Ugościć Szwedów przed zimowym snem
Zapowiedź meczu Real Madryt – Malmö
Dni takie jak dzisiejszy są przez pracowników Realu Madryt wyklinane od lat. Mimo że przechodzenie przez podobne chwile to zazwyczaj przywilej zarezerwowany dla największych i najbogatszych firm, personel korporacji z siedzibą przy alei Concha Espina nie może się wyzbyć wrażenia, że zabiera mu się dzień wolny czy też przymusza do nadgodzin. No bo trzeba otworzyć kasy, posadzić kogoś w budce, w której wydaje się akredytacje, uruchomić nagłośnienie, włączyć lampy, ganiać z mikrofonem po sali konferencyjnej, wskazywać gapiom, gdzie mają siedzieć… Pociesza jedynie fakt, że na zasadzie reakcji łańcuchowej inni też będą marnować czas. Z równie zblazowanymi minami na Bernabéu udadzą się dziennikarze czy obstawiająca mecz policja i ochrona. Zapewnione pierwsze miejsce w grupie i gra o pietruszkę? Takie procedury, nie ma zmiłuj, o 20.45 należy ugościć Malmö. Zrozumiano?
Jak mus to mus. Na początku października oni ugościli nas, więc my zachowamy się jak dżentelmeni i zaprosimy ich mimo wszystko do siebie i zaprezentujemy im hiszpańską gościnność oraz pokażemy kilka atrakcji z ładnym i pojemnym stadionem na czele. Jak przyjęto nas nieco ponad dwa miesiące temu w Szwecji? Dosyć przyjemnie. Może nie było zbyt ciepło, jednak gospodarze postanowili nam to zrekompensować, pozwalając Realowi Madryt na zwycięstwo przy minimalnym nakładzie sił i dwukrotnie uszczęśliwiając Cristiano Ronaldo. Mecz bez historii – tak to się fachowo określa. Jeden z tych, na które wybierasz się ze znajomymi i wiesz, że jeśli trochę się zagadasz, nic poważnego się nie stanie.
Nawet jeśli dzisiejszy wieczór zapowiada się wyjątkowo leniwie, nikt nie powinien mieć wątpliwości co do tego, że Królewscy będą chcieli wygrać. W jakiś sposób trzy punkty z Malmö na pewno byłyby kolejnym małym kroczkiem w kierunku upragnionej stabilizacji. O wydarzeniach z ostatnich tygodni nikomu nie trzeba przypominać. Koń jaki jest, każdy widzi. Jakiekolwiek zwycięstwo Realu Madryt w obecnej sytuacji będzie kolejną – mniejszą lub większą – cegiełką w drodze do odbudowy królewskiego bastionu. Pierwszą z nich podopieczni Rafy Beníteza postawili w sobotę, wygrywając u siebie 4:1 z Getafe. Choć na daleko idące wnioski jeszcze oczywiście za wcześnie, można pokusić się o stwierdzenie, że pierwsza reakcja organizmu była pozytywna. Bardzo dobra gra przed przerwą, kontrolowanie boiskowych wydarzeń w drugiej odsłonie i pierwsze od ośmiu miesięcy trafienia BBC w tym samym meczu. Dziś co prawda zabraknie Bale'a, któremu razem z Modriciem i Keylorem Navasem szkoleniowiec da odpocząć, jednak wciąż z przodu do dyspozycji będą Cristiano i Benzema. W kadrze znalazł się w końcu także Marcelo, który może już spokojnie twittować o powrocie do pełni dyspozycji bez budzenia dyskusji na temat możliwego konfliktu z trenerem.
Jakie słuchy niosą natomiast fale idące z drugiej strony Bałtyku? Malmö teoretycznie walczy dziś o trzecie miejsce w grupie, które daje prawo gry w Lidze Europy. W praktyce szanse na to są mniej więcej takie, jak na to, że do dalszej fazy tych rozgrywek awansują także Legia Warszawa i Lech Poznań. Królowa wszystkich nauk jest bezlitosna – Szwedzi muszą na Bernabéu nie przegrać, zaś PSG musi pokonać u siebie Szachtara. Drugi scenariusz jest jeszcze bardziej karkołomny – przy remisie Ukraińców w Parku Książąt, Malmö potrzebować będzie zwycięstwa. Jakieś argumenty, które przemawiałyby za tym, że jednak można? 0:2 i 0:5 z PSG, 0:2 z Realem Madryt, 0:4 i wygrana 1:0 z Szachtarem. Bilans bramek? Jedna strzelona i trzynaście straconych. Autorem jedynego trafienia dla Malmö w tej edycji Ligi Mistrzów jest Markus Rosenberg, który... dziś i tak nie zagra z powodu zawieszenia. No ale dopóki piłka w grze… Zaczepienie się do Ligi Europy w pożegnalnym starciu Åge Hareide w roli szkoleniowca Szwedów byłoby naprawdę pięknym zwieńczeniem jego przygody. Wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią jednak, że udział Malmö w Champions League zapamiętamy jedynie z sentymentalnego powrotu na stare śmieci Zlatana Ibrahimovicia.
Dziś nie gramy o złote kalesony, nie da się tego ukryć. Wielu z nas oglądało z zaciekawieniem mecze Królewskich podczas pretemporady, więc może podejdźmy do tego meczu jak do jednego ze śledzonych sparingów? Zaopatrzmy się w tonę niezdrowego żarcia, coca colę, wsłuchajmy się w hymn Ligi Mistrzów i spokojnie przyglądajmy się temu, jak piłka toczy się po zielonym dywanie na Santiago Bernabéu.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze