Modrić: La Décima przyprawia mnie o gęsią skórkę
Reportaż <i>El Mundo</i> i rozmowa z Chorwatem
W 1993 roku w Zadarze juniorzy brali udział w prawdziwej grze o przetrwanie: gdy włączały się alarmy bombowe, musieli porzucić trening i jak najszybciej dotrzeć do schronu. Wygrywał ten, który dobiegł tam pierwszy. Dlatego często na czele grupy znajdował się drobny blondynek, najniższy ze wszystkich. Futbol Luki Modricia wyrósł na wojennych gruzach. Dosłownie. Jeden ze skautów zauważył go w drzwiach hotelu dla uchodźców, w którym mieszkał razem z bliskimi po tym, jak ich rodzinny dom stanął w płomieniach, a dziadka rozstrzelali Serbowie. „Dużo kosztowało mnie dotarcie aż tutaj. Dlatego bardzo to wszystko doceniam”, mówił Chorwat, wskazując na ogromne przestrzenie miasteczka sportowego Realu Madryt, głośniki Bose, wielkie, białe sofy ze skóry, egzemplarze Forbesa, Robb Report i Audi Magazine, salę kinową, symulator Formuły 1 oraz stół do bilarda.
Obecnie najlepszy zawodnik Królewskich, decydujący w spotkaniu z Granadą i niezbędny do wyzwań, które przed Realem postawią Roma i Liga Mistrzów już w najbliższą środę, wolno przechadzał się po rezydencji ubrany w czarny dres i jasne buty. W oczy rzucał się jedynie złoty zegarek. Nogi wciąż miał rozgrzane po intensywnej sesji regeneracyjnej, którą właśnie zakończył. „To dla mnie najważniejsza rzecz”, wyjawił dziennikarzom El Mundo. Na widok aparatu dodał ściszonym głosem, który w niczym nie przypominał odwagi, z jaką porusza się po boisku: „Nie za bardzo lubię zdjęcia”.
Na regale z pamiątkami w salonie przeznaczonym dla graczy pierwszego zespołu znajdziemy buty z lat 20., karty historycznych zawodników – jak Zamora, Kopa czy Gento – oraz popiersie Santiago Bernabéu. Wśród zdjęć jest jedno z wizerunkiem Modricia z krótkimi włosami w czasie celebracji La Décimy sprzed prawie dwóch lat. „Jeżeli teraz wygramy, nie zetnę już włosów. Nie powtórzę tego”, zapewnił, patrząc półdrwiąco na swoją podobiznę z tamtych chwil. To on dośrodkowywał z rzutu rożnego wprost na głowę Sergio Ramosa. Na spokojnie, bez paniki, która towarzyszyła wszystkim w tamtej chwili, uderzył mocno i precyzyjnie, kierując piłkę w pole karne. „Całe szczęście, że dobrze kopnąłem, bo przy poprzednim rożnym pomyliłem się przy wrzutce na bliższy słupek. Kiedy oglądam zdjęcia z Décimy, drętwieje mi skóra. Jak to się mówi po hiszpańsku? Gęsia skórka, tak? Mam nadzieję, że w tym sezonie także dotrzemy daleko, bo to wyjątkowe rozgrywki”.
Dwa metry dalej znajduje się zdjęcie pięknego strzału Zidane'a w Glasgow – gola, który dał Realowi dziewiąty Puchar Europy. „Świetnie rozumiem się z trenerem”, mówi Modrić o jednym z dwóch idoli z dzieciństwa. Zidane i Boban to pomocnicy, w których wpatrywał się od najmłodszych lat. Pierwsze relacje z Zidane'em nawiązał w 2014 roku, kiedy Francuz pełnił rolę asystenta Ancelottiego. Odbyli wiele indywidualnych treningów, pracowali nad posiadaniem, dryblingami i strzałami. „Kiedy brał udział w minimeczach, wszyscy chcieliśmy grać w jego drużynie. Ależ spektakl!”, wspomina Lukita. Teraz jako pierwszy trener rzadziej kopie piłkę i mówi dużo więcej. „Uwodzi i przekonuje. Każdego dnia uczy nas na treningach, które są bardzo intensywne”. To Modrić jako jeden w pierwszych przyznał otwarcie, że drużyna potrzebowała zmiany trenera. Wcześniej jednak osobiście pożegnał się z Rafą Benítezem.
Minął już okres przygotowawczy w lidze, kiedy na Bernabéu drużyna serwowała swoim kibicom goleady, a na wyjazdach łapała zadyszkę. W tym tygodniu przychodzi starcie z Romą na Olímpico – pierwszy naprawdę wielki test Realu Zidane'a i Modricia. Dwie kontuzje z poprzedniego sezonu rozdarły schemat Ancelottiego, a Chorwata zabrakło przede wszystkim w półfinale z Juventusem. Od tamtej pory cały klub trzyma kciuki za jego zdrowie. „Czuję się dobrze, jestem silny. Bardzo o siebie dbam”, zapewnia zawodnik. Perfekcjonista na boisku i poza nim, gdzie po pracy odpoczywa na łóżkach do fizjoterapii. Dzień przed spotkaniem z dziennikarzami El Mundo, w czwartek, rozmawiał z ekipą BBC, która czekała na niego prawie do szesnastej. Najważniejsza jest regeneracja. Codziennie odjeżdża z Valdebebas jako jeden z ostatnich i jako jeden z niewielu zawsze przychodzi do klubowej restauracji, w której zamawia posiłek specjalnie skomponowany przez dietetyka.
Modrić musiał nauczyć się, jak dostosować formę fizyczną do ogromnego talentu, który pokazywał od małego. Hajduk Split, młodzieńcza pasja piłkarza, nie chciał go w kategoriach juniorskich, bo był za niski. Dinamo Zagrzeb, gdzie zaczęła się jego kariera, najpierw wysłał go na przetarcie do trudnej ligi bośniackiej i sąsiedniego klubu Interu Zaprešić. W pierwszym sezonie po powrocie do stolicy odwdzięczył się Hajdukowi za odrzucenie podobnym strzałem, którym pogrążył niedawno Granadę. Później wszystko poszło szybko – najpierw Anglia i Tottenham, a później prośba José Mourinho do Florentino Péreza o sprowadzenie Chorwata do Realu.
„Jak miałbym nie być tu szczęśliwy? Od samego początku wszyscy okazywali mi niesamowitą sympatię”, odpowiada piłkarz zapytany o adaptację rodziny, spacery po Retiro („W czapce prawie nikt mnie nie poznaje”) i zakupy w centrum. Wybrał dom w dzielnicy La Moraleja, blisko miasteczka sportowego i daleko od przepychu La Finki, w której mieszka większość gwiazdorów Realu. W wolne dni zwiedza pobliskie miejscowości lub leci na Costa del Sol. „Byłem już w Segovii i Toledo, ale jeżeli mam czas, wolę jechać do Chorwacji. W wakacje lubię odpoczywać w Dalmacji, blisko mojego miasta Zadaru”.
Uwielbia słuchać swojego sześcioletniego syna Ivano, który biegle mówi już po hiszpańsku, i trzyletniej córeczki Emy, która w kastylijskim stawia pierwsze kroki. Sam nauczył się bez chodzenia do szkoły. „Muszę poprawić się z czasownikami”, przyznaje. W Londynie na naukę angielskiego z korepetytorem potrzebował tylko miesiąca. Bałkańską łatwość do języków obcych pokazał w sobotę jego rodak, Mateo Kovačić, odpowiadając po hiszpańsku na pytania dziennikarzy po meczu z Athletikiem. „Luka jest niezbędny w naszej grze. On i cała jego rodzina bardzo pomogli mi po przeprowadzce do Hiszpanii”, powiedział młody pomocnik zaczepiony przez El Mundo.
Modrić, Kovačić i barceloński Rakitić tworzą trzon reprezentacji Chorwacji, z którą Hiszpania spotka się w pierwszej fazie najbliższych mistrzostw Europy. To kolejny z celów Lukity na ten rok. Pierwszy – Liga Mistrzów z Realem Madryt. „Damy z siebie wszystko”, obiecał.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze