Nie ma miejsca dla Moraty
<i>Zidanes</i>, ale nie <i>Pavones</i>
Zmiana na ławce trenerskiej Realu Madryt spowodowała, że Florentino Pérez odzyskał połowę ze swojego słynnego i niespełnionego sloganu Zidanes y Pavones. Trudno nie ulec wrażeniu, że pobyt Francuza w charakterze trenera Castilli miał służyć bardziej przygotowaniu jego samego do roli trenera pierwszej drużyny, aniżeli wyszkoleniu młodych graczy ze szkółki, którzy w przyszłości mieliby reprezentować grupę, nazwaną przez prezesa Pavones.
Ze świecą trzeba szukać w Valdebebas kogoś, kto podważałby pracę Zidane’a, zwłaszcza biorąc pod uwagę jakim respektem darzy go każdy piłkarz na świecie. Jeśli jest crackiem dla takich gwiazd jak Cristiano, Benzema czy Isco, jakże miałby nim nie być dla Mayorala, Ødegaarda czy Mariano? Nawiasem mówiąc, Castilla ma passę czterech zwycięstw przy 12 strzelonych bramkach i tylko jednej straconej, którą to ekipa prowadzona przez Ramisa straciła w tę sobotę grając na wyjeździe z Realem Sociedad B.
W przeciwieństwie do tego czego można było się spodziewać, filozofia prowadzenia pierwszej drużyny przez Zizou nie zakłada stawiania na graczy ze szkółki, choć trudno pominąć fakt, że okoliczności takie jak wykluczenie z Pucharu Króla tego nie ułatwiają. W rzeczywistości Zidane korzysta z wychowanków w mniejszym stopniu niż przeklinany Benítez, z którym tacy piłkarze jak Nacho, Casemiro, Czeryszew czy Lucas Vázquez dostawali znacznie więcej minut niż pod wodzą Francuza. Wyjątkiem jest Jesé, który skorzystał na kontuzji Bale’a i wahaniach formy Jamesa oraz oczywiście Carvajal, który dobitnie wykazał różnicę miedzy nim a Danilo w wyjazdowym meczu z Betisem.
Dla Zidane’a jest jasne, że cel na ten sezon to zdobycie dwóch trofeów które pozostały w grze. Tylko w ten sposób zagwarantuje sobie pozostanie na trenerskiej ławce w przyszłym sezonie. Tym samym łatwo zrozumieć bezdyskusyjne wystawianie BBC czy środka pola w postaci tercetu Modrić-Kross-Isco. Zidane na nikogo nie czeka i choć przez ponad sezon był trenerem Castilli, to canteranos, jak rower, pozostawia na lato…
Właśnie z tego powodu zastanawiający jest fakt, że z otoczenia Florentino Péreza wypływają informację o planach skorzystania z podpisanej w 2014 roku klauzuli i wykupienia Álvaro Moraty z Juventusu. Klauzula ta zakłada odzyskanie wychowanka z końcem tego sezonu za 30 milionów euro, czyli za 8 milionów więcej, niż zapłacił za niego klub z Turynu.
Morata, który w zeszłym sezonie był kluczową postacią w półfinale Ligi Mistrzów i niejako wyeliminował z niej Królewskich, zmuszony był do odejścia z Madrytu powodu braku możliwości regularnej gry. Juve postawiło na niego i choć widać, że Hiszpan w tym sezonie nie odgrywa aż tak znaczącej roli jak w poprzednim, to wciąż pozostaje ważnym ogniwem zespołu. Przedłużenie jego kontraktu do 2020 roku jasno przestawia zamiary Starej Damy wobec wychowanka Los Blancos.
Cztery gole w pięć dni
Po niepokojącym okresie bez trafienia do siatki, który trwał od 4 października zeszłego roku, Morata wrócił do strzelania zdobywając dwa z trzech goli w rewanżowym meczu Pucharu Włoch przeciwko Interowi w zeszłą środę, a w tę niedzielę zanotował kolejne dwa trafienia w wyjazdowym spotkaniu z Chievo (0:4). Na temat trwającej 119 dni strzeleckiej posuchy Morata odpowiedział, że “chce tylko patrzeć w przyszłość”.
“Morata przejmuje się swoją formą? Jeśli tak jest, to musi się pozbyć wątpliwości i grać na większym luzie. Gra dobrze, brakuje mu tylko goli”, tak opisał sytuacje Moraty Massimiliano Allegri przed meczem z Interem, a Madrytczyk odpowiedział mu czterema trafieniami w zaledwie pięć dni.
Arsenal, który już w poprzednim zimowym okienku starał się o wypożyczenie Álvaro, również teraz miał w planach sprowadzenie go na Wyspy. Celem numer jeden Arsène'a Wengera był Aubameyang, jednak klub z Dortmundu wyraźnie zanegował możliwość odejścia Gabończyka, tym samym zostawiając Moratę jako możliwą alternatywę. Były napastnik Królewskich nie ma jednak żadnego powodu by chcieć opuścić Turyn, gdzie wrócił do regularnej gry, a teraz także i do trafiania do siatki. Fakt ten z pewnością cieszy Vicente del Bosque, który wciąż widzi w Moracie “dziewiątkę” reprezentacji Hiszpanii na Euro 2016 we Francji, na którym zaprezentuje się, choć w już w polskich barwach, również inna “dziewiątka” - Robert Lewandowski. “Dziewiątka”, na której sprowadzenie w lecie mocno liczy Florentino Pérez.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze