Sergio Llull uciszył Walencję
Trójka koszykarza dała zwycięstwo
Nie poddawaj się, nawet jeśli nie wszystko idzie po twojej myśli. Real Madryt przez blisko czterdzieści minut oglądał plecy rywala i nie potrafił znaleźć na niego sposobu. Walczył jednak do samego końca, do ostatniej piłki. Sergio Llull po raz kolejny zapisał w historii, oddając celny rzut z własnej połowy na sekundę przed końcem meczu. Dzięki jego trafieniu zespół pokonał Valencia Basket Club jednym punktem (94:95) i wróci do domu z bardzo ważnym zwycięstwem.
Madrytczyków już po kilku akcjach zaczęła prześladować strata dwóch trójek, które ich rywal zdobył zaraz na początku, i niemoc w ataku. Gospodarze agresywnie wypychali ich spod własnego kosza, czym nie tylko uniemożliwiali im dogrywanie pod tablicę, ale i zaburzali sprawne rozegranie piłki. Sergio Llull miał z tym trudność także dlatego, że jego koledzy rzadko wychodzili na wolne pozycje. Wynik należało więc nadrobić indywidualnie.
Seria siedmiu punktów z rzędu dała Valencii pewność siebie i kontrolę nad pojedynkiem (41:30). Sytuację starał się ratować doświadczony Andrés Nocioni i choć trafił aż pięć rzutów z dystansu, wspomógł jedynie dorobek drużyny, ale nie jej grę. Brakowało lidera, gotowego do uspokojenia nastrojów, rozegrania kilku płynnych akcji, rozrzucenia obrony rywala. Brakowało Sergio Rodrígueza.
Dziesięć punktów na minusie (54:44) nie zniechęciło mistrzów. Trzecią kwartę w całości spożytkowali na nieustanne wywieranie presji na przeciwnikach, stopniowe zmniejszanie strat i unikanie błędów. Niestety, poprawę dało się zauważyć tylko w obronie, bowiem taktyka ofensywna wciąż opierała się na rzutach z dystansu. Dopóki jednak piłka wpadała do obręczy, dopóty walkę o zwycięstwo można było traktować za aktualną.
Valencia Basket Club zaprezentował koszykówkę bardziej urozmaiconą od drużyny przyjezdnej. Potrafił wykorzystać jej straty i błędy w ustawieniu, zagrażał z dystansu i spod kosza. Madryt chciał odrobić zaległości na skróty, trójkami. Mistrzowski charakter objawiał się w tym, że zespół nie stracił nadziei i nie poddał meczu. Nawet jeśli walczył nieudolnie i popełniał kuriozalne błędy, chciał wygrać każdą piłkę.
Cztery sekundy przed końcem stan rywalizacji wyrównał niezawodny w takich momentach Sergio Llull (92:92). Przeciwnik nie dopuścił do dogrywki i zdołał zdobyć kolejne dwa punkty (94:92). Felipe Reyes ze zrezygnowaniem wybijał piłkę spod kosza, gdy na zegarze widniało 1,3 sekundy. Wypuścił ją jednak we właściwym kierunku, do chłopaka, który nie bez powodu zyskał przydomek „Niesamowity”. Sergio Llull Meliá bez zastanowienia oddał rzut z własnej połowy, po którym w La Fonteta zapanowała cisza. Chwilę później słychać było jedynie donośne: „Llull, Llull, Llull!”.
94 – Valencia Basket Club (28+26+25+15): Vives (6), Martínez (13), Sato (9), Sikma (15), Dubljević (17) – Stefansson (5), Diot (8), Lučić (6), Shurna (7), Hamilton (8).
95 – Real Madryt (24+20+26+25): Llull (17), Carroll (18), Mačiulis (8), Reyes (5), Ayón (7) – Rivers (9), Ndour (-), Nocioni (17), Dončić (4), Lima (4), Hernangómez (4), Taylor (2).
Skrót spotkania | Statystyki | Tabela
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze