Real Madryt – gość na własnym stadionie
Dziennik ABC analizuje sytuację na trybunach i w szatni Bernabéu
Dyskusja między Sergio Ramosem i Cristiano Ronaldo podczas meczu z Rayo Vallecano jest najlepszym przykładem „nieznośnego napięcia”, które odczuwają piłkarze na własnym stadionie. Portugalczyk jasno dawał kibicom do zrozumienia, że gwizdy nie są wsparciem dla drużyny. Ronaldo nie może zrozumieć tego, że ci, którzy gwiżdżą, nazywają siebie madridistami. W Portugalii i Anglii kibice zawsze są wierni klubowym barwom. Sergio Ramos polecił koledze, żeby nie dyrygował zachowaniem publiczności. Kapitan i Ronaldo inaczej odnieśli się do zaistniałej sytuacji, jednak ich zachowanie wynikło z tego samego – złości na kibiców, którzy stracili szacunek do drużyny. Różnica zdań dwóch największych piłkarzy Realu Madryt odzwierciedla jednak uczucia wszystkich zawodników.
Podopieczni Beníteza byli wygwizdywani już w momencie wyjścia na przedmeczową rozgrzewkę, czterdzieści minut przez pierwszym gwizdkiem sędziego w meczu z Rayo. To sprawiło, że do meczu podeszli bardziej zdenerwowani. Ale ich reakcja na początku była pozytywna, gol z trzeciej minuty pozwalał myśleć, że brak wsparcia z trybun nie załamał piłkarzy. Jednak wyrównujący gol gości podniósł ciśnienie, a bramka na 1:2 zwiększyła presję na zawodników Królewskich. A to doprowadziło do awantury. – Drugi gol to skutek blokady drużyny. Możemy powiedzieć, że był to dość niespokojny moment – mówił po meczu Rafa Benítez. To on był w tym momencie w najgorszej sytuacji – wygwizdywany na własnym stadionie i z remontadą w wykonaniu Rayo.
Zaostrzone noże
Piłkarze Realu Madryt to bardzo doświadczeni profesjonaliści, przyzwyczajeni do gry w trudnych warunkach. Jednak nie ma dla piłkarza gorszej rzeczy niż świadomość, że twoi kibice czekają na ciebie z zaostrzonymi nożami. Gdy zawodnicy Królewskich są wygwizdywani na Camp Nou czy Alianz Arenie, to wiedzą, że takie przyjęcie jest tak naprawdę wyrazem uznania ich poziomu i wynika ze strachu przed wielkością Realu Madryt. Takie uczucie bycia źle przyjętym jednoczy zawodników i umacnia charakter. Jednak gdy są wygwizdywani na własnym terenie, czują brak zaufania. I tego zaufania zaczyna także brakować w relacjach między zawodnikami. Podobnej sytuacji doświadczał w Madrycie obecny kierownik drużyny, Chendo. Aż do chwili, gdy ówczesny prezes, Ramón Mendoza, wybłagał wsparcie madridismo i przezwyciężył kryzys.
Teraz to Florentino Pérez poprosił kibiców o pozytywne przyjęcie drużyny. – Proszę naszych fanów o wsparcie dla zespołu. O to, żebyście nie wpadali w pułapkę, zastawioną przez tych, którzy nazywają się madridistami, a w rzeczywistości chcą dla klubu jak najgorzej. Podsumowania będziemy robić w czerwcu, nie teraz. Wszystko może się zmienić w następnych sześciu miesiącach – mówił prezes. Pérez ma nadzieję, że kibice zaczną wspierać Królewskich, bo sami piłkarze ponoć powiedzieli już dość: – Nie możemy dłużej tego znosić, na Bernabéu czujemy się jak na wyjeździe. Takie są nasze odczucia – mieli stwierdzić piłkarze.
Kolejne spotkanie 30 grudnia także zostanie rozegrane w Madrycie. Wiadomość od kapitanów jest jasna. Przeciwko Realowi Sociedad piłkarze nie chcą czuć tego samego ucisku ze strony fanów już na godzinę przed meczem. Czyli tego, co zaczęło się w meczu z Getafe i powtórzyło z Rayo. – Jeżeli to dalej będzie tak wyglądało, niczego w tym sezonie nie osiągniemy – miał powiedzieć jeden z liderów zespołu. Piłkarze twierdzą także, że taki brak wsparcia tworzy negatywną otoczkę wobec klubu: – Po faulu na Cristiano w meczu z Villarrealem należał nam się rzut karny, ale nikt tego nie zauważył. A teraz wszyscy będą skupiali się tylko na sędziowaniu w meczu z Rayo – zauważają z niepokojem piłkarze.
Proszą o jedność
Po głębszych zastanowieniach drużyna zgadziła się z prezesem, że „mamy do czynienia z pewnym spiskiem przeciw trenerowi, który szkodzi całej drużynie”. Przyznają, że wytworzyło się negatywne napięcie, a gwizdy publiczności są tego skutkiem. Zawodnicy zdecydowali się działać i okazać wsparcie trenerowi. Postanowili zażegnać wszelkie indywidualne konflikty, które tylko pogarszały sytuację. Wyciągnięta ręka Jamesa, którą piłkarz podał trenerowi przy zmianie w meczu z Rayo ma być właśnie wyrazem upragnionej jedności. Sprawy postawiono jasno: żadnych drobnych bitew między zawodnikami, słownych i pośrednich sprzeczek. Od teraz każde nieporozumienie ma być załatwiane twarzą w twarz. Piłkarze chcą wreszcie zakończyć z nieznośnym napięciem. I potrzebują do tego jedności kibiców.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze