz napiszę może zabrzmieć niezbyt dobrze – muszę wam się przyznać to tego, że od zawsze wolałem tłumaczyć wypowiedzi piłkarzy po przegranych meczach, ponieważ wówczas o wiele łatwiej o to, że któremuś wymsknie się coś spoza kanonu utartych schematów. Jest przynajmniej ciekawie i mniej szablonowo, a robota staje się mniej nużąca. Sobotni wieczór, a ja zamiast robić to, co normalni ludzie robią w sobotnie wieczory, siedzę przed komputerem i wykłócam się z użytkownikami w komentarzach pod wypowiedziami Cristiano. W każdym razie i tak było fajnie.

* * *

Jeszcze kilka słów na temat porażki w derbach i ogólnej sytuacji w klubie.

Jako domorosły filozof zawsze starałem się postrzegać bardziej globalnie fenomen odwiecznej rywalizacji Królewskich z Barceloną czy Atlético. Cieszyłem się, kiedy pod wodzą Diego Simeone Los Colchoneros w końcu zaczęli nawiązywać z nami wyrównane boje. Cieszyłem się z faktu, że derby Madrytu na nowo nabrały utraconego na przestrzeni kilkunastu lat kolorytu. Najpierw urządzamy was w dramatycznych okolicznościach w Lizbonie, potem wy nas dwukrotnie pokonujecie w lidze, wklepując nam na Calderón czwórkę, a my jeszcze w tym samym sezonie odpowiadamy wyeliminowaniem was w ćwierćfinale Ligi Mistrzów – w tego typu rywalizacji widzę piękno. Kwintesencję futbolu i jego nieprzewidywalność. Coś, co pozwala mi się tym sportem ekscytować i go przeżywać.

W sobotę jednak odniosłem wrażenie, że to już nie jest zacięta rywalizacja, lecz po prostu stopniowe odwracanie się ról. Nie wiem, być może proces ten zaczął się dokonywać już jakiś czas temu, a ja wolałem mimo wszystko wciąż się oszukiwać. Tak czy inaczej, uświadamiam sobie, że powoli przekraczamy granicę między przegrywaniem z godnością i kompromitacją. Porażka z Atlético była tym bardziej bolesna, że tak naprawdę mieliśmy w lidze do uratowania jeszcze tę ostatnią rzecz – honor.

Dziś nawiązywanie do tego, czego udało nam się dokonać w Lizbonie w kontekście naigrywania się z naszych sąsiadów znad rzeki Manzanares byłoby już po prostu niesmaczne lub wręcz żałosne. Żyjemy przeszłością i sukcesami sprzed lat, podczas gdy inni idą do przodu, starając się pisać nowe rozdziały historii (Atlético stało się pierwszą drużyną, która zdołała wygrać trzy kolejne ligowe mecze na Bernabéu). Tkwimy w miejscu, popełniając stale te same błędy. Naciskamy po raz tysięczny na klamkę, naiwnie wierząc, ze zamknięte na cztery spusty drzwi w końcu się w ten sposób otworzą. Kiedyś przecież się otwierały. Z klubu, który czasem nie wygrywał, stajemy się (staliśmy?) klubem, który czasem wygrywa.

Możemy się oszukiwać, że nie jest tak źle. Że przecież w sobotę mecz był tak naprawdę wyrównany, że kontuzje, że Zidane'owi trzeba dać czas. Że to, że tamto. Czy to jednak właśnie nie to ciągłe szukanie wymówek i nieumiejętność uczenia się na błędach nie jest przyczyną obecnego stanu rzeczy?

* * *

W wakacje Real poleci do Chin i USA, kupi Reusa, Hazarda oraz De Geę. W sierpniu damy sobie wmówić, że mamy najsilniejszą kadrę na świecie, nabędziemy nowy model koszulki i dalej będziemy tkwić w tym samym błędnym schemacie. Nikt też oczywiście nie będzie wątpił w to, że do ostatecznego triumfu doprowadzi nas trener wyjęty z trzeciej ligi.

* * *

„Kiedy znalazłem się na dnie, usłyszałem pukanie od spodu”.
~Stanisław Jerzy Lec

Czy to Real Madryt jest Stanisławem Jerzym Lecem czy też to Stanisław Jerzy Lec słyszy Real Madryt? Nie wiem. W każdym razie nie jest dobrze i nie powinniśmy się bać mówić tego na głos.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!