Jaki jest Zidane-szkoleniowiec?
„Gdyby przerażały mnie wymagania, wybrałbym wędkowanie”
Jest spokojny, marcowy dzień, w rogu boiska treningowego Säbener Straße należącego do Bayernu Monachium siedzi pewien mężczyzna. Zmrużonymi oczami uważnie śledzi każdy ruch Bawarczyków. Gdy zajęcia dobiegają końca, kędzierzawy stoper Dante podbiega, by zrobić sobie z nim zdjęcie. Kilku młodszych członków drużyny podąża za jego przykładem. Chwilę później na krótką pogawędkę z gościem udaje się Xabi Alonso. Po nim Franck Ribéry. Nawet Pep Guardiola, jeden z najlepszych taktyków świata, podchodzi, by go pozdrowić. Ekipa filmowa momentalnie przybliża się do nich i rozlega się klikanie aparatów fotograficznych. Całe to zamieszanie z powodu trenera-nowicjusza, którego doświadczenie w roli szkoleniowca polega na roku pracy na pozycji asystenta trenera i dwóch trzecich kolejnego spędzonych na prowadzeniu trzecioligowej drużyny rezerw? Tak, ale w końcu nie każdego dnia Zinédine Zidane odwiedza czyjś ośrodek treningowy.
Najlepszy piłkarz swojego pokolenia przyjechał do Monachium, by w ramach kursu trenerskiego UEFA Pro Licence obserwować metody pracy Guardioli. Na początku maja, wsparty entuzjastyczną rekomendacją od szkoleniowca Bayernu, dumny Zizou za pośrednictwem konta na Instagramie ogłasza uzyskanie licencji. Wszystko wygląda na przygotowane, by mógł podążyć śladami Pepa i przejść od opiekowania się rezerwami do zarządzania drużyną seniorów. Zbiega się to w czasie z nieuniknionym zwolnieniem Carlo Ancelottiego z posady trenera Realu Madryt.
Jednakże kilka tygodni później prezes Królewskich Florentino Pérez ogłasza zakontraktowanie Rafy Beniteza, co oznacza, że Zidane zostanie w Castilli na kolejny sezon. „Zaakceptowałbym ofertę zastąpienia Ancelottiego, ale w Madrycie uważają, że to jeszcze nie mój czas”, powiedział później Francuz. Tak naprawdę to nigdy nie była realistyczna opcja. Guardiola, trenerski idol Zizou, prowadząc Barcelonę B w sezonie 2007/08, awansował do Segunda División i mógł pochwalić się oszałamiającą jakością gry swoich podopiecznych. Castilla nie dostała się nawet do baraży o awans i ściągnęła na siebie ogrom krytyki.
Mimo tego Pérez chciałby mieć na Bernabéu kogoś na wzór Katalończyka. Pragnie widzieć osobę, która pozostaje w kontakcie z madridismo, która pobudza wyobraźnię kibiców i jest już klubową legendą. Florentino chce Zinédine'a Zidane'a.
Czy urodzony introwertyk naprawdę mógłby być inspiracją dla grupy piłkarzy? Czy opanuje charakter, który przyniósł mu 14 czerwonych kartek? I – co najważniejsze – czy może sobie pozwolić na kolejny sezon bez sukcesów, skoro ma triumfować na ławce tak, jak robił to na boisku? Wiadomo przecież, że cierpliwość to nie jest najmocniejsza strona sternika Królewskich.
Zizou nigdy nie chciał tego przyznać, wyjaśniając, że stał się wielki dzięki ciężkiej pracy, a nie przez wrodzony talent, ale jego piłkarskie predyspozycje były jasne. Oczywiście potrzeba było czasu – najpierw w Cannes, później w Bordeaux – by dojrzeć do bycia mistrzem świata i zdobywcą Ligi Mistrzów, ale jego uzdolnienia były widoczne od najmłodszych lat. Jean Varraud, skaut, który go wypatrzył i sprowadził do Cannes, był oszołomiony. „Rozmawiał z piłką. Nigdy wcześniej nie widziałem czegoś takiego. Yazid [drugie imię Zidane'a] miał w sobie wojownika.”, wspominał.
Później nastąpiła nieziemska kariera, najbliższy sztuce wytwór środowiska piłkarskiego. W 2006 roku, gdy przechodził na emeryturę, mógł pochwalić się wygraniem wszystkiego: mistrzostwa świata, Euro, Ligi Mistrzów, trzech tytułów ligowych i Złotej Piłki. Wszystkie te tytuły pochodziły z wcześniejszych lat. Ostatnie sezony przyniosły wyjątkową suszę pod tym względem. Frustracja sięgała zenitu. Niesławne uderzenie głową Marco Materazziego w finale mundialu, w ostatnim meczu w karierze, stało się jej dowodem. „Kiedy skończyłem z grą, wcale nie chciałem być trenerem”, wspominał Zidane. „Chciałem poświęcić się innym rzeczom”.
Został pewnego rodzaju nomadą. Utrzymując dom w Madrycie, udał się do Algierii, żeby odwiedzić rodzinne strony. Inwestował czas i pieniądze w przeróżne organizacje charytatywne od Bangladeszu po Szwajcarię. Przy okazji ważniejszych turniejów piłkarskich pojawiał się we francuskim Canal+. Do tego wypełniał obowiązki ambasadora marek: Danone, Adidas i Lego. Nic jednak nie potrafiło zająć go na dłużej. W marcu 2009 roku wrócił do Realu Madryt, najpierw na pozycję doradcy Florentino Pereza. W ciągu roku zastąpił Jorge Valdano na stanowisku dyrektora sportowego, przejmując rolę łącznika między drużyną José Mourinho a prezesem klubu. „Po wszystkim, co przeżył, nie umiał trzymać się z daleka. Czegoś zawsze by mu brakowało: presji, niepewności przed meczem... Będąc trenerem, można to odzyskać”, mówił jego brat Noureddine.
Krok po kroku Zidane coraz bardziej angażował się w codzienne treningi, co doprowadziło do rozstania z Mourinho we wrześniu 2012. The Special One chciał innego rzecznika, kogoś, kto krytykowałby sędziów i włączał się do jego „wojny na słowa”, jak określił to Sport. Zidane chciał trenować. Sezon 2012/13 spędził, przyglądając się rezerwom, pomagając obiecującym zawodnikom jak Jesé czy Morata, zabierając ich na prywatne treningi i zachęcając do wysiłku. Mimo tego ciągle brakowało mu atmosfery piłkarskiej szatni. Kiedy latem 2013 roku na Bernabéu przyszedł Carlo Ancelotti, Zidane został jego asystentem. „Właśnie to chcę robić”, mówił z szerokim uśmiechem na twarzy i dodawał, że Ancelotti – jego trener z Juventusu – był jedynym człowiekiem, któremu mógłby pomagać. „Kiedy przestałem grać, zająłem się różnymi sprawami, spotykałem wielu ludzi, uczyłem się dużo o piłce i trochę pracowałem, ale ostatecznie zawsze trzeba wrócić do tego, co daje energię do życia. Trzeba robić to, co się kocha. W moim przypadku chodzi o piłkę”. Kurs trenerski rozpoczął we Francji i całkowicie poświęcił się szkoleniu. Dołączył do drużyny futsalowej, rozplanowywał jej treningi i starannie analizował rywali.
„Nie było tego widać, gdy miał siedemnaście lat. Zajmował się wyłącznie graniem”, powiedział Guy Lacombe, pierwszy trener Zidane'a w szkółce Cannes i osobisty opiekun podczas szkolenia na licencję UEFA. Były trener PSG jest idealnym kandydatem do oceny Zizou jako menadżera. „Zidane'owi udało się wypracować poczucie odpowiedzialności grupowej. Sprawiał, że inni zawodnicy grali lepiej. Używał intuicji, by rozwiązywać problemy na boisku, ale potrafił też wydobyć to, co najlepsze z mniej utalentowanych kolegów. Teraz potrzeba mu więcej niż intuicji, ale ma ten wyjątkowy dar do myślenia o całym zespole. Zawsze wspaniale rozumiał innych zawodników”. To ważne spostrzeżenie. Wielu wielkich piłkarzy, którzy decydują się zostać trenerami, musi mierzyć się z ogromną falą krytyki. Przypomina się im, że ich podopieczni nie powtórzą tego, co sami osiągnęli. W tym kontekście często podaje się przykład Glenna Hoddle'a. Mniej utalentowani gracze, do których należeli Mourinho, Arsène Wenger czy nawet Rafa Benítez, łatwiej mogą wczuć się w sytuację młodych zawodników.
Zeszłego lata Zidane opuścił bezpieczne towarzystwo Carlo Ancelottiego i przejął stery w Castilli, chociaż nieoficjalnie. Według informacji podanych na stronie klubu głównym trenerem drugiego zespołu był Santiago Sánchez, dyrektor szkółki. Tym samym Real Madryt chciał ominąć pewien mały szkopuł – Zizou nie miał jeszcze licencji UEFA Pro, która pozwoliłaby mu na samodzielne prowadzenie trzecioligowej drużyny. Jednak każdy, kto widział go podczas treningów czy meczów – wykrzykującego komendy, robiącego zmiany i dyrygującego zawodnikami – mógł się samodzielnie przekonać, kto tak naprawdę rządził w tamtej drużynie. Statek Zidane ruszył w rejs, ale szybko trafił na wzburzone morze. Castilla wygrała tylko jedno z pierwszych sześciu spotkań. Przegrała w otwierających sezon derbach Madrytu, ulegając Atlético B 2:1, podczas gdy Francuz walczył, by dobrać najlepszy możliwy skład i taktykę, która pasowałaby jego piłkarzom. Prawdopodobnie wtedy po raz pierwszy w piłkarskim życiu znalazł się w sytuacji, w której jego chęci nie mogły wpłynąć na losy meczu.
„Gdy po raz pierwszy go tam zobaczyłem, był nieśmiały i nie potrafił przejąć dowodzenia w grupie”, wspomina Lacombe. „Piętnaście dni później był już dużo pewniejszy, ale nadal nie wygrywali.” Zidane – zagorzały piłkarski esteta, który mówił „Chcę, żeby mój zespół grał, budował ataki od tyłu i utrzymywał się przy piłce” – oraz Lacombe szybko znaleźli rozwiązanie. Trzeba było wziąć pod uwagę ograniczenia młodych zawodników. „Zrozumieliśmy, że musiał zmienić styl gry”, opowiada Lacombe. „Trzeba było porzucić taktykę opartą na posiadaniu i zająć się czymś bardziej bezpośrednim i efektywnym”. Zmiany przyniosły skutki, a Castilla w ustawieniu 4-2-3-1, który pozostał już do końca sezonu, zdobyła 37 z 48 możliwych punktów i w styczniu zajmowała pozycję lidera. Guillermo Varela wypożyczony z Manchesteru United błyszczał w obronie, kapitan Sergio Aguza przynosił spokój w pomocy, a najlepszy strzelec Raúl de Tomás zapewniał siłę ofensywy. W połowie sezonu hiszpańska federacja trenerska zorientowała się, kto tak naprawdę prowadził Castillę. Prezes Miguel Ángel Galán zażądał zawieszenia Zidane'a do czasu, gdy przedstawi wszystkie wymagane dokumenty. Komitet ds. Rozgrywek poparł ten wniosek i ukarał Francuza trzymiesięcznym zawieszeniem. Sytuacja zaogniła się – Zizou oskarżył Galana o zazdrość i oświadczył, że w Hiszpanii mógłby taką licencję zdobyć w miesiąc, ale wybrał kształcenie we Francji, które zajmuje więcej czasu. Prezes odpowiedział, że wypowiedź Zinédine'a była nieodpowiednia i arogancka.
Zidane miał rację, bo każdy kraj ma własne przepisy dotyczące zdobywania licencji trenerskich. W Hiszpanii byli piłkarze nie mają z tym niemal żadnych problemów, ale we Francji takie szkolenie zajmuje trzy lata. Sytuacja odbiła się echem w mediach. „Dajcie mu pracować!”, grzmiał następnego dnia z okładki L'Equipe, za którego przykładem poszły inne wydawnictwa. „Zidane, tak ukoronowany jako piłkarz, ma wystarczające uprawnienia, żeby prowadzić Real Madryt w Lidze Mistrzów, ale nie żeby trenować Castillę w Segundzie B. Taki paradoks tworzy system”, powiedział François Blaquart, prezes francuskiej federacji. Lacombe poparł go, przywołując przykład Remiego Garde'a, który prowadził Lyon w Ligue 1 i Lidze Europy, chociaż miał te same uprawnienia co Zidane. „Yazid padł ofiarą swoich dobrych chęci. Mógłby zatrudnić się w każdym klubie, używając słynnego nazwiska, ale zdecydował się budować markę od zera i prowadzić szkółkę Realu. To wspaniałe”. W obronie Zizou wystąpił nawet Johan Cruyf, legenda Barcelony. Sam znalazł się w podobnej sytuacji podczas trenowania Blaugrany. Nie miał odpowiedniej licencji, dlatego oficjalnie menadżerem Dumy Katalonii był wtedy Charly Rexach. „To niedorzeczne”, mówił Holender. „O wiele bardziej podobałby mi się dobry trener bez uprawnień niż kiepski, z licencją, ale bez pojęcia o grze”.
Real Madryt odwołał się od tej decyzji i wygrał, ale chwilę później nastąpiła kolejna kontrowersja. Kiedy Castilla zajmowała pierwszą lokatę, Florentino Pérez zakontraktował Martina Ødegaarda, rewelację ze Strømsgodset. Przybycie Norwega zbiegło się w czasie z dołkiem formy Castilli, a plotki głosiły, że z polecenia prezesa miałby on w ciągu tygodnia trenować z pierwszym zespołem i dołączać do rezerw tylko na weekendy. Narastał nowy konflikt, ale Zidane sobie z nim poradził. W klubie znanym z wpływu polityki na skład, Zizou postawił na swoim i przypisał Ødegaarda do swojej drużyny. „Wiadomo, że przyjście 16-latka z taką pensją [mówi się o 100 000 euro tygodniowo] wpłynie na atmosferę w szatni wypełnionej zawodnikami, którzy są w tym klubie od dziesięciu lat”, mówił Rubén Jiménez, reporter Marki zajmujący się Castillą. „Ødegaard jest bardzo dobry, a będzie tylko lepszy. Powinien zostać w Castilli, rozwijać się i rozgrywać 40 meczów rocznie, stawać się lepszym pod okiem Zidane'a”. Thore Haugstad – norweski dziennikarz, który bacznie śledził poczynania Martina w Castilli – zgadza się i dodaje „Można to traktować jak miniwersję «sugestii», które Pérez czasami daje trenerowi pierwszego zespołu. Pod koniec sezonu Zizou dał Ødegaardowi rolę środkowego pomocnika w ustawieniu 4-3-3 używanym podczas atakowania i ofensywnego w obronnym 4-2-3-1. To zadziałało i pokazuje, że Zidane podejmuje mądre taktyczne decyzje”.
Szkoda że ani mądre decyzje, ani polityczne manipulacje nie mogły zapobiec spadkowi Castilli na szóste miejsce i wypadnięciu z play-offów. Chociaż Barcelona B Guardioli zdołała awansować, podopieczni Zidane'a zostali w trzeciej lidze. Kiedy w czerwcu potwierdzono zakontraktowanie Beniteza, nikogo nie zaskoczył fakt, że Zidane pozostał na stanowisku trenera rezerw. „Real Madryt zawsze jest rozczarowany, gdy nie udaje mu się spełnić swoich celów”, powiedział Jiménez. „To nie była tak dobra drużyna jak ta za czasów Jesego czy Moraty, ale było tam kilku bardzo wartościowych zawodników: Medrán, Burgui czy Diego Llorente”. Niestety wszyscy trzej kolejny sezon spędzą na wypożyczeniach, odpowiednio w Getafe, Espanyolu i Rayo Vallecano, a kapitan Sergio Aguza odszedł do MK Dons. Kto przejmie opaskę kapitańską? Enzo Fernández, syn Zidane'a.
Żeby zatriumfować na ławce, Zizou musiał popracować nad swoim charakterem. Jako typowy introwertyk nigdy nie wychodził przed szereg i nie przejmował dowodzenia, zakrywając nieśmiałość arogancją. „Zidane grający drużynowo”, opowiadał francuski piosenkarz Jean-Louis Murat, „jest jak Jimi Hendrix, którego ktoś wepchnąłby do zespołu i kazał przejąć rolę lidera. Odpowiedziałby, że woli grać na marakasach”. Chociaż może wydawać się to przesadnym porównaniem, Zidane rzeczywiście musiał wyjść ze swojej strefy komfortu. „Jeżeli jest się łagodnym dla chłopaków, nie ma efektów. Odkryłem, że dla wspólnego dobra trzeba nauczyć się mówić im to, czego jeszcze nie są gotowi usłyszeć”, mówił w pewnym wywiadzie. „Rzadko to robię, bo myślę, że mam naturalny autorytet i nie muszę uciekać się do strofowania piłkarzy. Gdybym cały czas krzyczał, nie byłbym sobą. Pewnie chcecie mi powiedzieć, że trener powinien mówić dużo więcej niż ja, ale to nie o to chodzi”. Co więcej, rzadkie emocjonalne wybuchy Zidane zachowuje na spotkania w szatni. Publiczne poniżanie za nieudane podanie czy przestrzeloną bramkę nie są dla niego. „Wcale tak często nie krzyczy”, mówi Jiménez. „Czasami jest zły, ale przede wszystkim stale daje polecenia. Naprawdę, przez cały mecz. Jeżeli nawet złości się na piłkarzy, nie daje tego po sobie znać. To bardziej jak nieustanny dialog, w ten sposób stara się uzyskać grę, na jakiej mu zależy. Wiem, że lubi kontrolować wszystko dookoła, ale prasa nie ma wstępu na treningi”.
Brak kontaktu z mediami jest najczęstszym zarzutem kierowanym w jego stronę. Nie wypowiadał się na temat braku uprawnień, nie komentował plotek o pozaboiskowych występkach zawodników czy kiepskich zmianach. Tworzy próżnię, która pochłania spekulacje i dostarcza miejsca na sensacyjne doniesienia mediów. Zidane chciałby, żeby jego osiągnięcia mówiły same za siebie, ale gdyby wyjaśnił swoje metody czy decyzje meczowe, na pewno trafiłby do szerszego grona. Dziennikarze wypominają, że od kiedy trenuje Castillę, nie udzielił żadnej konferencji prasowej. W tej kwestii bardzo wyraźnie różni się od Pepa. Regularnie udziela wywiadów, czego Guardiola unika, ale nie wychodzi na konferencje. Wie, że nie powinien zaniedbywać związków z mediami przez swój skryty charakter. „Dużo o tym rozmawialiśmy, zrobiliśmy nawet otwarty trening”, powiedział Lacombe. „Jest świadomy tego, że musi nad sobą pracować, żeby lepiej komunikować się nie tylko z dziennikarzami, ale także z kierownictwem, piłkarzami i fanami. W Realu otaczali go mistrzowie. Carlo Ancelotti i José Mourinho są różni, ale obaj świetnie radzą sobie z mediami. Zidane będzie Zidane'em, nie wielkim mówcą, ale zrobi to, co do niego należy”.
Zizou ma już doświadczenie w pracy nad sobą dla wyższych celów. W karierze dostał 14 czerwonych kartek, co wynikało z wybuchowego charakteru, który jednak nie przystoi trenerowi. „Czasami widać, że jestem spięty. Podczas meczów emocjonuję się dużo bardziej na ławce trenerskiej niż na boisku, bo kiedy mecz się zaczyna, trener nie może już nic zrobić. Jestem tylko człowiekiem... Czasami czuję, jakby miał we mnie wybuchnąć wulkan”, deklarował. Na szczęście potrafi nad nim zapanować. Świadkowie, którzy obserwowali go podczas meczów Castilli, byli pod wrażeniem tego, jak usypiał swój wulkan. „Było ich dwóch: Zidane-piłkarz i Zidane-osoba”, opowiadał Lacombe. W 1988 roku w Cannes ukarał dorastającego Zizou miesięcznym zawieszeniem za uderzenie rywala, który go sfaulował. „Uczył się piłki na ulicach Marsylii, gdzie istnieje ogromna rywalizacja. Każdy reprezentuje swoją dzielnicę. Jeżeli nie zareaguje i nie pokaże, kto tu rządzi nie będzie istniał. Taki jest Zidane-piłkarz. Zidane-trener będzie taki, jaki jest na co dzień”. Jeżeli potrafi zapanować nad wybuchowym temperamentem, poradzi sobie także w kontaktach z mediami.
Pomimo całej fali krytyki dostrzega się w nim także jedną ewidentną zaletę – niezłomną chęć bycia tym jedynym, odnoszącym sukcesy. Nie potrzebuje pieniędzy ani chwały. „To menadżer jest odpowiedzialny za wszystko. Główny trener jest sam. Jako asystent możesz podpowiadać, podzielić się swoim zdaniem, ale nie można tego porównać z dowodzeniem. Żeby to zrozumieć, trzeba to przeżyć. Problemy uderzają z każdej strony. Jednego dnia ktoś odnosi kontuzję, drugiego inny nie może trenować z powodów osobistych, następnego dnia jest problem z boiskiem. Codziennie jest 15 albo i 20 spraw, którymi trzeba się zająć poza normalną pracą z zespołem. To nie jest jakaś ogromna przeszkoda – na tym polega ta praca”, mówił Zidane.
„Każdy trener, którego znam, w niego wierzy”, twierdzi Lacombe. „Swoim zachowaniem potwierdza, że poważnie podchodzi do tego zawodu. Codziennie przyjeżdża do ośrodka o 8:30 i zostaje do późnego wieczora. Zawsze rozmawia przez telefon albo zastanawia się wspólnie z asystentami nad rozwojem zespołu. To naprawdę imponujące. Wspaniale, że tak wielki mistrz jak on chce wrócić do gry”.
Podczas trzyletniego okresu szkolenia Lacombe był pod wrażeniem jeszcze jednej umiejętności Zidane'a. Jego zdaniem introspekcja, którą wyróżnia się Zizou, jest jedną z jego największych zalet. „Jest wspaniałym słuchaczem. Możecie mi wierzyć, że to rzadki dar u byłych piłkarzy. Częściej słucha niż obserwuje, dzięki temu nauczył się czegoś od każdego ze swoich trenerów”. Nie tylko on potrafi docenić umiejętności Francuza. Przed oficjalnym ogłoszeniem zakontraktowania go na trenera Castilli prezes Bordeaux Jean-Louis Triaud próbował ściągnąć do klubu swojego najsłynniejszego zawodnika. „Przez miesiąc była to realna opcja”, opowiadał później FourFourTwo. „Ostatecznie tak się nie stało, bo nie mogliśmy zbudować mu drużyny, której pragnął. Nie mogliśmy tyle wydać. Jest bardzo ambitny i jeżeli poświęca czemuś czas, to chce wygrywać”. Dlaczego Zidane? „Instynkt. Laurent Blanc w 2007 roku przechodził przez to samo. Zidane był wspaniałym piłkarzem, a nie kimś przypadkowym. Znaliśmy jego umiejętności, jego charakter. Wiedzieliśmy, jak przykłada się do pracy, jak bardzo poświęca się temu, co robi. Nie musiał brać tej pracy, by zarobić na życie – on tego po prostu bardzo chce. Tyle wystarczy?”. Na pewno tyle wystarczało Florentino Perezowi. Przekonał on byłego Galáctico do pozostania w Valdebebas, bo widzi w nim urodzonego zwycięzcę. „Zizou może być wyłącznie pierwszym trenerem”, mówił w zeszłym roku prezes Królewskich. „Nie potrafi być na drugim miejscu. Kiedy zaczynał karierę piłkarską, wiedział, jak dostać się na szczyt. Tak samo jest z trenowaniem – wie, że potrzebuje czasu, żeby stać się najlepszym. Rzeczywiście czasem trudno wydusić z niego słowo, ale jest bardzo solidny i konsekwentny, do tego ma ogromną wiedzę. To cechy każdego wielkiego szkoleniowca”.
W Florentino Zidane widzi ojca, bez którego jego życie wyglądałoby zupełnie inaczej. „Pérez zmienił wszystko”, powiedział w 2013 roku. „Jestem tutaj dzięki niemu. Bez niego nie byłoby bramki, która przesądziła o Novenie. To on dał mi wszystko i chcę się za to odwdzięczyć”. Taki sentyment powinien powstrzymać Zizou przed zastąpieniem Marcelo Bielsy w Marsylii, chociaż plotki mówiły inaczej. Co więcej, Olympique jest w skomplikowanej sytuacji finansowej, tego lata musieli sprzedać Dimitriego Payeta i André Ayewa, więc zakontraktowanie Zidane'a byłoby niespodzianką – z tych samych powodów odrzucił ofertę Bourdeaux. Powrót do rodzinnej Marsylii na pewno jest kuszącą propozycją, ale silny związek z Perezem przekonuje go do pozostania w Madrycie. Po kiepskim sezonie 2014/15 ma długi do spłacenia.
Jego styl i dbałość o każdy detal szybko zyskały mu przychylność kibiców. Jak tylko zaparkuje klubowe audi w Valdebebas, idzie prosto do swojego biura, tego samego, które zajmował jako asystent Ancelottiego. Chociaż w pokoju jest sofa i dwa wygodne fotele, rzadko ich używa. Ubrany w treningowy dres opatrzony inicjałami ZZ siada za biurkiem i podłącza laptopa do zewnętrznego monitora. Wraz z asystentem Davidem Bettonim przez cały tydzień analizują kolejnych rywali, przygotowują wykresy, analizują grę i oglądają nagrania z meczów. Stanowią nierozłączny duet już od pierwszego spotkania w Cannes w 1988 roku. Krótko po pierwszym spotkaniu urządzili sobie wyścig zardzewiałym Fordem Fiestą (Bettoni) i obitym Renault Clio (Zidane) na trasie Cannes–Marsylia. Kiedy Zidane przeszedł do Juventusu w 1996, zażądał od kierownictwa klubu, żeby znaleźli dla Bettoniego miejsce w którymś z okolicznych, półprofesjonalnych zespołów. Również łysy, ale o stopę niższy Bettoni służy Zizou za konsultanta. Davi to człowiek wiecznie uśmiechnięty i otwarty, który dostarcza mu impulsów do działania. Tak samo jest na treningu. Zidane pozwala Bettoniemu – który także posiada licencję UEFA Pro – prowadzić zajęcia grupowe, podczas gdy sam zajmuje się indywidualnymi poprawkami. Wspaniale się uzupełniają. Są jak współczesna wersja Briana Clougha i Petera Taylora.
W poprzednim sezonie najczęstsze zajęcia indywidualne otrzymywał Burgui. W obecnym jego miejsce zajmie Borja Mayoral, kolejna wielka nadzieja Realu Madryt i zdobywca Złotego Buta na mistrzostwach Europy do lat 19. „Zidane” – mówił Ancelotti na początku 2014 roku – „zawsze coś robi”.
W poprzednim sezonie po raz pierwszy Castilla poruszała się po kraju wyczarterowanymi samolotami – tak zarządził Zidane. W kuluarach mówi się, że to poziom dbałości o szczegół porównywalny z uwagą Guardioli. Będzie mu to potrzebne w ciągu sezonu. Castilla 2015/16 będzie jedną z najmłodszych w historii. W czerwcu Pérez zlikwidował Real Madryt C, myśląc o tym, że chciałby utrzymywać w szkółce tylko tych piłkarzy, których będzie stać na występy w pierwszym zespole. Dla Zidane'a oznacza to, że będzie miał do dyspozycji więcej zawodników i większą możliwość zastępowania kontuzjowanych, ale także drastyczne obniżenie średniej wieku. Do tej pory Castilla funkcjonowała w oparciu o mieszanie obiecujących młodzików z kilkoma bardziej doświadczonymi 24-latkami. Przychodzili, wiedząc, że nie dostaną się do pierwszego zespołu, ale chcieli grać w klubie i pomagać młodszym kolegom. Sprzedany tego lata Aguza był świetnym przykładem takiego zawodnika. Od tego sezonu drużyna Zidane'a będzie składać się z zawodników poniżej 22 roku życia (wśród nich jest Enzo, 20-letni playmaker). „Tegoroczna Castilla będzie trudnym przypadkiem”, mówi Jiménez, „ponieważ odeszli mocniejsi zawodnicy i zostali tylko bardzo młodzi bez doświadczenia. Będą jednak musieli walczyć o awans. Tym razem Zidane'owi musi się udać”.
Zizou wie, że czeka go wielkie wyzwanie. „Ludzie wymagają doskonałości, ale tak było na boisku. Znam zasady. Muszę być dobry, muszę wygrywać, ale to mnie nie martwi. Gdyby tak było, wybrałbym wędkowanie”. Lacombe także wierzy, że jego podopieczny jest gotów na podjęcie się tego zadania, a zeszłoroczna walka o formę i problemy z dokumentami jedynie pomogły mu się rozwinąć. „Dowiedział się, jak trudno może być na tej pozycji. Musiał się z tym pogodzić. Dobrze, że taka sytuacja zdarzyła mu się na początku kariery. Zidane z początku tamtego sezonu i ten z końca różnią się. Bardzo się rozwinął. Potrzebował tego roku, by się poprawić i lepiej poznać swoich zawodników. Będzie potrzebował szczęścia i wyznaczonych celów tak jak każdy trener”.
„Kiedy wchodzi do pokoju, wypełnia go charyzmą”, mówi jego przyjaciel, projektant Jacques Bungert. „Trochę dlatego, że jest Zidane'em, ale także dlatego, że jest sobą – ma wewnętrzną siłę, prezencję, daje o sobie znać. Taki właśnie jest”. Obecność Zizou wpływa nie tylko na przyjaciół czy zapatrzonych młodych piłkarzy. To on odegrał podstawową rolę przy przedłużaniu kontraktu Karima Benzemy 18 miesięcy temu. Madrycka „dziewiątka” przyznała nawet, że granie pod okiem Zidane'a na Bernabéu byłoby jak spełnienie marzeń.
Moc Zinédine'a oddziałuje nie tylko na zawodników. Kiedy w grudniu odwiedzał Marsylię, ówczesny trener Marcelo Bielsa – jeden z najbardziej wpływowych trenerów na świecie – na spotkaniu ze szkoleniowcem Castilli czuł się „jak dziecko”. „Zidane to żywa piłkarska legenda” wychwalał go Argentyńczyk. „Nigdy nie zapomnę, jak monsieur Zidane stał obok mnie i słuchał tego, co mam do powiedzenia. Co więcej, był za to wdzięczny. Zidane przenosi swoją onieśmielającą moc na zwykłych śmiertelników. Trudno to opisać”.
Wywoływanie szacunku w szatni polega na czymś więcej niż chwaleniu się trofeami – wystarczy zapytać Ruuda Gullita, Lothara Matthausa czy Diego Maradony – ale start z takiej pozycji jest bardzo wartościowy dla młodych trenerów. Kiedy Zidane odwiedził ośrodek szkoleniowy Bayernu, uczestniczył w trzech 90-minutowych sesjach, na których dominowała praca z piłkami i próby wypracowania przewagi poprzez wysokie posiadanie. „Gra Bayernu była już szybka i ofensywna”, mówił potem Zizou, „ale Pep wyniósł ją na wyższy poziom i dodał odrobinę swojego geniuszu. Uwielbiam obserwować jego pracę. Bardzo mnie inspiruje”.
Bogatszy o nowe pomysły, uzbrojony w odpowiednie uprawnienia i startujący w nowy sezon z czystą kartą Zidane-trener jest zdeterminowany, by odnieść sukces. „Chcę coś zbudować. Pragnę, by ludzie mówili: «Twoje trenerskie osiągnięcia? Nieźle, naprawdę nieźle»”. Czas Zinédine'a Zidane'a jeszcze nadejdzie.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze